Wspomniałem w poprzedniej notce, że w Styrii panuje chlubny zwyczaj tłoczenia i powszechnego spożywania oleju dyniowego, mającego szereg wybitnych walorów. Walory zdrowotne są oczywiście nadzwyczajne i obejmują, za sprawą bogatego w rozmaite substancje składu, nader szeroki wahlarz skutków dobroczynnych: od wzmagania "funkcji męskich" i zapobiegania kłopotów z prostatą, do wspomagania walki z pasożytami jelitowymi. Wspaniałe są również walory smakowe, czy ściślej, aromatyczne - a najtrafniej: po prostu kulinarne.
Podobnie bogaty i miły smak i aromat miał dla mnie jedynie olej z orzecha włoskiego, pochodzącego zresztą z Persji. Kawałek przypieczonego chleba (może być z grilla, ogniska lub patelni) polanego olejem dyniowym, ze szczyptą soli, staje się przysmakiem, który raz skosztowany, na zawsze pozostaje w pamięci jako jeden ze smaków wzorcowych, elementarnych, podstawowych i ostatecznych: nie da się go z niczym porównać ani niczym zastąpić; stanowi smakową ilustrację, jeden z wzorców w moim rankingu "tego, co jest smaczne". Od jakiegoś czasu kupowałem go sobie w Kauflandzie, import z Austrii (Graz) - a ze Styrii przywiozłem sobie większą butelkę, już zresztą uszczuploną podczas biwakowania w Rumunii.
Ale dobroczynna ta esencja z pestek dyniowych ma inne jeszcze walory, które nazwałbym pobudzająco-poznawczymi, a po części nawet estetycznymi. W zależności bowiem od sposobu oglądania, substancja ta jawi się nam zupełnie inaczej - przy czym wyróżnić można co najmniej trzy sposoby widzenia oleju dyniowego.
Pierwszy widok to widok flaszki oleju, który jest tak ciemny, że wydaje się po prostu czarny, a co najmniej ciemnobrunatny. Owszem, zanurzenie w nim kawałka chleba potwierdza tę obserwację: tłusta strona kromki robi się brunatna, jakby ją w dziegciu zanurzył.
Jednak olej wylany na jasny talerz i prześwietlony promieniami słońca zdradza swój pierwszy sekret: intensywną, rubinową czerwień, bardziej jakby "zagęszczoną aż do barwy brunatnej", niż tymiż brązami "zabrudzoną". Głęboki, czerwony ton, przypominający bardzo ciemne wino.
Jednak prawdziwą zagwozdkę dostajemy na sam koniec, po spożyciu oleju rozlanego na talerzu: zostaje po nim zielona plama! Autentycznie: zielona. W odpowiednio cieńkiej warstewce olej jest zielony. Jeśli ktoś jeszcze tego nie widział, to niech leci do sklepu po ten wspaniały specyfik - i sam spróbuje. Nikt nie będzie żałował - w kuchni ten olej to rzecz zawsze cenna.
Zagadka: w jaki sposób zielony olej jest czerwony, a nawet brunatno-czarny? Czy ma to coś wspólnego z doświadczeniem z przejrzystymi, zielonymi płytkami, które, odpowiednio naskładane, zaczynają filtrować promień światła na czerwono? Czy też sekret tkwi głębiej, w molekularnej budowie izomerów zawartych w oleju dyniowym, w ich ewentualnych właściwościach optycznych?
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie