Momentami było niestety podobnie, jak w meczu Ulki, także przecież z trenowaną do młócenia jak najmocniejszych uderzeń praktycznie z każdej piłki Amerykanką.
Tylko że tamta miała ranking 126, co na Ulkę w jej obecnej formnie wystarczyło, a grająca z Agą Madison Keys jest 52, co już na szczęście w meczu ze Starszą wystarczyło jedynie do urwania jej seta.
Ale to nie był najlepszy mecz Agi. Ona po prostu, oprócz wciąż bardzo anemicznego serwisu (znowu boli bark?), tak jak Ulka, na swobodną realizację swojej gry za często 18-latce z USA pozwalała. I stąd raczej nie przynoszący chwały wyunik - 7:5, 4:6, 6:3.
Czyżby nie ogladała, jak sobie z tego typu młodocianą młockarnią, tylko w wersji brytyjskiej (Laura Robson) poradziła ostatnio, i to dwukrotnie, nie będąca przecież w najlepszej formie Woźniacka?
Męczarnie z Keys każą się także z niepokojem zastanawiać nad tym, jak to będzie na przykład w ćwierćfinale z Na Li?
Ale dzisiaj dość marudzenia.
Mamy już trójkę Polaków (Aga, Kubot i Janowicz) wśród szesnatsu najlepszych na Wimbledonie.
Tak jeszcze nie było nigdy.
Inne tematy w dziale Polityka