Nie będę tu pisał o kłamliwej kampanii reklamowej, którą osłonięto wprowadzanie systemu. Napisano o tym sporo. Wszyscy już też wiedzą, że celem zmian było zmniejszenie emerytur, a nie ich zwiększenie. Nie będę też wliczał, ile to PTE na nas zarobiło. Na szczęście o tym też już opinia publiczna została poinformowana. Napiszę o kłamstwach które legły u podstaw tego systemu i do dzisiaj są powtarzane przez różnych ekspertów.
1. W roku 1999 zreformowano system ubezpieczeń społecznych
System ubezpieczeń społecznych to instrument polityki socjalnej państwa. System ten jest finansowany ze składek wszystkich obywateli. A więc wszyscy składają się na fundusz ubezpieczeń z którego osoby uprawnione otrzymują emerytury. Wykonana zmiana systemu polegała na tym, że docelowo to każdy obywatel sobie składa na emeryturę, a państwo jednie pilnuje by to robił. Nie była to więc żadna reforma, tylko całkowita zmiana. Jedynym elementem systemu ubezpieczeń społecznych jaki pozostał są minimalne emerytury (których zresztą twórcy 'reform' nie uwzględnili w swych obliczeniach).
2. System jest zrównoważony
Kłamstwo to powtarzał minister Rostowski w czasie debaty telewizyjnej. Ten system nigdy nie był, nie jest i nie będzie zrównoważony choćby z tego powodu iż nie przewidziano w nim finansowania emerytur minimalnych dla osób, którym z obliczeń takowe nie wynikają. Jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnie szacunki rządu dotyczące stopy zastąpienia oraz narastające w Polsce rozwarstwienie, to można się spodziewać iż w przyszłości większości emerytów z obliczeń wyjdzie emerytura mniejsza od minimalnej (czyli niewiele ponad 200 euro). Każdemu z nich trzeba będzie dopłacić do minimalnej emerytury - nie wiadomo z czego.
3. System został popsuty przez interes grupowe (górnicy, mundurowi, KRUS)
Tą ciekawostką powinni zająć się psychiatrzy. Ludzie zdrowi widzą rzeczywistość taka jaką ona jest. Chorzy postrzegają ją przez pryzmat swoich wizji. Każdy normalny człowiek wie, że w Polsce funkcjonuje (i jeszcze długo będzie funkcjonowało) górnictwo. Że mamy wojsko i policję. Że górnik, policjant lub żołnierz w wieku 60 lat nie może wykonywać swego zawodu. Że - wreszcie - przy trwałym i wysokim bezrobociu nie ma szans znaleźć im innej pracy w wieku 50 lat. Twórcy 'reformy' tego wszystkiego nie wiedzieli. A gdy to do nich dotarło - uznali to za psucie.
4. W systemie emerytalnym obowiązuje zasada solidaryzmu
Jedynym sposobem w jaki mogłaby ta zasada zaistnieć jest spłaszczenie świadczeń (przynajmniej na tyle by każdy otrzymał minimum). Zasadę takiego spłaszczenia zilustruję przykładem. W pewnej firmie postanowiono zorganizować wycieczkę. Każdy przez rok wpłacał na fundusz wycieczki część swoich poborów. Z tego funduszu postanowiono sfinansować koszty wycieczki, a to co zostanie podzielić na "kieszonkowe" proporcjonalnie do wpłat. Każdy dostał zwrot kosztów + kieszonkowe (nawet jeśli jego wpłaty nie wystarczały na pokrycie kosztów). Korzyści uległy spłaszczeniu. Załóżmy teraz, że wycieczka się nie odbędzie. Każdy dostaje zwrot w proporcji do swoich wpłat (środki były na koncie oprocentowanym, więc trochę zyskał). Nie ma mowy o żadnym spłaszczeniu.
W nowym systemie mam do czynienia z sytuacją analogiczną do odwołanej wycieczki. Każdy dostaje tyle ile sobie naskładał.
Na dowód tego iż takie spłaszczenie występuje eksperci (np. P. Pelc w dyskusji ze mną) wskazują na górne ograniczenie składek do ZUS dla najlepiej zarabiających. Tymczasem jeśli każdy dostaje takie świadczenie, jakie wnika z jego wpłat, to trudno mówić o spłaszczeniu.
5. System w części zarządzanej przez ZUS opiera się na zasadzie solidarności międzypokoleniowej
Termin 'solidarność międzypokoleniowa' jest mylący. Skoro ja składam całe życie na emeryturę, to oczekuję później by mi ją wypłacono - zgodnie z obietnicą. Zupełnie mnie nie interesuje co się dzieje z moimi składkami w międzyczasie. I nie potrzebuję niczyjej solidarności. Chcę by mi oddano to co moje. Skąd pomysł, by to nazwać solidarnością? Ja rozumiem, że obecni emeryci mają prawa do emerytury i państwo musi jej jakoś zrealizować. W nowym systemie czyni to korzystając z nieoprocentowanych środków, które sobie niejako 'pożycza' ode mnie i innych ubezpieczonych. Zwróci je przyszłości pożyczając od następnych. Jeśli ja pożyczę od Kowalskiego by spłacić dług u Nowaka, a potem pożyczę u Malinowskiego, by spłacić Kowalskiego - to żadna nić solidarności między moimi pożyczkodawcami nie powstaje. A to że pożyczają oni bez odsetek nie ma nic do rzeczy. Komuniści pieniądze emerytów przeznaczali na inne cele - na przykład spłaty zadłużenia. Czy mam rozumieć, że wówczas byliśmy solidarni z bankierami? Pojęcie 'solidarność międzypokoleniowa' to zwykła ściema, która ma zamaskować całkowite odejście od zasady solidaryzmu w nowym systemie.
6. System jest sprawiedliwy
Czy może istnieć zasada bardziej sprawiedliwa, niż wypłata proporcjonalna do wpłat? Gdyby istniał jedynie nowy, zrównoważony system - można by uznać ten argument. Jednak prawda jest taka, że składka stanowiła część daniny publicznej, potrzebnej na realizację zobowiązań (inaczej nie byłoby argumentów za systemem przymusowym - przynajmniej co do podmiotu ubezpieczającego). A sprawiedliwość w odniesieniu do daniny publicznej wyrażają ustawy podatkowe. Nowy system oparto o opodatkowanie pracy. Daje on korzyści tym, którzy pracę posiadają - zwłaszcza wysoko zarabiającym (sądzę, że nie jest to przypadek - wszak system był tworzony przez dobrze płatnych urzędników i profesorów). Te korzyści wynikają po pierwsze z odejścia od solidaryzmu (nie ma spłaszczenia świadczeń), a po drugie z zasady dziedziczenia. Jak duża to korzyść, można się przekonać porównując ceny komercyjnych ubezpieczeń na dożycie (brak dziedziczenia) oraz na życie i dożycie (z dziedziczeniem). Pojawiły się więc korzyści bez zmiany obciążeń (gdyby nie składki, od wynagrodzeń naliczony byłby wyższy podatek dochodowy). Stratni na tym są ci, którzy cierpią z powodu opodatkowania pracy. Przede wszystkim drobni przedsiębiorcy i bezrobotni, którzy są karani za podjęcie legalnej działalności gospodarczej.
7. System wprowadzono, by nas uchronić przed problemami demograficznymi
Jak od początku podkreśla prof. Józefina Hrynkiewicz - nowy system pogłębia problemy demograficzne. Zmusza młode matki do pracy. Likwiduje też częstą praktykę wcześniejszych emerytur babć, które mogły opiekować się wnukami. Drastycznie zmniejsza to zdolności opiekuńcze rodzin. Z drugiej strony opodatkowanie pracy najsilniej uderza w młodzież, nie pozwalając im na normalne założenie rodziny. Wprowadzona w systemie zasada, że młody człowiek ma odkładać równocześnie na swoją emeryturę (co do której nie ma pewności - że ją otrzyma) i płacić na emerytury rodziców i dziadków stanowi bardzo dobrą zachętę do emigracji. Ostatnio odkryto iż o ile będąc w kraju Polki mają średnio 1,4 dziecka, to po wyjeździe na emigrację dzietność zmienia się na 2,5. Obecnie 'uczeni' badają przyczyny tego fenomenu. Możemy być pewni, że żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy powiązać tego z systemem ubezpieczeń.
8. System pozwoli zmniejszyć problemy FUS
To kłamstwo wydaje się najbardziej oczywiste ze wszystkich. Ale kłamcy mają to do siebie, że odkrywają jedynie tyle prawdy ile muszą. Nie da się ukryć tego, że transfery do OFE powodują wyrwę w FUS, która jest zapełniana z budżetu państwa. Ale to nie wszystko. Zasada spłaszczania świadczeń o której wspominałem powyżej mogłaby być sposobem na zapewnienie wszystkim minimalnej emerytury. To zostało zablokowane. Trzeba także wziąć pod uwagę znaczący wzrost kosztów związany z wdrożeniem i eksploatacją nowego systemu informatycznego oraz wzrost kosztów u przedsiębiorców (co poza innymi negatywnymi skutkami powoduje obniżenie podstawy naliczania składek). Ostatnim z czynników jaki należy tu wymienić jest ograniczenie wielkości składek od najbogatszych obywateli.
9. PTE dbają o interesy ubezpieczonych
To jest jakaś kompletna abstrakcja. Czymś oczywistym jest, że firma dba przede wszystkim o interesy właścicieli. Robert Gwiazdowski przeanalizował wykonane w czasie kryzysu inwestycje OFE i pokazał jak kosztem ubezpieczonych (wielomiliardowe straty) zostały wsparte firm sektora finansowego.
10. Celem wdrożenia systemu było zasilenie systemu emerytalnego zyskami z akcji oraz wzmocnienie rynku kapitałowego
W tym celu nie było potrzeby tworzenia PTE. Te same środowiska i ci sami ludzie, którzy stoją za zmianą systemu ubezpieczeń alergicznie reagowali na próby wprowadzenia w Polsce pracowniczych programów emerytalnych. Cały program prywatyzacji został skonstruowany w ten sposób, by uniemożliwić upowszechnienie własności, która mogłaby być podstawą zabezpieczenia na starość i/lub wzmocnić siłę rodzimego kapitału.
11. System wprowadzono dla ratowania państwa przed katastrofą finansową
O intencjach dla jakich wdrożono nowy system najlepiej świadczy awantura wokół zmniejszenia transferów do OFE. Wbrew twierdzeniom pana Balcerowicza (które też są kłamliwe, ale kłamstwami tego megalomana nie będę się tu zajmował) - ani w OFE ani w ZUS nie będzie środków, na pokrycie zobowiązań dotyczących tych spornych transferów. Realną wartość zapisów w OFE gwarantują państwowe obligacje, a w ZUS ustawowe regulacje. Istnieje jednak oczywiście różnica w bezpieczeństwie tych środków. W gospodarce-kasynie jaką u nas się buduje, prawidłowe oszacowanie ryzyka pozwala na trafne obstawianie. Upierając się przy tym, że środki w OFE będą bezpieczniejsze, obrońcy OFE tak naprawdę grają na upadek polskiego państwa. Należy o tym jasno i otwarcie powiedzieć. Gdy Polsce będzie groziła katastrofa - obywatele mogliby wesprzeć państwo pozostawionymi w ich dyspozycji środkami w ZUS. Co do środków w OFE - decyzja będzie w rękach zachodnich bankierów. Państwo może upaść, ale właściciele obligacji przynajmniej część należności odzyskają (może już od nowego właściciela).
Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że nie zawsze jest to tylko bierne 'obstawianie'. Leszek Balcerowicz chętnie dopomógłby w tym upadku. Powiedział o tym jasno w czasie debaty radząc byśmy sprzedali resztę majątku będącego w rękach państwa. Zapewne chodzi o infrastrukturę (w tym udziały w TPSA i sieci energetyczne), sektor paliwowy, PZU (po raz drugi), kopalnie etc....
12. System przygotowali wybitni fachowcy
Jak się obecnie okazuje - pomysł na ten przekręt powstał w międzynarodowych instytucjach finansowych, które czynnie zaangażował się w jego realizację. Poziom specjalistów z polskiej strony najlepiej obrazuje anegdota dotycząca podstawy oskładkowania. Cała sprawa rozpoczęła się kilka lat przed wdrożeniem 'reformy'. Dynamicznie rozwijający się rynek ubezpieczeń na życie skutkował pojawieniem się wielu emerytów dorabiających sobie w roli agentów ubezpieczeniowych. Istniały przy tym limity dochodu, jaki mogli oni osiągnąć nie tracąc prawa do emerytury. Emeryci pilnowali tych limitów skrupulatnie. Czekała ich jednak niespodzianka. ZUS kierował się w swych działaniach instrukcjami Prezesa, w których dochód traktowano tak - jak przed wprowadzeniem PIT (czyli dla ZUS dochód=przychód). Po długich bataliach Sąd Najwyższy uznał jednak, że ustawa jest ważniejsza od instrukcji (niesłychane!). Nawiasem mówiąc - przedsiębiorcy którzy także płacili dotąd od dochodu-przychodu weszli na drogę sądową o zwrot nadpłaty. Jednak tym razem sądy przyjęły dokładnie odwrotną interpretację. W każdym razie - gdy przygotowywano prawo regulujące nowy system, postanowiono zrobić z tym porządek, odwołując się wprost do ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Zgodnie z tą ustawą przychód powstaje z chwilą wypłaty wynagrodzenia. W wielu przedsiębiorstwach płaci się wynagrodzenia po zakończeniu miesiąca. Były takie w których skorzystano z okazji i przesunięto wpłatę. W ten sposób sporej ilości pracowników podarowano jedną składkę (w starym systemie naliczano ją za miesiąc którego wynagrodzenie dotyczyło). Prawdopodobnie uszczupliło to FUS o kilka procent rocznych wpływów. Trudno podejrzewać że taki był cel 'fachowców'. Tak wyszło. Podobnie jak z systemem informatycznym, dziurą budżetową i innymi 'nieprzewidywalnymi' problemami.
13. System został wprowadzony legalnie przez demokratycznie wyłonione władze
Istnieje orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego (TK K 17/00), w którym Trybunał zinterpretował konstytucyjną normę wprowadzającą społeczną gospodarkę rynkową: "Wynika z niego dyrektywa przedłożenia w razie potrzeby dobra ogólnego ponad dobro indywidualne czy partykularny interes grupowy [...] społeczna gospodarka rynkowa, o której mowa w art. 20 konstytucji, wspiera się na solidarności". Jak pokazano powyżej 'reforma' łamie zasadę solidarności i została wprowadzona wbrew dobru ogółu. Poza tym - jak wspomniałem na wstępie zmieniono zasadę na jakiej działają te ubezpieczenia. Ubezpieczenia dzielą się na grupowe (gdy następuje rozkład ryzyka pomiędzy ubezpieczonych) i indywidualne (z indywidualnym szacowaniem ryzyka). Stary system działał tak, jak ubezpieczenie grupowe. Nowy - jak ubezpieczenie indywidualne.
W swojej książce "Kapitalizm kontra kapitalizm" M. Albert (były minister finansów Francji) porównuje dwa typy ubezpieczeń: alpejskie (grupowe) i morskie (indywidualne). Te pierwsze wiąże on - nie bez powodu - z kapitalizmem nadreńskim. Jeśli konstytucyjną normę mówiącą o społecznej gospodarce rynkowej odniesiemy do tego rodzaju kapitalizmu (alternatywą jest państwo opiekuńcze, co w naszych warunkach sensowne nie jest), to należy uznać że także sama zmiana ubezpieczeń była sprzeczna z konstytucją.
Muszę w tym miejscu odnieść się jeszcze do jednej kwestii związanej ze wspomnianym wyżej rozkładem ryzyka. Paweł Pelc w dyskusji ze mną uznał, że następuje rozkład ryzyka (jak w ubezpieczeniach grupowych) w związku z tym, że ludzie żyją dłużej lub krócej niż wynosi średnia wartość przyjęta w rachunku aktuarialnym. To kompletne nieporozumienie. W ubezpieczeniach grupowych rozkład ryzyka jest związany z solidarnością między ubezpieczonymi. Na przykład w ubezpieczeniach wzajemnych od pożaru: nie wszystkim płonie dom, ale wszyscy mogą liczyć na wsparcie w takim wypadku. Jeśli chodzi o rozkład długości życia - ubezpieczony w nowym systemie niejako zakłada się z ubezpieczycielem. Żyje dłużej - jego zysk, krócej - strata. Następuje kompensata zysków i strat po stronie ubezpieczyciela. Jak w ruletce. Wygrana musi padać rzadziej niż przegrana by kasyno zarobiło. Ale przecież trudno z tego powodu mówić o jakiejś solidarności między graczami.
Inne tematy w dziale Gospodarka