kaminskainen kaminskainen
64
BLOG

Przedszkole I

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Wspomnienia z wczesnego dzieciństwa są szczególnie cenne, bo mamy szansę uzmysłowić sobie, jak inny był wówczas świat. Nie w takim sensie, że czasy się zmieniają - a przynajmniej nie tylko w takim, nie głównie nawet. Przede wszystkim inaczej ten świat odbieraliśmy; był zwłaszcza wielki i zagadkowy. I tak duża sala w moim pierwszym przedszkolu była dla mnie wielkim placem zabaw, po którym biegałem w kółko jak po podwórzu, próbując po raz pierwszy w życiu ogarnąć ten oto doniosły fakt, że mam pięć lat - świetnie tę scenę i to bieganie pamiętam. Nie pamiętam za to, jak wysoko był sufit - tę przestrzeń do dziś odczuwam tak, jakby zgoła nie było sufitu; wysokość ta była wprost niebotyczna. Zapewne gdybym znalazł się tam ponownie, ujrzałbym ów przestronny pokój zabaw dzieciństwa, tego poranku życia, jako przeciętną, ciasnawą salkę, mniej więcej taką, jaką dziś widuję w przedszkolu mojej córki. Do tamtej, prawdziwej wielkiej sali  dostać się można chyba tylko we śnie - choć pewnie ścieżki są już zbyt poplątane, pokrzyżowane - albo i porwane, zupełnie ginące w gąszczu tropów.

Pierwszy dzień w tym przedszkolu też pamiętam - ten ogrom nowości i zagubienia, na które mój dziecinny umysł nie miał żadnej recepty i odpowiedzi. Pamiętam pierwszego kolegę, któremu rozwaliłem nos do krwi, i który mnie potem podrapał - został, ma się rozumieć, moim najlepszym kolegą z przedszkola. Na imię miał Grzesiek i nikt nie wierzył, że my się świetnie bawimy i kumplujemy: ja podrapany, a on z rozbitym nosem. Pierwsza koleżanka nazywała się Jola i przypadkiem mieszkała w bramie obok - widywałem ją więc jescze po latach, juz jako uczniak.

Resztę kolegów i koleżanek pamiętam dużo słabiej, choć są i wyjątki - zwłaszcza ci, którzy przeszli wraz ze mną do nowego przedszkola, gdy stare zamknięto na czas remontu. No i te przedszkolne tajemnice i sekrety - te tajne, na poły rytualne czynności małych ludzi. Dla przykładu, sekrety, inaczej niebka - czyli te papierki od cukierków kładzione w dołku, przykrywane kawałkiem szkła i zakopane - odkopywane i demonstrowane tylko wybranym, jak najlepsze obrazki z kalejdoskopu czy judasze dające wgląd do innego świata, albo i do duszy. To już nieco późniejsza historia, przyznaję - ale z pierwszego przedszkola pamiętam m.in. wymykanie się na ulicę, spokojną zresztą i bezpieczną, pałającą słonecznym blaskiem PRL-owskiej sjesty. Był to sekret dzielony z paroma kolegami; gdy nas na tym nakryto, kara była najdotkliwsza i najbardziej upokarzająca z możliwych - i w ogóle nas to nie dziwiło, była to naturalna konsekwencja złamania najstraszliwszego tabu tj. nieprzekraczalności granic wewnętrznego, przedszkolnego świata. Gdyby tabu nie było tak silne, te półminutowe eskapady nie byłyby tak ekscytujące.

Szczególnie zaś zapamiętałem dwa wiaderka z piaskiem, takie plastikowe wiaderka dla dzieci. Dwóch chłopaków zaniosło wiaderka z piaskiem w krzaki zasłaniające płot odgradzający przedszkole od ulicy. Chodziliśmy w to miejsce w napięciu, bo było to zapuszczanie się na kraj świata, naszego "ogrodu rajskiego". I nagle na tej rubieży, wręcz na widoku tych dziwnych ludzi z zewnątrz, chodzących sobie po ulicach - stały sobie dwa wiaderka z piaskiem. Niesamowite i ekscytujące. Te wiaderka tam sobie stały, a ich śmiali fundatorzy zabierali wybranych kolegów, by sobie ten sekret obejrzeli. Proszę mi wierzyć, że dla wszystkich było do pasjonujące doświadczenie.

Przyszedł czas urlopów a przedszkole zamknięto na wspomniany czas kapitalnego remontu. Gdy pewnego dnia szliśmy sobie z dziadkiem ruchliwą, brukowaną ulicą pełną wyjących tramwai (stare tramwaje z drewnianymi podłogami strasznie wyły na zakrętach - a ulica jest brukowana do dziś), dziadek nagle podszedł do jakiegoś muru zwieńczonego płotem, za którym, w krzakach, stały dwa wiaderka z piaskiem. Nikt ich nie zdążył uprzątnąć - zostały tam na wieczną pamiątkę, co bardzo mego dziadka rozbawiło. Jak zaś czułem się ja? Może dać o tym pojęcie chyba tylko fakt, że nigdy już w tym budynku nie zagościłem, że widziałem przedszkole od tej strony chyba po raz pierwszy - i że zapamiętałem te biedne wiaderka na zawsze. Nikt ich nie zdążył uprzątnąć!

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości