kaminskainen kaminskainen
3831
BLOG

Kiełże, raki i krewetki

kaminskainen kaminskainen Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Kiełże to bodaj najpospolitsze nasze skorupiaki wodne (w ogóle skorupiaki lądowe to rzadkość, a jednym z tych nielicznych jest pospolita stonoga - szary "robal" żyjący pod kamieniami i w szczelinach murów). Jest to istny drobiazg, z którego istnienia znów mało kto zdaje sobie sprawę (poza przyrodnikami i wędkarzami). Kiełż widziany w wodzie, w przybrzeżnych trawach w jeziorze albo w piaszczystym strumyku leśnym, wygląda trochę jak miniaturowa rybka; w każdym razie nie wiadomo z początku za bardzo, co to jest. Trzymany na dłoni skacze próbując uciec, zwijając się i rozprostowując. Mozna mu się jednak przyjrzeć: okazuje się czymś w rodzaju miniatury krewetki z tymi swoimi segmentami skorupiaczymi, punkcikami oczek, czułkami i z całym tłumem ruchliwych nóżek. Tymi właśnie odnóżami wiosłuje w wodzie, poruszając się w niej jako tako zwinnie. Ciało ma przy tym charakterystycznie bocznie spłaszczone. Długi jest na centymetr, półtora, ewentualnie dwa; ubarwienie zmienne, w zależności od otoczenia i może gatunku: od szaro-popielatych, poprzez wszelkie odcienie zielonej zgnilizny, aż do rudego i nawet pomarańczowego (np. w Sanie jest ponoć pełno pomarańczowych kiełży).
Jest ważnym składnikiem pożywienia ryb, i to chyba wszystkich możliwych gatunków (szczupaki? ależ tak - małe, lub wygłodniałe). Nie jest jednak u nas szczególnie popularną przynętą (a w Rosji - jest! nawet nazwa mormyszki wzięła się od kiełża - po rusku mormysz) - a sam przekonałem się, że w awaryjnych sytuacjach, gdy robaka brak, potrafi okazać się bardzo skuteczny (podobnie, jak małe pijawki oblepiające kamienie wyciągnięte z wody - warto o tym pamiętać). Za to w muszkarstwie kiełż należy do najczęściej imitowanych organizmów wodnych - obok larw chruścików; dociążony ołowianą lametą "kiełżyk" to często pierwsza mucha, którą się samemu zrobiło. Najlepsze rude i pomarańczowe, na zimę wściekleróżowe i malutkie.
Jest też kiełż świetną karmą dla ryb akwariowych - choćby dla pielęgnicowatych i okonków, tudzież wszystkiego bardziej wyrośniętego. Trzeba jednak uważać, bo można zataszczyć do akwarium nieciekawe pasożyty. Tak czy siak z kuzynem kiełże'śmy pozyskiwali, skacząc zimą przez strumyki spływające z Puszczy Bukowej pod Szczecinem. Najwięcej ich zawsze było u samego źródła - tam mając akwarystyczną siateczkę można kiełży ułowić do woli.
Skoro już o źródłach mowa - odnotowałem kiełża także w położonej dość wysoko studni, odległej od wszelkich wód powierzchniowych (było to w górach, blisko Zbiornika Czorsztyńskiego - dokładnie, na Hoborgu). Nie jest to żaden cud - kiełże przenikają do wód podziemnych, a jak juz "przenikają" w jednym miejscu, to mogą i "wyniknąć" w innym. A choćby i w studni. Ale ciekawostka jest. (Kiełż zamieszkujący pospolicie wody podziemne to studniczek; jest duża szansa, Czytelniku, że roją sie i gdzieś pod Tobą; pozostałe najpospolitsze gatunki to kiełż zdrojowy i kiełż bałtycki).

Raki... Były dwa duże, rodzime gatunki: szlachetny i błotny, ludowo zwane, za sprawą różnic w budowie szczypiec, krawcem i szewcem. Podobno niebo w gębie, ale nie jadłem. Kiedyś, kiedyś w Dunajcu raki szlachetne widziałem. Gatunek w zasadzie utracony (dotyczy i krawca, i szewca) - z jednej strony spadek jakości wód, owszem. Nie doprowadził on jednak do zaniku takich wrażliwych gatunków, jak sieja, sielawa czy lipień; owszem, zasięg ich występowania się zmniejszył, liczebność spadła - ale do wyginięcia całych gatunków ryb jest daleko (blisko za to - w przypadku strzebli, piskorza czy certy, w mięszywojniu przodującej ryby konsumpcyjnej). Co zatem z rakami? Otóż wytępiła je tzw. dżuma racza, choroba pasożytnicza na którą nie ma lekarstwa. Przyszła z ameryki, w przeklętych wodach balastowych statków. Na amerykańskie raki nie działa zabójczo - wykończyła za to europejskie. Ich miejsce z kolei zajęły amerykańskie raki z importu - u nas jest to niewielki rak pręgowany, zwany też amerykańskim. Kiepski to zamiennik raków europejskich. Na dodatek jest nosicielem raczej dżumy - więc trudno marzyć o powrocie wielkich, rodzimych raków. Podobno w Norwegii poczyniono jakieś obiecujące próby; próbuje się i u nas, zaracza się jakieś nowe zbiorniki typu głębokie wyrobiska z czystą wodą - oby coś z tego wyszło. Zdarzają się jednak niespodzianki - pewien Wrocławianin opowiadał mi, że są raki szlachetne w górnym biegu pewnej okolicznej rzeczki. pokazywał mi nawet zdjęcia tej rzeczki, nazwę też podał. Ma tam kawałek ziemi, na którym organizował jakieś zajęcia przyrodnicze dla dzieci.

Krewetki - i znów ta czarna dziura! Powiedzcie Polakowi, że w Bałtyku, na naszym wybrzeżu, pospolicie występują trzy gatunki krewetek, a zobaczycie, co to znaczy głupia mina. I pytam któryś raz: czego nas uczono na lekcjach biologii? Co zapamiętaliśmy z cyklu rozwojowego jeżowca, albo ze szczegółów przebiegu mitozy i mejozy? Dokładnie nic. A krewetki bałtyckie byśmy zapamiętali - tylko nie dano nam takiej szansy. Jako człek ciekawski poławiałem rodzime krewetki siateczką akwariową - w trybie złapać, oglądnąć w dłoni i w słoiczki/wiaderku - i wypuścić. Przechodzący plażowicze/spacerowicze byli nieodmiennie zadziwieni takim egzotycznym dziwadłem. A ja miałem czasem i pięć skorupiaków za jednym zaczerpnięciem, jak miejsce było dobre.
Po pierwsze, siateczką naszą, najlepiej taką szerszą (można zrobić z jakiegoś pałąka i kawałka firanki) jedziemy po piasku. Jedziemy metr, dwa, trzy, zawracamy itd. Potem piasek wypłukujemy przez dziurki - a w siatce zostaną śmieszne stworki zwane garnelami (ang. shrimp). W ubarwieniu pasują do piasku, są nawet drobniutko nakrapiane, tak jak i powierzchnia piasku ma te ciemniejsze ziarenka. Największe sztuki będą miały do 4-6 centymetrów długości, czyli całkiem konkret - drobne, konsumpcyjne krewetki ze sklepu wcale nie są większe (mówię o tych bez pancerzyków, w zalewie, sałatkowych - to są krewetki nie większe od garneli, także oczywiście jadalnej).
Wrzućmy teraz nasze garnele do wiaderka z wodą i piaskiem na dnie, a zobaczymy rzecz zabawną - garnela błyskawicznie się zakopie. Na powierzchni zostają tylko oczy i wąsy. Najzabawniejsze jest zacieranie śladów tj. wygładzanie piasku czułkami (antennae), którymi garnela "robi" jak wycieraczkami. Doprawdy pocieszne!
Garnela jest znakomitą przynętą, miejscowi wędkarze morscy mówią na nie "raczki" (miastowi używają właściwej nazwy gatunkowej). Bierze na nią wszystko, co w zasięgu brzegowego rybołowa: flądry i węgorze, leszcze i płocie...
Po drugie - znajdźmy sobie w wodzie jakieś łaty torfu i osadów, albo od razu podejdźmy do drewnianych palików. Przejeżdżamy po takim torfie czy paliku siateczką - i już mamy krewetkę (ang. prawn). Ta, w odróżnieniu od garneli, jest w zasadzie całkowicie przeźroczysta, z wyraźnymi pomarańczowymi akcentami. Będzie to zawsze albo krewetka bałtycka, albo coraz częściej spotykana krewetka elegancka, przybysz z Atlantyku. Ta ostatnia jest szczególnie ładna w kształcie i ubarwieniu. Naprawdę subtelna robota.
Wielkością nie odbiegają od garneli, zastosowanie ma również podobne.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Technologie