... w drodze do liberalnego raju.
Na Salonie24 padło dziś zasadnicze pytanie: "Po co debatować o systemie emerytalnym?". Odpowiedź jaką autor postawił jest banalnie prosta: "O systemie emerytalnym nie ma co debatować - trzeba go zlikwidować i pozwolić ludziom oszczędzać tak jak chcą".
Podzielam zdanie że ta "debata" toczy się nie na temat. Powiem więcej: ten pozór debaty jest celowym zabiegiem propagandowym. Ma on odwrócić uwagę od kwestii bardziej fundamentalnych. Przede wszystkim bowiem należy sobie odpowiedzieć na pytanie o rolę ubezpieczeń społecznych i rolę państwa w ich organizowaniu.
Po co była ta reforma?
Aby zrozumieć ten problem należy wrócić się do roku 1989. Wówczas przed Polską stanęła szansa budowy ładu gospodarczego na miarę aspiracji społecznych. Z grubsza rzecz biorąc mieliśmy dwie sensowne możliwości:
-
Ład gospodarczy dający szansę na godne życie wszystkich obywateli.
-
Różnicowanie społeczeństwa celem zapewnienia możliwości bogacenia się wybranej grupki kosztem reszty.
Niezależnie jak mocno będziemy próbowali zaklinać rzeczywistość, nie ulega wątpliwości iż wybrana została i od tamtej pory jest realizowana druga z tych opcji. Oczywiście w stosunkowo silnie zintegrowanym społeczeństwie, na dodatek będącym przez 40 lat pod wpływem socjalizmu, nie można było dokonać zmian z dnia na dzień. Poza nielicznymi wyjątkami nikt też nie odważył przedstawić wprost tych celów. Jednak wszystkie działania były im podporządkowane. Wyliczę tu tylko te z nich, które miały wpływ na system ubezpieczeń społecznych:
-
Manipulacje stopami procentowymi, które pozbawiły miliony drobnych ciułaczy wszystkich oszczędności.
-
Prywatyzacja w formie wyprzedaży. Tego procesu dotyczył pierwszy i jedyny dotąd poważny spór władzy z przedstawicielami społeczeństwa. Silna jeszcze wówczas "Solidarność" chciała jakiejś formy partycypacji pracowniczej. Ludzie ci zostali przy tej okazji oszukani w najbardziej ordynarny sposób. Wymyślono prywatyzację pracowniczą która miała w porównaniu z propozycjami "Solidarności" wiele wad. Być może po to, by teraz wskazując na efekty tej prywatyzacji argumentować iż "Solidarność" nie miała racji.
-
Tolerancja dla oszustw i afer. Miały one odfiltrować małą garstkę najbardziej "zaradnych", którzy mogliby stanowić bazę dla nowej "elity".
-
Stały wzrost aktywności państwa w gospodarce. Sam mechanizm rynkowy, nawet przy uwzględnieniu nierównego startu (związanego ze wspomnianymi aferami) nie był wystarczająco różnicujący. Musiano więc wzmocnić możliwości grabieży najuboższych.
- Celowe niszczenie drobnej przedsiębiorczości.
-
Liberalna propaganda, która na stałe nadała pejoratywnego wydźwięku terminom takim jak "socjał", "związki zawodowe", "pomoc społeczna" itp. Stale też gra się na różnicach w społeczeństwie (ci okropni chłopi i górnicy)
Reforma ubezpieczeń była jedynie kolejnym logicznym krokiem w tym procesie. W jednym z poprzednich tekstów pokazałem, że reforma ta została zrealizowana kosztem najuboższych warstw społecznych. Warto do tego dodać, że przy tej okazji została zmieniona całkowicie idea tych ubezpieczeń. Ubezpieczenia na życie, do których zalicza się ubezpieczenia emerytalne można z grubsza podzielić na indywidualne i grupowe. Na ten podział można patrzeć przez pryzmat wspomnianych na wstępie wyborów, które z kolei wiążą się z rozróżnieniem kapitalizmu nadreńskiego i anglosaskiego (vide M. Albert "Kapitalizm kontra kapitalizm"). Ubezpieczenia grupowe, charakterystyczne dla kapitalizmu nadreńskiego, służą rozłożeniu ryzyka. Niektóre zdarzenia losowe są rzadkie i trudne do przewidzenia, ale bardzo kosztowne (np. pożar). Jeśli ubezpieczy się duża grupa ludzi, godzą się oni na to że w razie gdy szkoda dotknie jednego z nich - to on otrzyma pomoc. Klasycznym ubezpieczeniem tego typu są ubezpieczenia wzajemne. Zupełnie odmienny charakter mają ubezpieczenia w oparciu o indywidualnie szacowane ryzyko. Instytucja finansowa szacuje ryzyko i robi coś w rodzaju zakładu - jeśli szkoda się nie zdarzy ubezpieczyciel wygrywa w przeciwnym przypadku - przegrywa.
Podobny rodzaj hazardu (w którym zakład idzie o długość życia) jest związany z ubezpieczeniami na życie i dożycie (III filar). Natomiast ubezpieczenia kapitałowe (II filar) stanowią element pośredni. Ubezpieczyciel zgadza się wypłacić wygraną (ubezpieczenie) w każdej sytuacji, zadowalając się prowizją (która musi być w związku z tym odpowiednio wyższa). Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w każdym z tych dwóch wypadków kwoty przeznaczone na ubezpieczenie zostały wyjęte z ubezpieczenia grupowego jakim pozostaje ZUS. Jeśli komuś przydarzy się szkoda w postaci dożycia emerytury, to dostaje on pieniądze - także kosztem tych szczęśliwców których to ominęło. Indywidualne konta w ZUS miały na celu przekształcenie także tych ubezpieczeń - ale to na razie tylko wymysły "geniuszy", którzy reformę przeprowadzili.
Reasumując: zmiana ubezpieczeń miała na celu zmniejszenie środków, jakie są dostępne na emerytury w ubezpieczeniu ZUS. Jedną z najbardziej zadziwiających medialnych manipulacji ostatnich 20 lat było sprzedanie tej reformy pod hasłami zwiększenia emerytur! Obecna akcja propagandowa jest tylko nieudolną próbą kontynuacji ówczesnych kłamstw. Ale w dobie internetu prawda coraz częściej jest dostrzegana. A ta prawda jest taka, że stopa zastąpienia (czyli stosunek emerytury do płac) ma według rządowych planów spaść do około 25% (dla rocznika 1990). Dla porównania: na początku lat 90-tych było to 60-80%. Ciekawostką jest, że w raporcie ministra Boniego te 25% szacuje się na prawie 3 tys. zł (w cenach z 2010 roku). Czyli według niego zarobki będą kształtowały się w okolicy 11tys. Jest to bardzo interesujące założenie, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że obecnie realne płace prawie nie rosną, i dla zdecydowanej większości społeczeństwa kształtują się na poziomie minimum. Zapewne zakłada on, że "krewni i znajomi królika" na wysoko płatnych posadach będą się mnożyć (lub ich pensje) na tyle szybko że wpłyną na wzrost średniej. To poniekąd logiczne. Wymyślanie tych bzdur to wszakże trudna praca ;-).
Jaki będzie krok następny?
Jest wielce prawdopodobne że wraz z obniżaniem się poziomu emerytur rosnąć będą koszty utrzymania. Polityka taniej żywności w Europie zdaje się zmierzać do kresu, a dodatkowo duży wpływ na rynek mają coraz częstsze burzliwe zjawiska atmosferyczne. W tej sytuacji narastanie problemów społecznych jest wielce prawdopodobne. Niektórzy już piszą o "tsunami". Skutkiem może być staczanie się państwa w kierunku totalitarnym, a być może wprowadzenie eutanazji (bynajmniej nie dobrowolnej). Istnieje jeszcze szansa zapobieżenia tej katastrofie. Ale nie jest to związane z obroną (ani nawet likwidacją) OFE. Dlatego nie ma rzeczywiście sensu tracić czasu na jałowe dyskusje, tylko trzeba zastanowić się nad działaniami które mogą przynajmniej częściowo odwrócić obecne trendy.
Inne tematy w dziale Gospodarka