Zdarzyło się raz jesienią, że poszliśmy sobie z kolegą wzdłuż plaży, by zobaczyć tarło troci w niewielkiej strudze uchodzącej tamże od morza. Żony nasze i dziecka zostały, nie chciały się już wlec po całym dniu wędrówek i zwiedzań. Wyprawa była udana, trocie, niewielkie, takie do 50-60 cm, kopały gniazdo tuż powyżej plaży. Z przykrością skonstatowaliśmy, że pierwszy dobry sztorm to gniazdo rozwali - no ale rybie się tego nie wytłumaczy. Cała nadzieja, że gdzieś dalej od plaży też powstały jakieś gniazda - i że może jednak nie było tamtej jesieni aż takiego sztormu.
Gdy wróciliśmy, zastaliśmy mą córke Igę ogromnie rozpłakaną - jak się okazało, nad losem flądry, która leżała na suchym piasku i jeszcze nawet dychała. Musieli ją upuścić rybacy, zaraz w pobliżu była baza. Iga strasznie się losem tego stworzonka przejęła, koniecznie pragnęła rybce zwrócic wolność - a z kolei żona jakoś nie bardzo wiedziała, za co ją złapać. Uznała, że chwycenie za ogon może jej zaszkodzić - więc czekały, aż wrócimy, a flądra dusiła się na piasku.
Ale jak już mówiłem - dychała jeszcze, gdy doszliśmy - i szybkośmy ją zanieśli do wody. Była jednak słaba i półprzytomna - i fala wyrzuciła ja znów na piasek. Zastosowaliśmy więc klasyczne sztuczne oddychanie dla ryb, polegające na tym, że stwora trzymamy w wodzie za ogon i poruszamy nim w przód i w tym, tak aby woda porządnie obmywała skrzela. Zwykle działa to bardzo dobrze i reanimowany stwór sam się uwalnia od ratownika jednym machnięciem ogona. Zrobiła to i nasza fląderka - i znikła w kipieli (to było takie zapalikowane miejsce, więc fala była stłumiona, ale woda się burzyła).
Ale jeszcze się nam pokazała. Gdyby flądra nie była bliższa rozumem raczej owadowi, niż delfinowi, to bym pomyślał, że okazała nam wdzięczność - a może i radośc z powrotu do domu: wystawiła nad wodę łebek i "posurfowała" dziarsko i efektownie przy powierzchni, by szybciej trafić na głębszą wodę. I tyleśmy ją widzieli; później Iga uważała, że ma w morzu "swoją" flądrę, którą nawet może wezwać na pomoc w pewnych sprawach. Łatwo dostrzegamy tutaj dobrze znany baśniowy scenariusz z rybą (szczupakiem najczęściej), która, niegdyś uratowana, odwdzięcza się człowiekowi.
Potem poszliśmy na bazę rybacką i kupiliśmy całą kupę wypatroszonych dorszyków i żywych wciąż fląder, i pięknego turbota z przepastną mordą. Większośc zjedliśmy jeszcze tego samego wieczora; musieliśmy je sprawiać pochyleni nad wanną. Iga już nie płakała, a apetyt miała wyborny.
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości