karlin karlin
243
BLOG

Szwejk czeka na husarię

karlin karlin Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Poniższy wywód ma jakikolwiek sens, jeśli w miarę przyzwoita gra w meczu z Rosją (brak oznak zgonu w drugiej połowie) nie była jedynie efektem ekstraordynaryjnej mobilizacji naszych, która skończy się katastrofą w meczu następnym. Warto również na chwilę zapomnieć o istnieniu kogoś takiego, jak Franciszek Smuda (wiem, łatwo powiedzieć).

No to pogdybajmy o tym, co trzeba i co należy.

Po pierwsze - jak znaleźć motywację?

Wbrew pozorom, to jest pytanie kluczowe. Bo do meczu z Rosją, jak to już po raz kolejny, w rozmaitych dyscyplinach sportu Polacy udowadniają, szukać jej nie trzeba. Na boisko mogłaby wybiec drużyna kelnerów z Budy Ruskiej, a i tak wiatr historii rozwiałby poły kelnerskiego fraka jak husarskie skrzydła. 

Ale z Czechami? Jak tu na serio szarżować wizję głupawo uśmiechającego się Szwejka z kuflem piwa w dłoni?

Czesi są nacją mającą w wielu dziedzinach sportu znacznie więcej sukcesów, niż Polska, ale większość z nich osiągają, jakby im na tym zupełnie nie zależało. Jakby ta szwejkowska doktryna pokładania na wszystkim "lasky nebeskiej" była rzeczywiście jednym z kanonów czeskiej kondycji. W efekcie z nimi nawet na boisku nie ma co i jak zaiskrzyć, żeby chociaż od tego poszedł ogień po pilkarskiej murawie.

Coś tu musi być na rzeczy, skoro wielokrotnie przekonali się o tym choćby czescy kibice piłkarscy. Czechy kilka razy w ostatnich parudziesięciu latach miały taką drużynę, że powinny z palcem w kuflu piwa zdobyć nie tylko mistrzostwo Europy. Ale chyba w decydujących momentach ta drużyna sama nie wiedziała po co. Podobnie jak - z innej beczki - walczące ostatnio głównie z własną nadwagą, czeskie monstrum do masakrowania piłki tenisowej - Petra Kvitova. 

W meczu ze zmotywowanym, nie tylko teoretyczną potrzebą zwycięstwa, ale z głębin pierwotnej żądzy i woli triumfu przeciwnikiem, Czesi będą zawsze na gorszej pozycji. Z nimi trzeba chcieć wygrać 3, 4:0, a nawet 3:2 lub 4:3. Natomiast nie radzę szykować się do pozycyjnej przepychanki na 1:0. W grze na wózkach inwalidzkich Czesi potrafią wykiwać dużo lepszych od nas. Na pewno przy tym nie sparaliżuje ich żaden kompleks Polski, którego oni nie mają.  

Czy taką żądzę (nie tylko pieniądza) nasi piłkarze są w stanie w sobie znaleźć? Oby łatwiej nie przyszło to Czechom. Zgodnie z uliczną mądrością, że Czechów się w Polsce lekceważy, a Polaków w Czechach nie lubi.

Po drugie - z kim na Czeskie Budziejowice?

Mimo pozorów, wynikających z częściowego, mentalnego paraliżu Rosjan w ostatnim meczu, nadal najgorszą formacją jest u nas obrona. Poza tym ten mecz musimy wygrać, więc wiadomo - ofensywa. Musimy wzmocnić to, co choć potencjalnie najlepsze wciąż, poza indywidualnymi akcjami, nie działa dobrze.

Żeby Lewandowski, nie potrafiący niestety walczyć z obrońcą twarzą w twarz, jeden na jeden, miał z kim grać, do drużyny powinien wrócić Rybus, a do drugiej linii ja bym wstawił Wolskiego. Obaj są dobrzy technicznie (podstawa gry kombinacyjnej), szybcy i potrafią zagrać niekonwencjonalnie. Gdyby Wolski zawiódł, zawsze go można w drugiej połowie zmienić.

Rybus w meczu z Grecja wcale nie grał gorzej od reszty drużyny. Miał co najmniej dwie, trzy bardzo dobre okazje, w tym świetny strzał głową, co oznacza że potrafi je mieć, a raz wyszedl na pozycję do hokejowej klepki, ale Piszczek wolał szukać głowy Lewandowskiego do cyrkowych, nieudanych akrobacji. Poza tym Rybus mógłby odciążyć prawe skrzydło, na którym Rosjanie koncentrowali połowę drużyny w skutecznej obronie.

No cóż, teraz trzeba się obudzić i przypomnieć sobie, że jest jeszcze Franciszek S., z jego kunktatorstwem, kompleksami i dozgonną (będzie go chyba powoływał nawet po swojej i jego śmierci) milością do Pawki Brożka. Gościa rewelacyjnego do kombinacyjnej gry w ataku na mecz z Lichtensteinem. 

Nic to, zawsze można, jak przed meczem z Rosją liczyć na cud.  

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości