kaminskainen kaminskainen
222
BLOG

Bałtyk - wstęp

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 0

W ramach notek o rybach nie wolno oczywiście pominąć Bałtyku, naszego smarkozielonego morza (Joyce). Dziś będzie to tylko taka wstępna rozbiegówka, wstępne spojrzenie.

Bałtyk to morze wyjątkowo młode, małe, płytkie i niestety brudne - a to za sprawą bardzo powolnej wymiany starej wody na nową, odbywającej się przez wąskie cieśniny duńskie. Związanych jest z tym cały szereg zjawisk nasze morze charakteryzujących, z których część mam nadzieję nieźle przybliżyć.

Jest zatem Bałtyk krainą ubogą i głodną - ze względu na niskie zasolenie występują w niej tylko wybrane gatunki zwierząt typowo morskich (chodzi o ryby, ale i skorupiaki, mięczaki, jamochłony itd.), wśród krótych największe znaczenie gospodarcze mają śledzie i dorsze. Najważniejsze gatunki, typowe dla fauny Bałtyku, dają liczbę paru setek; po wliczeniu gatunków bardzo rzadkich, bywających w Bałtyku wyłacznie od przypadku (wśród najbardziej nas interesujących ryb - np. czarniaki i labraksy), dobijamy ponoć w pobliże tysiąca. Oczywiście większość z tego to rozmaite skorupiaki planktonowe i inne wypławki czy niesporczaki, ledwie widoczne gołym okiem. W tych wyliczankach chodzi wyłącznie o uświadomienie sobie tego, jak bardzo Bałtyk różni się choćby od Morza Północnego: w tym ostatnim ilość biomasy w jednostce pomiarowej jest pięciokrotnie większa, niż u nas! Nie dziwi nas zatem szczególnie fakt, że spacerując po plaży w Norwegii co rusz widzimy w wodzie do kolan czmychające flądry wielkości kartki A4 - a u nas za bardzo nic nie widać, tylko piasek i woda. Obok tej naturalnej ubogości Bałtyku istnieje chyba jednak jeszcze inna przyczyna: przełowienie. Pewien rybak w wywiadzie telewizyjnym opowiadał o swoim ojcu, też rybaku, który zapewniał, że co jak co - niech się dzieje, co chce - ale fląder to u nas nie zabraknie! A tymczasem minęło parędziesiąt lat - i fląder jest żałośnie mało w porównaniu ze stanem dawniejszym. Podobno fląder naprawdę było zatrzęsienie. Wędkarze morscy z dłuższym stażem opowiadają, że dawniej flądra była pewniakiem - po prostu brała zawsze, tylko żeby flauty nie było, bo wtedy nic nie bierze.

Co do wędkarzy - utkwiła mi w pamięci refleksja pewnego ichtiologa i wędkarza, założyciela jednego z naszych prężnie działających towarzystw przyjaciół rzek - o tym, jak komuna skutecznie ludzi odcięła i odwróciła od morza. O morzu należało tylko śpiewać na apelach - ale już nad nim samym o określonej godzinie straż graniczna wypraszała ludzi z plaży! Zaś wędkarzom udstępniono Bałtyk dopiero po 89. roku, w związku z czym Polacy wciąż dopiero uczą się łowić w morzu, rozróżniać gatunki fląder, zbierać krewetki na przynętę. Dowiadują się od Niemców i Duńczyków (a czasem od rodzimych rybaków), że leszcz dobrze bierze w czerwcu, a troc chodzi przy brzegu jesienią i wiosną. Że łosoś to tylko z solidnej łodzi, na trolling. Że belona nie tylko na robala i fileta, ale i na muchę.

Wracając do gatunków bałtyckich - wspomniałem właśnie słodkowodnego leszcza. No właśnie - morze nasze zaliczamy do wód raczej słonawych, niż słonych, w związku z czym ryby słodkowodne znajdują w nim dobre warunki do życia, a nawet rosną większe, niż gdziekolwiek indziej. Podobno morscy moczykije wyciągają regularnie leszcze przekraczające wszelkie normy medalowe i rekordy krajowe. Podobnie ogromnieją w morzu płocie. Wszystkie morskie karpiowate płyną na tarło do rzek, którym to zwyczajem upodabniają się do troci i łososi. Są to po prostu wędrowne populacje, na wzór troci będącej wędrowną formą pstrąga. Łatwiej chyba wyliczyć ryby słodkowodne, których na pewno w morzu nie spotkamy (sum? karp?), niż te, które w nim żyją. Legendarne są dorodne okonie i sandacze, a także wielkie, pasione na śledziu szczupaki i bolenie. Podobno te ostatnie osiągają nawet 20 kg wagi, a o szczupakach nawet nie wspomnę (mówi sie i o półtorametrowych). Za to najbardziej mnie zaskoczyła informacja o morskiej populacji LIPIENIA. Opowiadał mi o niej wspomniany ichtiolog, gdy spotkaliśmy się na rybach. Podobno trafiają się miejscowym wędkarzom na Świnie, ci jednak biorą je za sieje.

Sieja to osobny i ciekawy temat. Wędrowna, morska sieja ma się jako gatunek krucho, ale w zatokach Pomorskiej i Gdańskiej przetrwały całkiem silne populacje. To te ryby kupujemy zwykle w sklepach w stanie uwędzonym - polecam, rarytas pierwszej klasy. Żywią się skorupiakami i pojawiają się blisko brzegu (wędrując na tarło), jednak dla wędkarzy są nieuchwytne. Miejscowi łowiący z falochronów mówią, że sieja piękna się kręci, ale na nic toto nie bierze - pewną nadzieję pokładamy w muchach imitujących skorupiaczki. Co ciekawe, ta szlachetna ryba ma wygląd najpospolitszy z możliwych - wyróżnia ją tylko mała płetwa tłuszczowa. Osiadłe sieje znane z głębokich jezior polodowcowych mają zaś być reliktem epoki lodowcowej.

CDN.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości