Józef K Józef K
701
BLOG

Pseudonimy, anonimy i nicki. Sprawa kataryny.

Józef K Józef K Kultura Obserwuj notkę 11

W epoce przedkomputerowej, a także obecnie, wiele artykułów, felietonów i książek było i jest pisane przez autorów pod pseudonimami, które były albo powszechnie znane (jak Kisiel) albo nie (jak mityczny dr J.P. Zajączkowski, którego "twórczość" zabawnie opisywał kresowy kawalarz i mistrz polskiego słowa Melchior Wańkowicz). W historii znane są publikacje, publikowane przez autorów pod pseudonimami w obawie przed odpowiedzialnością karną (jak początkowo Voltaire, a także wielu autorów publikacji politycznych w Polsce w czasach PRLu). W obecnej epoce również niektóre książki bywają publikowane pod pseudonimami, gdy autorzy ze względów osobistych nie chcą publikować swego nazwiska (jak niektórzy autorzy powieści kryminalnych).  Ten obyczaj jest znany i zazwyczaj nie jest kontrowersyjny w ocenie.

Anonimy z reguły są kojarzone z wrednymi i złośliwymi donosami anonimowych autorów na inne osoby, wymieniane już z nazwiska. Są one zazwyczaj kierowane do WŁADZY, czy to politycznej, czy zawodowej, czasami również w sferze osobistej (np. donos do męża że żona go zdradza). Zazwyczaj mamy do czynienia z zazdrością, złośliwością, nie rzadko podłością, a celem anonimu często jest wyrządzenie komuś krzywdy. Dlatego jest to generalnie zjawisko potępiane społecznie. Pamiętam, jak w czasach PRLu zdarzało się, że mój ówczesny szef (nieodżałowany profesor Józef Kosacki w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku) otrzymywał anonimy kierowane przeciwko mnie. Prosił mnie wtedy do siebie, informował że "takie coś" otrzymał, poczym na moich oczach darł anonim i wrzucał do kosza.

Anonimy otrzymywał również znany poeta Konstanty Ildefons Gałczyński. W 1948 roku napisał on wierszyk "ŻYCZLIWY" & "KOLEGA", którego nie mogę nie przytoczyć:

Czym ja się karmię,
pyta mnie pani?
Ostatnio stale
anonimami.

Piszą i piszą
liścik po liście
anonimaści,
anonimiści;

jeden wygraża,
drugi ostrzega,
dzisiaj: "Życzliwy",
jutro: "Kolega",

pojutrze znowu
nowy ekspresik:
"Prawdziwy Polak"
albo "Rówieśnik",

"Sobieski", względnie
"Biała Panienka"
i: "Czarny Piotruś",
i: "Czarna Ręka" -

że świętym gniewem
naród się trzęsie,
że coś tam w "Szpilkach",
że coś tam w "Gęsi",   
(Teatrzyk "Zielona Gęś" - JK)

że głuchy pomruk
idzie w narodzie
i że kijami
i że po mordzie.

A je te listy,
Drogi Eryczku,    
(Eryk Lipiński - JK)
wieszam na takim
ślicznym haczyczku -

i kiedy rankiem
odemknę ślepki,
natychmiast zdążam
do tej izdebki,

wygodnie siadam,
marzę o gwiazdach
i o anonimistach,
i o anonimastach.

Potem, dla zdrowia
otworu mego:
z wierzchu "Życzliwym",
głębiej "Kolegą".


**********************************
W epoce Internetu pojawiły się blogi, które stanowią platformę internetowych wypowiedzi i dyskusji, dzisiaj już dostępną praktycznie dla każdego człowieka z komputerem. Na blogach autorzy występują albo jawnie (z podawanym imieniem i nazwiskiem), albo niby-anonimowo (gdy autora można łatwo zidentyfikować), albo anonimowo (gdy identyfikacja danych autora wypowiedzi jest trudna, czy niemal niemożliwa). W wypowiedziach anonimowych autorzy podają identyfikatory w postaci różnych "nicków" lub "ksywek", czasem nawet zabawnych.

I teraz dochodzimy do istotnych kwestii, związanych z niedawną "sprawą kataryny". Trzeba odpowiedzieć na kilka pytań.

1. Czy bloger może wypisywać wszystko co zechce? Oczywiście nie, istnieje oczywisty szlaban na treści wulgarne i obelżywe - takie wypowiedzi usuwa administrator albo adresat. Na tej samej zasadzie nie mogą być publikowane teksty, które naruszają przyjęte zasady społeczne, na przykład tolerancję rasową.

2. Jak trafnie pisze Wojciech Sadurski "anonimowość ma swoje minusy – do ktόrych należy przede wszystkim sprzyjanie nieodpowiedzialności za słowo". Rozumiem także irytację Marcina Króla, choć jego radykalnych ocen nie podzielam. Jak więc zdefiniować granicę, po przekroczeniu której uważa się, że naruszone zostały zasady dopuszczalnych anonimowych wypowiedzi? Czy bloger ma prawo do absolutnej anonimowości?

Tę granicę zdefiniowałbym tak: jeśli wypowiedzi anonimowego blogera stanowią oskarżenia prawne konkretnych osób, lub gdy takie wypowiedzi są obraźliwe dla tych osób w sensie prawnym, to zasłona anonimowości nie powinna istnieć. Uważam, że takie zastrzeżenie powinno istnieć w regulaminie każdego bloga i gdy administrator dostrzeże jego naruszenie, wówczas powinien zwrócić się do anonimowego autora z wnioskiem o podanie w blogu własnych personaliów z uprzedzeniem, że w przypadku odmowy dana wypowiedź zostanie usunięta z blogu. I przy braku reakcji takie wypowiedzi powinny być usuwane.

ANONIMOWOŚĆ NIE POWINNA BYĆ BEZWARUNKOWA, ALE NIE WOLNO PUBLICZNIE UJAWNIAĆ PERSONALIÓW AUTORÓW ANONIMOWYCH BEZ ICH ZGODY LUB NAKAZU SĄDOWEGO.

Owa "cienka czerwona linia" bywa czasem kłopotliwa w doprecyzowaniu. Znany przewrotny przykład takiej wypowiedzi, to "Minister Andrzej Iksiński przestał bić swą żonę" (dalej następuje treść i anonimowy nick). Dodanie na początku słówka "podobno" lub "prawdopodobnie" nie zmienia jednak  W ZAMYŚLE obraźliwego tekstu.

3. Jak w tym świetle wygląda "sprawa kataryny"? Autorka zasłynęła świetnymi tekstami, to jest znakomita publicystyka. Zawsze czytałem jej teksty z wielką satysfakcją. Ostatni przypadek jest jednak nieco kontrowersyjny. Autorka w poście z 10 maja pisze bowiem

"jestem dziwnie przekonana, że lada dzień informacje Newsweeka się potwierdzą i okaże się, że minister sprawiedliwości kolejny raz minął się z prawdą"

Fakt publicznego zarzutu kłamstwa (i to "kolejnego") kierowany do osoby publicznej przez anonimową blogerkę budzi zastrzeżenia. Pomijam fakt niepotrzebnej nadwrażliwości ministra. Jednak co by nie mówić, nieudokumentowany zarzut kłamstwa stanowi insynuację, a jeśli się to robi anonimowo, to już jest problem. Przy całej sympatii do kataryny, to nie uchodzi. Jeśli chce ona działać jako dziennikarz śledczy przeciw konkretnym osobom i stawiać im zarzuty personalne, to należałoby to robić jawnie.

"Dziennik" de facto ujawnił dane personalne kataryny i rozpętał niesmaczne gierki medialne. Nie czytuję tej gazety już od dawna, więc trudno mi wchodzić w szczegóły. Tym niemniej jedna rzecz wydaje się istotna: "Dziennik" nie miał prawa ujawniać personaliów kataryny.

Wniosek: my blogerzy, szanujmy swe prawo do anonimowości, ale szanujmy również prawa innych ludzi. Możemy krytykować ich poglądy i udokumentowane fakty, ale bądźmy ostrożni w ferowaniu sądów personalnych.

Komuniści wyznawali zasadę "obrzucaj błotem śmiało (wroga klasowego), zawsze coś zostanie". Nie naśladujmy komunistów.

Józef K
O mnie Józef K

Józef K.: wszechstronne zainteresowania, zdecydowane poglądy, liberał Kontakt Witryna internetowa

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Kultura