jurekw jurekw
284
BLOG

Kontrofensywa Napoleonów

jurekw jurekw Gospodarka Obserwuj notkę 1

Jedną z przykrych dolegliwości cywilizacyjnych jest powszechność urojeń. Istnieje nawet cała nauka oparta na urojeniach. Pół biedy, gdy ci naukowcy tworzą swoje wspaniałe teorie w murach uczelni. Gorzej, gdy wiedzeni poczuciem misji zaczynają działać w życiu publicznym kierując się swymi urojeniami.

 

Czym są urojenia?

 

Zwięzły opis można znaleźć na stronie Jassen-Cilag: Pacjenci prezentują dziwne sądy i przekonania, często nieprawdziwe, mocno podtrzymywane, których nie chcą się pozbyć mimo istnienia przesłanek o ich nieprawdziwości. Urojenia zwykle zajmują główne miejsce pośród innych objawów. Często są bardzo nieprawdopodobne i tak irracjonalne, że nie mogą być prawdziwe, choć dla pacjenta mają znamiona rzeczywistości. Chorym z urojeniami wydaje się, że są kimś innym niż są w rzeczywistości (Bogiem, Matką Świętą, Napoleonem), że są prześladowani, śledzeni lub, że inni ludzie przeciwko nim spiskują, czy chcą ich otruć.

 

Niebezpieczeństwo urojeń w nauce.

 

Naukowcy badający jakiś aspekt rzeczywistości nierzadko kierują się bardzo silnymi przekonaniami. Przykładem może być Einstein, który nie mógł pogodzić się z pewnymi konsekwencjami mechaniki kwantowej. Jednak tego wielkiego uczonego cechował krytycyzm i dystans do samego siebie. Pomimo iż jego teorie pozwoliły porzucić hipotezę eteru (w którym miały się rozchodzić fale światła), do końca życia interesował się doświadczeniami mającymi potwierdzić że eter jednak istnieje.

Nauki oparte o doświadczenie bronią się przed urojeniami dość skutecznie. Istnieją jednak dziedziny, w których brak jest tak silnych środków weryfikacji. Wówczas może się zdarzyć iż nawet gdy dla niezaangażowanego człowieka głoszone przez naukowca teorie są tak irracjonalne, że nie mogą być prawdziwe, dla naukowca mają znamiona rzeczywistości. Bez wątpienia taką nauką jest makroekonomia. Ostatnie wydarzenia gospodarcze pomogły zweryfikować jednoznacznie pewne przekonania. Jednak u ich wyznawców widać zadziwiającą reakcję. Siła oddziaływania urojeń wydaje się tak wielka, że owładnięci napoleońskim poczuciem misji przystąpili oni do kontrofensywy. Poniżej opiszę trzy takie podejrzane przypadki.

 

Marek Góra - czyli urok statystyki

 

Sądzę, że każdy kto zetknął się z matematycznymi podstawami tzw. ubezpieczeń życiowych musi być pod wrażeniem elegancji jaką kryją matematyczne modele oparte na statystyce. Posługując się matematyką aktuarialną możemy z bardzo dobrym przybliżeniem określić skumulowane ryzyko i koszty ubezpieczenia z nim związane. Może dlatego twórcy sławetnej reformy ubezpieczeń zabrakło ostrożności i krytycyzmu, które pozwoliłyby mu zbadać jak system zachowa się w warunkach skrajnych. Dzisiaj rząd szacuje iż przyszła emerytura może spaść poniżej 25% ostatniego wynagrodzenia. Jeśli to wynagrodzenie będzie dla większości obywateli znacznie poniżej 1 tys. euro, to ludzie postawieni pod ścianą muszą się zbuntować i ten system się zawali.

Marek Góra jednak nadal zaciekle broni słuszności swych reform. Jedynym argumentem, który może świadczyć o jego dobrym zdrowiu psychicznym jest fakt czerpania przez niego osobistych korzyści z utworzonego w wyniku reformy systemu (jest członkiem rady nadzorczej jednego z NFI).

 

Leszek Balcerowicz - czarodziej

 

Z chwilą gdy wieloletnie badania wyższości socjalizmu nad kapitalizmem nie przyniosły spodziewanych rezultatów, Leszek Balcerowicz dokonał wolty o 180%. Jego zauroczenie szkołą chicagowską sprawiło że od tej pory kapitalizm jest dla niego tożsamy z neoliberalizmem. Premier Mazowiecki zażyczył sobie, by Balcerowicz był jego Ludwikiem Erhardem, gdy tymczasem ten ekonomista uważał Erharda przede wszystkim za zręcznego kłamcę. Uznał, że Niemcy zostali nabrani na hasło "społecznej gospodarki rynkowej" które wprowadzono "ze względu na jego dużą nośność polityczną, w szczególnym klimacie pierwszych lat po wojnie na Zachodzie" (zob. L. Balcerowicz 'Niemcy: od gospodarki "społecznej" do "przesocjalizowanej"'). On więc postąpił tak samo. Opowiadał o życiu udanym, a nie udawanym, starając się równolegle wdrożyć neoliberalne porządki zanim się społeczeństwo zorientuje o co chodzi (dlatego potrzebne było szybkie działanie nazwane 'terapią szokową').

Swe przekonanie o sile słów mających moc zaklęcia Leszek Balcerowicz przejawiał w czasie swej kariery wielokrotnie. Mówił o obniżce podatków podnosząc obciążenia podatkowe, czy o wolności gospodarczej rozbudowując biurokrację. Dziś znów nawołuje on "nie nazywajmy koniecznych reform cięciami" - jakby odpowiednia nazwa była czymś najważniejszym.

Podobnie jak w przypadku Marka Góry istnieją pewne przesłanki, by ocenić jego działalność jako racjonalną. Podsumowując ją można znaleźć dwa główne motywy:

  • wyprzedaż majątku, który w czasach komunizmu był uważany za wspólny, ze stanowczym sprzeciwem wobec prób upowszechnienia własności wśród Polaków;

  • umiejętne dawkowanie regulacji i deregulacji, które prowadziły do zmniejszenia zakresu wolności gospodarczej dla drobnych przedsiębiorców i firm państwowych, tworząc w to miejsce dogodną przestrzeń działania dużych przedsiębiorstw prywatnych (głównie międzynarodowych instytucji finansowych) ;

Ta nadzwyczajna dbałość o interesy międzynarodowych instytucji finansowych przy równoczesnym zwiększaniu obciążeń dla najuboższych warstw polskiego społeczeństwa może być umotywowana jakimiś prywatnymi interesami. Nie są jednak znane żadne fakty które by to potwierdzały. Dlatego osobiście skłaniam się do poszukiwania irracjonalnych objaśnień. Oparta o powyższe pryncypia polityka przyniosła łatwe do przewidzenia skutki. Społeczeństwo pozbawione własności stało się w znacznej części klientem państwowej opieki społecznej. Nic więc dziwnego że system ten się wali na naszych oczach. Dla Leszka Balcerowicza wielki sukces gospodarczy Polski ma jednak nadal "znamiona rzeczywistości".

 

Jan Winiecki - nieustraszony pogromca socjalizmu

 

Ten krytyk wszelkich regulacji w gospodarce - gdy tylko mianowano go do RPP - uznał, że polski deficyt budżetowy to nic strasznego. Czyżby wedle najnowszych odkryć makroekonomistów deficyt budżetowy nie był ingerencją w gospodarkę? Tak czy owak - absurdalny świat w którym dobrzy bankierzy walczą ze złym rządem tak głęboko zawładnął panem Winieckim, że jest on gotów nawet noblistów zwyzywać od durni, gdy tylko nie zgadzają się z jego wizją. Sądząc po niektórych jego wypowiedziach, to może nie być największy jego problem. Jednak - z drugiej strony - rzucił on ostatnio zdanie, które może być oznaką zdrowienia: "prawdą jest, że nie każda z proponowanych, planowanych czy już wdrażanych regulacji jest głupia do imentu" [zob. "Szaleństwo regulacji, czyli na co choruje nasz świat"].

 

Podsumowanie

 

Odkąd premier Tusk przestał być cool, ludzie owładnięci swymi urojeniami zyskali nowe możliwości działania. Wszak wszystko co może zaszkodzić Tuskowi jest pożyteczne. Chciałbym w tym miejscu przestrzec przed takim nastawieniem. Kiedyś Wojciech Młynarski śpiewał piosenkę, która się kończyła słowami "Taki z tej bujdy morał można brać, że nie wiadomo, kogo bardziej trza się bać, czy tego wójta, co na ludzi grzmi, czy tych facetów z całkiem innej wsi... ".

Moim zdaniem Donalda Tuska dyskwalifikuje zupełnie udział w nagonkach na Lecha Kaczyńskiego i o. Tadeusza Rydzyka. Obaj razem ze strażnikiem żyrandola powinni też wyjaśnić swoją rolę w rosyjskiej grze wokół zakończonej tragicznie wizyty w Katyniu (nie mówiąc już o samej katastrofie). Natomiast polityka gospodarcza wymaga rozsądku i namysłu wolnego od politycznej wrzawy. A już szczególnie - od tumultu tupiących nóżek naszych domorosłych Napoleonów.

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Gospodarka