kaminskainen kaminskainen
272
BLOG

Tour de Płonia (cz. II)

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Tekst Tour de Płonia rozpada się sam z siebie na dwie połówki: tour od Miedwia do źródeł to jeden dzień z życia, a tour od Miedwia do ujścia to całe lata, kawał życia. Tym bardziej uzasadnione jest w tym drugim przypadku podróżowanie wybalansowane, czaso-przestrzenne: w mierę możliwości z biegiem rzeki, ale głównie jednak z biegiem życia.

Najwcześniejsze wspomnienia, a zatem i źródło wszelkiej płoniowości, związane są dla mnie ze wspomnianym już wcześniej miejscem koło mostu w Jezierzycach. Oczywiście we wspomnieniach miejsce jest dalece wspanialsze od tego, co dziś możemy tam zobaczyć. Rzeka po pierwsze była jakby większa - zapewne ma to związek z ilością niesionej przez Płonię wody, ale i z czymś jeszcze. Gdy na kwietniowym spacerze zapytałem mojej pięcioletniej córki, czy Płonia jest jej zdaniem duża, czy mała, ona odpowiedziała z zapałem i przekonaniem: ogromna! I taka właśnie jest w moich wspomnieniach Płonia przy moście w Jezierzycach: wielka i wspaniała.

Działy się tam rzeczy dzis niewyobrażalne. Powyżej mostku, na wylocie ze Stawu Klasztornego, kręciły się klenie, nierzadko bardzo dorodne. Poniżej mostu woda rwała dziko, i było widać że dużo jej płynie: tam pod kamieniami siedziały duże, czarne miętusy. Chwilę potem bystrze wlewało sie we wspaniałą, pełną wijących się prądów wodnych, banię. Nie ma na to określenia bardziej potocznego, są to wyłącznie słowa znane rzecznym wędkarzom i kajakarzom. Taki basen na końcu bystrza nazywa się też plosem lub po prostu basenem. W środku basenu była seledynowa głębia, a od brzegów okalały go falujące włosy wodorostów. Do dziś pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie wędkarz łowiący na spławiczek na skraju tych wodorostów, w podnęconym miejscu. Naciągnął pięknych ryb - nie wiem teraz, czy były to klenie, jazie czy grube, "gruntowe" płocie. Ja ze złowieniem tam czegokolwiek miałem kłopot, jak to dziecko, zanim podrosłem głównie tylko moczyłem robaka - a ojciec szedł w dół rzeki ze spinningiem. Łowił okonie, szczupaki, trafił się kleń lub jaź. No i najważniejsze: na złotych, prześwietlonych słońcem płyciznach roiły się kiełbie i kozy, zagrzebujące się na widok człowieka w piasku.

Dziś kóz na Płoni nie ma lub prawie nie ma, od lat ich praktycznie nie widywałem. Jednak stojąc na moście w Jezierzycach dostrzeżemy jeszcze ślady dawnej wspaniałości. Nadal po dwóch stronach mostu mamy dwa różne światy - w górze uroczy i całkiem rozległy Staw Klasztorny, w dole bystrze (niestety ujęto je w karby drucianymi klatkami wypełnionymi tłuczonym kamieniem) i mniej już okazała bania; dalej nurt ginie w cieniu drzew.

Zaraz powyżej Stawu klasztornego jest drugie, podobne jeziorko przepływowe - Staw Cysterski. Oba zbiorniki są rzeczywiście stawami utworzonymi w dawnych czasach przez cystersów, którzy podpiętrzyli tam Płonię dla potrzeb rolniczych. W klasztornym łowiłem szczupaki, zwłaszcza jesienią, trafiał sie i okoń. W dawniejszych czasach, nawet późną jesienią, jakieś ryby chlapały się tam na samym środku stawu - do dziś nie wiem, jaka ryba drapieżna mogła tam w ten sposób żerować o takiej porze roku: szczupak, a może wyrośnięty kleń, który przerzucił się na pełne drapieżnictwo? Gdyby to była Odra, stawiałbym na bolenia.

Jeszcze dalej w górę rzeki, powyżej stawów, zaczęłem się zapuszczać już w czasach licealnych, wraz z kolegami poznanymi nad Płonią w Dąbiu (dzielnica Szczecina, podobnie jak Jezierzyce, będące dawniej zwykłą wioską). Po krótkim odcinku łąkowym, gdzie zwraca uwagę ujście leśnego strumienia płynącego z Puszczy Bukowej i głębokie miejsce ze starą wierzbą (tam miałem na wędce suma), wchodzimy do ciemnego lasu. Płonia jest tam ciemna i spokojna, wiele tam miejsc głębokich i nieprzeniknionych. W tamtych czasach była też dość mocno trącona (mętna), a to ze względu na spore zrzuty ścieków z Kołbacza - klarowna robiła się dopiero po przejścu przez oba wspomniane stawy, działające jak dwustopniowa oczyszczalnia biologiczna. Była to woda bardzo zasobna w szczupaki i okonie, co objawiło mi sie w pełni po upowszechnieniu się miękkich przynęt spinningowych (tzw. gum: twisterów, ripperów, żab itp.) - łowiło się tam nimi bardzo wygodnie i skutecznie.

Przygód ze szczupakami było wiele. Jedna z fajniejszych: gdy złowiłem trzy ładne szczupaki, i do tego jeszcze nazbierałem całą siatę borowików w prześwietlonym pasie lasu bukowego, z podściółką usianą konwaliami. Innego roku znalazłem tam same podgrzybki - też dobre. Największe wyciągnięte na brzeg szczupaki miały około 70 cm, ale Bóg mi świadkiem, że były tam dużo większe. Raz zobaczyłem takiego jak noga - płynął sobie majestatycznie w dół rzeki, jak kłoda. Akurat przypadkiem ściągałem swoją błystkę w jego pobliżu i obawiałem się, że ten kolos mi weźmie - zrobiłby z mojego ówczesnego sprzęciku gulasz. Płonia zakpiła sobie za mnie - w tej chwili grozy wziął mi jakiś mizerny szczupaczek, a olbrzym spokojnie sobie odpłynął. Niedawno znajomy wędkarz i rybak ze Szczecina oznajmił mi, że on nurkując na Płoni widywał szczupaki większe, niż li tylko noga - po prostu medalowe okazy jak w mordę strzelił. Nie znam przypadków ich złowienia (wyjąwszy to, co opisałem w ostatnim akapicie!), ale o spotkaniach oko w oko z takimi metrowcami już się czasem słyszało...

Fajnie było, gdy oczyścili i pogłębili króciótki odcinek rzeki pod linią wysokiego napięcia, właśnie tą w głębi lasu. Jesienią wyczesałem stamtąd kilka niezłych szczupaków, takich po 55-60 cm. Nie brały ot tak sobie: należało rzucic małym ripperkiem na lekkiej główce pod drugi brzeg, a gdzieś tak po śrdodku rzeki pozwolić mu utonąć i spływać swobodnie z prądem (słabiutkim zresztą). Co jakiś czas sprawdzałem, czy jakiś szczupak już nie siedzi. Przy standardowym przeczesywaniu rzeki po prostu nic tam nie brało. A najgłupiej to straciłem tego największego szczupaka, którego miałem na Płoni: po złowieniu jazia zrezygnowałem z przyponu stalowego, żeby złowić "więcej jazi" - no i wziął TEN szczupak. Był piękny i walczył wspaniale, a gdy juz się zmęczył - żyłka wystająca mu z gęby po prostu pękła jak niteczka. I tak dziw, że wcześniej jej nie dbgryzł - bo szczupak obcina żyłkę równiutko, jak nożyczkami - a miękkie przynęty (gumy) tnie jak zyletką.

W pewnym momencie las się kończy i zaczyna się odcinek łąkowy - i tak aż do Kołbacza. Tam trzeba łowić z lewego brzegu, bo prawy porośnięty jest niesamowitą gęstwiną zieleni, dodatkowo posplatanej jakimiś pnączami - przebijać się przez to to istny koszmar. Miałem tam na kiju szczupaki, jednego nawet ładnego, jest sporo okonia, a miejscowi łowią na robaka wyjątkowo duże... jazgarze. Im bliżej Kołbacza, tym woda była brudniejsza - stąd za często tam nie łowiłem. W lesie poniżej była już nieźle podczyszczona, a poniżej stawów w Jezierzycach - wprost krystaliczna. To modelowy przykład zdolności samooczyszczania się rzeki.

W samym Kołbaczu Płonia zachowuje swój płoniowy charakter aż do mostu, powyżej którego staje się leniwym kanałem, jakby już zapowiadającym pobliskie jezioro przepływowe - Płonno. Zaraz powyżej Płonna jest Żelewko, a chwilę dalej - Miedwie. Na tym odcinku rzeki koło Miedwia kręciły się piękne jazie i płocie, a we wrześniu można tam było złowić piękne, nawet i kilowe okonie (były tam takie głębokie doły). Zaś mój wędkarski wujek sam widział, jak złowiono tam na wędkę dużą sieję - przy czym usłyszał, że "się trafia" - ale to było bardzo dawno. Jednak jest to tak ciekawe, że nie sposób o tym nie wspomnieć.

Ja sam koło Miedwia czy w Kołbaczy nic ciekawego nigdy nie złowiłem (i rzadko tam bywałem), ale niedawno usłyszałem rzecz aż niesamowitą - u znajomego kuzyna z Kołbacza, niejakiego Cyny, był w odwiedzinach pewien koleżka, czasem dorywczo łowiący (ale rzadko i bez wielkiego zapału). Wziął więc tego swojego spina i poszedł porzucać na tej Płoni - i złowił ponad sześciokilowego szczupaka. To nie żart - naprawdę złowił metrowca w rzeczce na perę-parenaście metrów szerokiej! Jak widać, na Płoni legendarny cud może się zdarzyć nawet w czasach współczesnych. Przy tym przypuszczam, że świadomy wędkarz, wiedzący, że w Płoni nie ma takich ryb, nie miałby szans na taki bonus - takie szanse dostają wyłącznie lamerzy i nowicjusze.

CDN. - chciałem to pomieścić w dwóch kawałkach, ale nie chcę zanadto tych odcinków rozdymać - z dwojga złego, wybieram podział.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości