Kuzyn dał mi zlecenie, bym mu opisał w mailu co wiem o ichtiofaunie jez. Szmaragdowego w Szczecinie, bo zbiera właśnie informacje. Uznałem, że można z tego zrobić notkę :)
Szmaragdowe, albo popularny "Szmaragd" to dużych rozmiarów wyrobisko (czyli dziura w ziemi) wypełnione wodą. Nazwę zawdzięcza barwie wody, spowodowanej dużą zawartością węglanu wapnia. Nie jest to akwen wielki, ale jednak znaczący (ma ok. 2,5 ha) i głęboki (ponad 15 metrów, średnio ok. 8 m), położony w malowniczym wgłębieniu o zwykle bardzo stromych, zarośniętych drzewami i krzewami brzegach (na znacznej części obwodu mamy wręcz do czynienia z bardzo stromymi i wysokimi skarpami). Napełnił się wodą pewnego letniego dnia 1925 roku, zalewając czynną kopalnię - do dziś nurkowie mogą ponoć zobaczyć na dnie pozostałości sprzętu górniczego, wagoniki transportujące urobek itp. Wiadomo, że to nurkowie lubuią najbardziej.
Drugą atrakcją dla nurków są ryby. Na początek rzućmy hasło: sumy. Są ponoć dość liczne, choć zwykle nie kolosalne: powszechnie widuje się sztuki kilku-kilkunastokilowe. Już samo to pobudza wyobraźnię - a to dopiero początek. I w zasadzie wszystko, czego dowiedziałem się ze źródeł zbliżonych do miłośników nurkowania - choć o sumach, i to nawet dużych, słyszałem i z innych źródeł.
Tajemniczości tej całej i tak dość już tajemniczej imprezie (te wysokie skarpy, ta turkusowa głębia, ta puszcza ponura wokół...) dodaje fakt, że ryb tam łowić nie wolno - więc informacje o tym "co tam pływa" są z natury rzeczy fragmentaryczne i pokątne. Wiem skądinąd, że jest grupa ludzi poszukujących na własną rękę przygody wędkarskiej w tej dziwnej, głębokiej studni - i to nie bez efektów. Podobnym nimbem tajemniczości jest otoczone choćby Morskie Oko - niby wiadomo, że widać pstrągi, ale każdy wędkarz chciałby wiedzieć dokładnie, co też tam żyje. Niezwykłość samego zbiornika jest potęgowana jego niedostępnością.
Jednym z tych poszukiwaczy przygód był przed laty znajomy mojego ojca - obszedł gdzieś w latach 70-tych całe jezioro ze spinningiem i złowił tylko jedną rybę: pięknego, kilowego okonia. Od innej osoby łowiącej tam w dawnych czasach wiem, że zbiornik tętnił wówczas życiem: na stokach kręciły się całe stadka i ławice różnych gatunków rybek mniejszych, a na głębokości paru metrów, gdzie jeszcze docierało światło i wzrok wędkarza (dziś możemy o tym pomarzyć!), krążyły pilnujące tego dobytku kilowe i większe okonie. Zawsze też, według tego informatora, charakterystyczne było występowanie w Szmaragdowym słynnej rzecznej trójcy: jazia, klenia i bolenia. Tenże informator klenie tylko widywał, o boleniach słyszał, a jazia zdarzyło mu się nawet złowić - wziął na obrotówkę i miał, o ile pamiętam, 48 cm. Z tamtych i dawniejszych czasów pochodzą też opowieści o spotkaniach z niewiadomymi potworami, które wręcz porywały całe wędki - ograniczę się tylko do tej suchej informacji, gdyż staram się korzystać tylko z wiadomości z pierwszej ręki - tym niemniej fakt, że występują tam sumy pozwala postrzegać te historie jako niekoniecznie wyłącznie legendy.
Sam fakt występowania dość licznie ryb typowo rzecznych, żyjących co prawda także w jeziorach, ale jednak przepływowych (Szmaragdowe nie ma żadnych dopływów i samo jest bezodpływowe) zdaje się być, przy obecnym stanie wiedzy, efektem bliskiego sąsiedztwa rzeki Ordy i wynikającą z tego bliskością pociętego kanałami Międzyodrza (czyli po prostu terenu delty Odry). W grę mógłby wchodzić także czynnik ludzki - zawsze znajdą się eksperymentatorzy zarybiający glinianki, kacze dołki czy strumienie na własną rękę. Nie wiem jednak, czy mogłoby to być wystarczające wyjaśnienie wobec faktu, że spacerując z wieczora po tamtejszych plażyczkach możemy natrafic na całe wielopokoleniowe stadka kleni: od parunastocentymetrowych konusów do kleni kilogramowych - widziałem je wielokrotnie. Domyślam się, że większe egzemplarze są ostrożniejsze i tak łatwo się nie pokazują.
Co ja sam jeszcze widziałem? Oprócz kleni - ładne wzdręgi oraz drobne, ale atrakcyjne bassy słoneczne, przybłędy z Ameryki, które opisałem już kiedyś jako rybki wyjątkowo bystre i rezolutne. Oj, te to sobie radzą! A z czasów, gdy woda była jeszcze bardzo przejrzysta, pamiętam poruszające się w toni, niewielkie ryby koloru pomarańczowego. Pamiętam to, chyba przez samą niezwykłość tego widoku, jak sen - ale to nie był sen (są i inni świadkowie) i takie ryby jak najbardziej mogą tam być do dziś - mam na myśli ozdobną odmianę jazia, zwaną złotą orfą (orfa to po prostu jaź, można by go też nazywać z łaciny idą - jak to czynią Anglicy; obie proponowane nazwy alternatywne są wyjątkowo urodziwe!). Dziś woda nie dość, że mętniejsza, to jeszcze niższa z roku na rok; słusznie ktoś zauważył, że nie wróży to "Szmaragdowi" zbyt dobrze na przyszłość.
Czego nie widziałem? Dużych, może nawet metrowych ryb, wygrzewających się ponoć wiosną w pobliżu koron wielkich, zwalonych drzew. Ludzie mi mówili, że widzieli na własne oczy - a jako że mowa tu nie tylko o wielkich rybach, ale i o wielkich drzewach, gatunku nie udało się ustalić, gdyż ryby były zbyt daleko od brzegu. Spekuluje się jedynie - najczęściej o szczupakach i kleniach. Bo że nie są to karpie, to widać - zupełnie nie ta sylwetka. Na pewno można do tej wyliczanki dodać i bolenie. W stojącej wodzie są niezmiernie ostrożne i trudne do przechytrzenia - praktycznie nie daje się ich złowić, bo biorą tylko na bardzo delikatny sprzęt, który z kolei bez problemu zaraz po braniu zdemolują; tak właśnie podobno jest na Szmaragdowym, o tym opowiadają przypadkowo przeze mnie napotkani członkowie garstki wtajemniczonych w zagadnienie. I to tez mogą być te bolenie - to co się tam wiosną wygrzewa. Ale niestety sam nie widziałem. A właśnie chyba jest odpowiednia pora...
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości