Partia „Prawo i Sprawiedliwość” opublikowała swój nowy Program 2014. Jest to dokument wart odnotowania, gdyż jest w nim stosunkowo dużo (jak na polskie standardy) konkretów.
Czy zgodnie z życzeniem twórców program ten stanie się początkiem poważnej dyskusji? Pierwszym obszernym głosem w tej sprawie jest publikacja: argumenty.net/argumenty/new-rss/23-economy/634-program-pis. Poniżej zebrałem najważniejsze elementy zawartej tam krytycznej analizy programu PiS.
Ogólne wrażenie – czyli przeznaczenie i prezentacja dokumentu
Pierwsze reakcje polityków pokazują, że cel ten został postawiony błędnie. Wojciech Olejniczak stwierdził wprost, że PiS'owi żaden program nie jest potrzebny, bo ta partia nie nadaje się do rządzenia. Inne wypowiedzi były mniej ostre, ale utrzymane w tym samym duchu: dezawuowania partii.
Niestety wygląda na to, że PiS nie przygotował zupełnie strategii prezentacji swojego programu i znów mamy „wielką improwizację”. Po wejściu na stronę partii (http://www.pis.org.pl) trzeba się naszukać, aby dojść do dokumentu. Brakuje też materiałów syntetycznych, które wyjaśniałyby główne założenia, cele i strategię. Jeden z posłów zapytany przez przechylnego dziennikarza TV Trwam o kwotę przewidywanych inwestycji, nie umiał jej uzasadnić i uciekł w ogólniki. Generalnie więc trudno mówić o nowej jakości.
Propaganda, czyli gra na obcych zasadach
Minione lata pokazują, że rządząca Platforma Obywatelska jest znacznie bardziej sprawna od PiS w stosowaniu marketingu. Trudno więc zrozumieć dlaczego PiS chce grać według wyznaczonych przez PO (marnych) standardów. Cały dokument jest mieszaniną krytyki Donalda Tuska z merytorycznymi planami oraz pobożnymi życzeniami. Zwiększa to objętość dokumentu i czyni go nieczytelnym.
Dla przykładu w dokumencie czytamy, że skutkami takiej polityki [Donalda Tuska] są: bezprecedensowa w skali historycznej, wymuszona sytuacją emigracja Polaków, załamanie demograficzne oraz zadłużenie Polski na poziomie dotychczas niespotykanym.
Tymczasem szczytowa fala emigracji była w roku 2007 – na koniec tego roku 2,27 mln Polaków poza krajem (źródło). Przyczyny są więc znacznie głębsze. Pisanie takich pustych zarzutów bardzo ułatwia zadanie krytykom.
Wspomniany polityk w TV Trwam zapytany, co najtrudniej będzie wyprostować po rządach PO stwierdził, że „wszystko”. To nie jest rzeczowa krytyka. Przy takim podejściu trudno czynić zarzut drugiej stronie, gdy robi to samo.
Brakuje elementów pozytywnych. Skoro wszystko jest źle, to o czym tu dyskutować?
Obecny stan gospodarki jest wynikiem całego procesu transformacji i oskarżanie wyłącznie Tuska o wszelkie problemy nie jest intelektualnie uczciwe. A co gorsze – uniemożliwia rzetelną refleksję nad przeszłością i skuteczne poszukiwanie wniosków na przyszłość.
W dokumencie zawarto też bardzo celną krytykę patologii obecnej władzy: „Korupcja stała się niemal powszechnym „podatkiem”, znacznie podnoszącym koszty działalności gospodarczej, blokującym przedsiębiorczość, zwłaszcza małą i średnią, oraz niszczącym mechanizm rynkowy. Poważna część potencjału gospodarczego naszego kraju jest też marnotrawiona w wyniku źle funkcjonujących struktur państwa, błędnego systemu podatkowego oraz braku wsparcia dla przedsiębiorców ze strony instytucji państwowych. Ich miejsce zastąpił klientyzm”.
Jednak ta ocena ginie w powodzi innych zarzutów, które łatwo odeprzeć. Pomijam już fakt, że program partii nie powinien być budowany na krytyce, ale na pozytywnych działaniach. Skuteczną krytykę można przeprowadzić w inny sposób (na przykład promując książki Ryszarda Legutko, analizujące patologię obecnej władzy).
Donald Tusk ma sukcesy i porażki jak każdy rząd, ale usunięcie patologii pozwoliłoby uzyskać znacznie lepszy bilans. I to jest wystarczający powód, aby obecny rząd zmienić. Potrzebna jest tylko dobra alternatywa. Czy analizowany dokument wystarczy, by przekonać wyborców, że mają do czynienia z taką alternatywą?
Sprawy fundamentalne
Twórcy programu zapewniają, że jego realizacja umożliwi szybszy rozwój kraju. Spór powinien jednak dotyczyć tego, na czym powinien polegać ten rozwój. Wzrost PKB to nie jest wystarczająco precyzyjny wskaźnik. Różnice między partiami nie wynikają z deklarowanych chęci zwiększania PKB. Aby być sprawiedliwym, należy stwierdzić, że wiele z takich fundamentalnych różnic w dokumencie się pojawiło. Jednak brak jest głębszej refleksji na ten temat.
1. Neoliberalizm.
W dokumencie piętnuje się Donalda Tuska jako liberała. Poza ogólnikowym zarzutem braku doceniania wspólnoty narodowej pojawia się jeden konkretny zarzut: dążenie do wyprzedaży majątku narodowego, która stała się niemal manią prywatyzacyjną. Bez wątpienia można naszą prywatyzację uznać za patologiczną, ale to jest temat wymagający o wiele szerszego potraktowania. W kontekście liberalizmu należy stwierdzić, że błędy prywatyzacji są jedynie skutkiem przyjętych założeń.
Wiele lat temu ukazała się książka „Kapitalizm kontra kapitalizm”, która wyznaczała dość dobrze alternatywy rozwoju. Mamy wybór pomiędzy liberalnymi zasadami Anglosasów, albo zgodnym z Katolicką Nauką Kościoła kapitalizmem nadreńskim. Ta różnica prowadzi do wyboru ekonomii struktur (polityka prowadzona dla doba autonomicznej gospodarki) albo ekonomii ludzkiego działania. Można po jednej stronie postawić Miltona Friedmana i Margaret Thatcher a po drugiej Erharda, Hayeka i Jana Pawła II. Pomimo jasnej deklaracji – nie widać konsekwentnej akceptacji ekonomii ludzkiego działania.
2. Zasada pomocniczości.
Odrzucenie liberalizmu musi się wiązać z wyborem między swobodą działania w duchu zasady pomocniczości , albo silnym interwencjonizmem i związanym z tym etatyzmem. Autorzy programu chyba kompletnie tego nie rozumieją, gdyż wszystkie te trzy postawy są w nim wymieszane. Przeważa niestety interwencjonizm, który prowadzi do nadmiernego różnicowania podmiotów i naruszania zasad wolności gospodarczej.
3. Monetaryzm.
Istnieje silny związek między liberalizmem a monetaryzmem. Można wręcz stwierdzić, że monetaryzm jest dziełem liberałów (z Friedmanem na czele). Jego przyjęcie prowadzi do sytuacji, w której niesprawność systemu finansowego przenosi się wprost na realną gospodarkę. W szczególności dominacja finansjery może ograniczać swobodę działania. Wykonywane są tylko te działania, na które zezwolenie daje bank (w postaci kredytu). Oszczędności naszych przedsiębiorstw należy z tego punktu widzenia ocenić pozytywnie, a nie zastanawiać się jak je „uruchomić”. Polski system finansowy jest patologiczny nie dlatego, że jest zdominowany przez obcych, tylko dlatego, że oferowane stopy kredytów czynią większość inwestycji absurdalnymi. Dominacja obcych podmiotów może być jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy. Ale tym bardziej proponowane zachęty i usprawnienia nie będą skuteczne.
Najważniejsze problemy polskiej gospodarki.
Czy program PiS jest istotnym głosem w toczącej się dyskusji dotyczącej fundamentalnych problemów, z jakimi mamy do czynienia?
Dokonana analiza pokazuje, że spośród 5-ciu zidentyfikowanych problemów, program PiS koncentruje się na dwóch: korupcji oraz wzroście nierówności. Poniżej wyliczyłem wszystkie 6 problemów – traktując program PiS bardziej jako pretekst, niż źródło informacji.
1. Polityka postkolonialna.
Gdyby nagle do Polski przeniesiono montownie (z gotowych komponentów) urządzeń Apple – nasz PKB wzrósłby znacząco. Gdyby te montownie działały w ten sposób, że różnica między wartością eksportu gotowych urządzeń a wartością importu komponentów pozwalała jedynie na utrzymywanie załogi na minimalnym poziomie, to czy należałoby taki wzrost uznać za sukces?
W ubiegłym roku zagraniczne koncerny otrzymały z Polski 7,9 mld euro dywident. Jeden z banków uzyskał prawie miliard zysku. Jeśli zestawimy inflację i oprocentowanie lokat z oprocentowaniem kredytów, to nie ma się czemu dziwić. Do zmiany tej sytuacji nie wystarczą deklaracje opodatkowania banków i wspierania drobnego biznesu. Potrzebne jest konsekwentne realizowanie modelu gospodarki w którym docenia się wartość pracy (ekonomia ludzkiego działania). Konsekwencje mogą być widoczne na przykład w systemie podatkowym (opodatkowanie zysków z kapitału zamiast opodatkowania pracy, podatki płacone lokalnie – w miejscu wykonywania produkcji itd...).
2. Polityka monetarna i zadłużenie.
Powszechne zadłużenie dotyczy także naszego kraju. Duże zadłużenie przekłada się na koszty obsługi tego długu, które uniemożliwiają zrównoważenie budżetu i pogłębiają problem. Nie można winy za taki stan rzeczy zwalać wyłącznie na nieroztropność Donalda Tuska z ministrem Rostowskim. Trudno wskazać alternatywny sposób uzyskania tak zwanego wkładu własnego, warunkującego wykorzystanie funduszy UE. Drugim ważnym czynnikiem generującym zadłużenie jest system finansowy, w którym Polska się znalazła. W jego ramach Polska finansuje USA kwotą aż $32mld(około 100mld PLN). Ten system finansowy jest elementem polityki postkolonialnej realizowanej przez USA i należy zdać sobie sprawę. To ma proste konsekwencje w konieczności przeorientowania naszej polityki zagranicznej. Polska nie może czuć się w UE jak ciało obce, bo zmierzenie się z tak wielkimi problemami w pojedynkę nie jest możliwe.
Nie znaczy to, że sami nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Konstytucyjna zasada braku możliwości finansowania deficytu budżetowego emisją pieniądza jest w obecnej sytuacji bardzo kontrowersyjna. Nie chodzi przecież o to, by rząd poza wszelką kontrolą generował inflację. Wspomnianą zasadę można obejść wykorzystując BGK (pewne działania ministra Rostowskiego wskazywały na takie chęci). Zrównoważony budżet w obecnej sytuacji może być jedynie długofalowym celem.
Sposobem na minimalizację wpływów monetaryzmu może być rozwój bezgotówkowych systemów płatności (w tym walut komplementarnych). Chodzi o to, żeby obrót gospodarczy nie był blokowany przez banki realizujące inne cele, niż rozwój gospodarczy Polski.
3. Problemy demograficzne i społeczne.
Dokument PiS w sposób jawny łamie podstawową zasadę społecznej gospodarki rynkowej: to aktywność gospodarcza obywateli ma służyć zaspokajaniu potrzeb społecznych. Takie stanowisko skutkuje całym katalogiem działań interwencyjnych państwa, które trudno ocenić jednoznacznie. Z jednej strony nie ma sensu doktrynerski zakaz jakichkolwiek interwencji, ale z drugiej strony każde wsparcie podmiotów lub grup społecznych rodzi niebezpieczeństwo wzrostu nierówności, wzrostu fiskalizmu i sprzyjania działaniom nieefektywnym. Zgodnie z zasadą pomocniczości należy w pierwszym rzędzie umożliwić działanie ludziom w skali lokalnej. Lokalną walutą mogą być talony umożliwiające obrót lokalnymi produktami u usługami. Taka waluta może być użyta do wynagradzania działań, które obecnie umykają ekonomii (jak wychowywanie dzieci). Aby to nie powodowało kreowania pustych pieniędzy, musi być związane z systemem podatkowym, którego ważnym elementem są podatki lokalne. To obecnie może wyglądać jak political fiction, ale historia bitcoina pokazuje, że alternatywna ekonomia przestała być domeną marzycieli.
4. Korupcja i oszustwa gospodarcze.
Problem korupcji i braku uczciwości jest o wiele szerszy, niż wskazany w dokumencie PiS problem „podatku korupcyjnego”. Przestępczość gospodarcza jest związana z nielegalnymi transferami. Według raportu GFI nielegalne transfery kapitału z Polski wynoszą prawie 5mld USA rocznie, a wartość skumulowana za 10 to blisko 50mld. Innym problemem jest wpływ oszustw na wspomniany problem wysokiego oprocentowania kredytów. To się wprost przekłada na zdolności inwestycyjne naszych przedsiębiorstw. Im więcej oszustw, tym bardziej restrykcyjna polityka banków. To jest oczywiste i błędem byłoby zakładanie, że polityka bankierów wynika głównie z ich pazerności.
Walka z korupcją jest jedynym z dwóch pośród omawianych problemów (drugiego dotyczy punkt następny), co do którego pozycja PiS jest klarowna. Polityka tej partii znalazła odzwierciedlenie we wspomnianym raporcie GFI, który pokazuje gwałtowny spadek poziomu oszustw w latach 2005-2007. Jednak nawet wobec tak niezaprzeczalnego sukcesu przydałaby się refleksja nad popełnionymi błędami. To nie tylko fatalne rozgrywanie tego w mediach. Przede wszystkim chodzi o brak determinacji w wyjaśnieniu społeczeństwu wagi problemu i uzyskaniu powszechnej aprobaty dla takich działań. Te błędy są powielane obecnie. Likwidacja szarej strefy nie jest możliwa jedynie poprzez działania restrykcyjne. Najpierw należy sprawić, aby działania w pełni legalne były po prostu możliwe (nie mówiąc już o opłacalności). Bez likwidacji podatku w postaci składek ZUS to możliwe nie będzie. Propozycje PiS w tym względzie są po prostu nie wystarczające. Drugim problemem jest koszmarne prawo gospodarcze. Tego potworka już naprawić się nie da. Konieczny jest reset w postaci kodeksu prostych zasad, możliwych do zrozumienia i stosowania przez każdego – bez strachu, że nieświadomie łamiemy prawo.
Reasumując walka z patologiami musi być kompleksowa i stanowić integralną część całej polityki gospodarczej opartej na konsensusie społecznym. Tylko wtedy możliwe jest uzyskanie masowego poparcia i – co ważniejsze – zaangażowania społeczeństwa.
5. Wzrost nierówności i metropolizacja
Bez wątpienia trafną jest diagnoza zawarta w programie PiS, że mamy do czynienia z alternatywą między polityką zrównoważonego rozwoju i polityką metropolizacji. Dokonująca się zmiana zasad polityki gospodarczej UE jest próbą pogodzenia tych dwóch alternatyw. Tego niestety w dokumencie PiS nie zauważono. To nie jest jedynie kwestia lepszego zakorzenienia stanowiska partii w istniejących realiach. Rząd neguje oczywiste konsekwencje prowadzonej polityki, wskazując na programy spójności. W tej sytuacji konieczna jest głębsza refleksja nad przyczyną nieefektywności działań i ich konsekwencją. Pojawiające się w naszym państwie tendencje odśrodkowe nie są wynikiem braku patriotyzmu, ale polityki okupacyjnej, prowadzonej przez władze centralne wobec peryferiów. Właśnie odkryto gigantyczne złoża gazu ziemnego na Podkarpaciu. Czy ktokolwiek sądzi, że będzie to miało wpływ na rozwój tego biednego regionu? Czy trzeba lepszego uzasadnienia słuszności określenia „okupacyjny”?
Określenie „koncepcja polaryzacyjno-dyfuzyjna rozwoju” nie występuje w oficjalnych dokumentach rządowych i unijnych. Jego używanie może wprowadzać niepotrzebne problemy komunikacyjne. Odnoszenie się wprost do wspomnianych dokumentów bardzo podniosłoby poziom merytoryczny dyskusji.
Kolejnym problemem jest brak konsekwencji. Autor wspomnianego określenia Maciej Bukowski słusznie zauważył, że koncepcja polaryzacyjno-dyfuzyjna jest tożsama z koncepcją „lokomotyw”. A w dokumencie PiS wyraźnie wskazuje się na kilka takich lokomotyw. Skoro błędna jest sama koncepcja, to nie można sporu sprowadzać do tego, czy lokomotywą rozwoju mają być metropolie, czy określone branże przemysłu.
Deklarację „rozwój powinien być udziałem wszystkich regionów i miejscowości Rzeczypospolitej” należy przyjąć z radością. To jednak jest bardzo trudne i wprost wiąże się z koniecznością właściwego ukształtowania polityki klastrowej. Dokument PiS wprost odnosi się do tego zagadnienia: Lokalny potencjał jest ważnym zasobem, który może i powinien być wykorzystany dla rozwoju. Przykładem może być „dolina lotnicza” na Podkarpaciu, czy „dolina mleczna” na Warmii i Mazurach. Synergia tych lokalnych potencjałów zbuduje wielki potencjał rozwoju Polski.
Problem w tym, że powyższe dwa przykłady są całkowicie odmienne. W przypadku Doliny Lotniczej pojawia się problem wspierania przez polskie władze zagranicznych koncernów tam usytuowanych.
Jeszcze większe wątpliwości budzi zapewnienie: „Stworzymy program rządowy promujący polskie marki lokalne i obejmujący preferencje podatkowe, administracyjne oraz pomoc marketingową”.
Czy rzeczywiście to powinno być zadaniem rządu?
Bez wątpienia polityka klastrowa jest jednym z kluczowych elementów nowoczesnej polityki gospodarczej. Dobrze więc, że została ona (choć w tak niepełnej wersji) uwzględniona w dokumencie PiS.
Pełne opracowanie można pobrać w postaci PDF: http://ww.argumenty.net/download/pis_program_gospodarczy2014.pdf
Inne tematy w dziale Gospodarka