Problem systemu emerytalnego rozważa się zazwyczaj w kontekście demografii i deficytu budżetowego. Tymczasem istotę tego problemu chyba łatwiej zrozumieć analizując go ze zupełnie innej strony. Czego emeryt potrzebuje do życia? Dachu nad głową, jakiegoś ubrania, ogrzewania na zimę, jedzenia, opieki medycznej, energii elektrycznej i dostępu do sieci teleinformatycznej (wszak mamy 21 wiek). Należy sobie zadać pytanie: czy nasza gospodarka może wytworzyć te dobra w niezbędnej ilości? Nie ma żadnych sensownych argumentów przeciw tej tezie. A więc rolą ekonomii powinno być stworzenie takiego systemu wymiany dóbr, by minimalizując koszty samej wymiany, umożliwić powszechny dostęp do nich. Jednak u nas istnieją inne priorytety. System ekonomiczny ma umożliwić bogacenie się grupy najbardziej "zaradnych" kosztem reszty społeczeństwa. Ta różnica jest zarazem różnicą między ordoliberalizmem i liberalizmem. Niemcy w 1948 roku postawili na ordoliberalizm i zbudowali jedną z najpotężniejszych gospodarek świata. Twórca tych reform określił jasno ich cel w tytule swej książki: "Dobrobyt dla wszystkich". Twórca naszych reform uznał że to była zwykła ściema, która miała ukryć przed społeczeństwem prawdziwe działania w duchu liberalnym. Jak zrozumiał - tak i zrobił.
Dlaczego liberałowie nie mogą pozwolić na spokojny żywot biednym ludziom? Odpowiedź jest prosta. W warunkach deficytów człowiek chcąc zaspokoić swe fundamentalne potrzeby jest w stanie oddać wszystko, co nie jest dla niego niezbędne. A przecież taki emeryt niejednokrotnie posiada jakiś dorobek swego życia. Może jakąś nieruchomość kupił lub odziedziczył? Polityka kreowania deficytów jest więc jak najbardziej racjonalną. Jak jest ona realizowana w odniesieniu do poszczególnych dóbr i usług, które powyżej wymieniono? Warto się temu przyjrzeć.
1. Dach nad głową zazwyczaj każdy odchodzący na emeryturę posiada. Jednak istnieje sposób na wykreowanie deficytu i w tym zakresie. Wystarczy stworzyć warunki w których nie jest to dobro trwałe, ale ulega niszczeniu. Nie chodzi o degradację fizyczną - ta wszak jest zbyt wolna. Ale na przykład podatek katastralny jest doskonałym z tego punktu widzenia mechanizmem. Emerytów których na niego nie stać można zlicytować (wariant radykalny), albo dopisywać zadłużenie do hipoteki (wariant łagodny) - co pozwoli na przejęcie nieruchomości po śmierci emeryta. Wobec braku odwagi do "radykalnych reform" ze strony polityków, pojawiają się rozwiązania na skalę lokalną. Zamiast kilkuprocentowego podatku katastralnego pojawiają się horrendalne podwyżki podatku od nieruchomości.
2. Ubrań większość emerytów posiada pełną szafę. Te 10-20 lat może w nich przechodzić. Poza tym wydatki w tej materii są niewielkie (niech żyją "szmateksy"), więc trud wygenerowania deficytu nie jest tu wart zachodu.
3. Ogrzewanie na zimę nadal w większości wymaga węgla. Całkiem logiczna jest więc polityka niszczenia kopalń i promocji gazu. Mafia, która czerpie zyski z handlu nośnikami energii ma u nas w kraju doskonałe warunki rozwoju. I jakoś nie jestem w stanie uwierzyć iż nie ma to żadnego związku z liberalną polityką generowania deficytów.
4. Deficyt żywności w rolniczym kraju i silnym chłopstwem nie jest łatwy do wytworzenia. Dlatego proces rozłożono na lata. Niemniej postępuje on stale. Do najważniejszych z zastosowanych czynników można zaliczyć: blokowanie integracji pionowej na wsi (chodzi o uniemożliwienie wzrostu dochodowości poprzez udział w przetwórstwie), utrudnianie rozwoju przedsiębiorczości (każdy rolnik który zechciałby otworzyć jakiś drobny biznes jest karany składkami ZUS), wystawienie rolnictwa na konkurencję z dotowaną żywnością z UE, promowanie rozwoju supermarketów, zgoda na niszczenie środowiska naturalnego przez wielkie gospodarstwa farmerskie, brak jakiejkolwiek mechanizmów regulujących wzrost kosztów produkcji (nie działa tu prawo popytu i podaży). To jednak nie wszystko. Możemy być pewni, że przy pierwszej sposobności zostaną zalegalizowane rośliny genetycznie modyfikowane. Już w tej chwili ochrona naszego rynku przed nimi jest pozorna. Celem wprowadzania takich roślin nie jest bynajmniej wzrost wydajności, tylko system opłat licencyjnych. Rośliny genetycznie modyfikowane mogą szybko wyprzeć całkowicie te naturalne. A wówczas zostaną podniesione opłaty licencyjne. W każdej złotówce wydanej na żywność będzie kilka-kilkanaście (a może i kilkadziesiąt) groszy na amerykańskie koncerny biotechnologiczne. Drobne gospodarstwa rolne o w miarę naturalnej gospodarce są główną przeszkodą w tych planach. Dlatego należy je zniszczyć. Najnowsze plany mówią o zmniejszeniu o 2/3 ilości osób zatrudnionych w rolnictwie do 2030 roku.
5. Opieka medyczna jest jedynym z wymienionych obszarów, w których występowanie deficytów wynika w większym stopniu ze specyfiki tej dziedziny niż decyzji politycznych. Stały rozwój medycyny sprawia, że pojawiają się nowe, drogie terapie na które prawdopodobnie nigdy nie będzie stać wszystkich. W tej sytuacji wprowadzenie koszyka świadczeń gwarantowanych wydaje się nieodzowne, a brak tego rozwiązania trudno wyjaśnić czymkolwiek poza polityką. Jednak i w tej dziedzinie deficyty są o wiele większe niż wynikałoby to ze wspomnianych wyżej czynników. Ceny leków są zawyżane (zob. afera z firmami farmaceutycznymi). Służba zdrowia została koszmarnie zadłużona a następnie oddana w ręce samorządów i poddana mechanizmom ekonomicznym. Na dodatek wiele osób zostało zmuszonych do emigracji. W wielu domach opuszczonych przez młodych szukających szczęścia za granicą lub w metropoliach, za życia gniją starzy ludzie. Czy naprawdę nie stać nas na zapewnienie im podstawowej opieki?
6. Energia elektryczna. To doprawdy niesamowite, że w 21 wieku państwo uznało iż energia elektryczna jest towarem luksusowym i obłożyło ją akcyzą. Wkrótce czekają nas też olbrzymie podwyżki związane z przekrętem nazwanym 'redukcja emisji CO2'.
7. Dostęp do sieci teleinformatycznej to część ogólniejszego problemu: dostępu do infrastruktury. Tu rolę państwa widać najsilniej. Nawet w USA - państwie całkowicie opartym na własności prywatnej, zadbano o to by dostęp do infrastruktury był tani i powszechny. To bowiem tworzy przestrzeń do rozwoju biznesu. U nas zadbano o to, by skutecznie blokować rozwój w tej dziedzinie. Prywatyzacja TPSA była z tego punktu widzenia majstersztykiem. Nawet teraz stosunkowo łatwo byłoby ten bandycki plan odwrócić. Polska ma nadal znaczące udziały w TPSA. Możemy łatwo dokonać podziału tej firmy pozbywając się udziałów w działalności operatorskiej w zamian za wyłączną własność infrastruktury. W razie problemów z Francuzami można ich 'zachęcić' poprzez opłaty za kable zakopane w ziemi (ta nadal należy do Polski). Obawiam się jednak, że tego się nie doczekamy.
Podsumowanie
Czy rzeczywiście zapewnienie każdemu obywatelowi godnego życia na emeryturze przekracza możliwości naszej gospodarki? Czy jeśli każdy z nich będzie miał dach nad głową, nie będzie narażony na zamarznięcie w zimie, nie będzie głodował, uzyska podstawową opiekę medyczną i dostęp do elementarnych osiągnięć cywilizacyjnych (elektryczność i sieć teleinformatyczna), to stanie się rzecz straszna? Jeśli naszego państwa rzeczywiście na to nie stać, to rodzi się inne, bardziej fundamentalne pytanie: to po co komu takie państwo? Po to, by banda drani mogła się bogacić kosztem całej reszty? To jest jasne pytanie na które społeczeństwo powinno udzielić odpowiedzi. Należy zdecydować, czy rolą ekonomii jest (jak obecnie) dostarczanie usprawiedliwienia dla bycia draniem, czy wypracowanie takich zasad funkcjonowania gospodarki, by mogła ona zapewnić godne życie obywatelom. W pierwszym przypadku rozsądną strategią przetrwania jest zostanie draniem. Ogłośmy: Polska to kraj dla drani (najlepiej poprzez odpowiedni zapis w Konstytucji). W drugim przypadku należy rozpocząć od pozbycia się wszystkich ekonomistów z życia publicznego. Nie wątpię że ich potwierdzane wysokimi zarobkami kwalifikacje pozwolą im na spokojne funkcjonowanie w sektorze prywatnym. Jeśli nie - ja osobiście byłbym skłonny płacić im nawet dożywotnią pensję, byle się publicznie nie wypowiadali i nic nie robili. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości to radzę policzyć ile by nas kosztował Leszek Balcerowicz przez ostatnie 20 lat i zestawić to z kosztami jego działalności.
Wyjaśnienie [15.03.2011]
Okazuje się, że mój tekst jest dla niektórych czytelników zbyt trudny (co jest dla mnie dużym zaskoczeniem). W dobrze zorganizowanej gospodarce (takiej jak w powojennych Niemczech) przedsiębiorca wytwarza dobra i usługi, które zaspokajają potrzeby społeczeństwa. Oczywiście nie robi tego za darmo, tylko zarabia przy okazji pieniądze, które inwestuje lub odkładają w formie oszczędności. Zarzut, że ja nazywam takich ludzi "bandą drani" może sformułować tylko ktoś o wyjątkowo złej woli. W państwie źle zorganizowanym potrzeby społeczeństwa są nieważne, a liczy się tylko stworzenie możliwości horrendalnych zarobków dla 'zaradnych'. To siłą rzeczy musi skutkować problemami społecznymi. Uderzają one z jednej strony w najsłabsze warstwy społeczeństwa, a z drugiej właśnie w przedsiębiorców pracujących tak jak w ordoliberalizmie. Bo to ich obciąża się kosztami interwencji jakie stają się konieczne z powodu tego złego zorganizowania. Jeśli ktoś pracuje uczciwie całe życie to trudno powiedzieć, że bogaci się czyimś kosztem (zwłaszcza, że państwo mu zabiera ponad połowę tego co zarobił). Ale też nie ci ludzie stanowią establishment III RP. Nie oni zapełniają listy najbogatszych. To nie z myślą o nich uchwala się ustawy i wydaje rozporządzenia.
Żeby nie było nieporozumień dopowiem jeszcze, że określenie 'drań' nie dotyczy także krytykowanych przeze mnie ekonomistów. W tym przypadku jest to po prostu zbyt mało dosadne ;-)
Inne tematy w dziale Gospodarka