karlin karlin
494
BLOG

Pen do linoleum

karlin karlin Polityka Obserwuj notkę 3

Prawdziwe linoleum powstaje z materiałów naturalnych i jest tak ekologiczne, jak mało który produkt. Jednak w PRL nazwa "linoleum" oznaczała w potocznym użyciu zazwyczaj coś innego. Również wykładzinę podłogową, ale wytwarzaną z polichlorku winylu, czyli czegoś śmierdzącego i jak się później okazało, szkodliwego dla zdrowia.

Ja wiem, że poza obniżką kosztów, taka wykładzina przynosiła sporo korzyści. Trwałość, łatwość utrzymania w czystości (czy ktoś jeszcze pamięta wielogodzinne, na kolanach, cyklinowanie lub wiórkowanie, a następnie pastowanie klepki?), brak konieczności kupowania chodników i dywanów. Ale oszustwo pozostaje oszustwem, a co się ludzie nawdychali, to pozostało w nich do końca. Aż po grób.

Najciekawsze jest jednak to, że używania tej nazwy, nie mającej poza przeznaczeniem z prawdziwym linoleum nic wspólnego, nikt ludziom nie narzucił. Skojarzenie, przywyczajenie oraz wygoda (nazwa - "wykładzina z PCW" była jednak w czasach, gdy firma Osram wciąż nie miała na polskim rynku żadnych szans, jakaś taka niezręczna i toporna) zrobiły swoje, a tęsknota za czymś znanym i dobrym dopełniły resztę. I w ten sposób drobne, często nieświadome samooszustwo funkcjonowało sobie przez lata.

Ponieważ z biegiem czasu kreatywność społeczeństwa w samooszukiwaniu się znacznie osłabła na rzecz propagandowej stymulacji, mam dla minisru Sławku Nowaku propozycję. Ta jego lukstorpeda nie powinna czekać. Trzeba ją jak najszybciej puścić na trasę Warszawa-Gdańsk (a nawet Zoppot) z prędkością przelotową 40 km/h, i traktując to jako zabieg w pełni świadomy, w pełni wykorzystać.

Wyjazd z Warszawy będzie rozpoczynało multikulturowe i wymuszające tolerancję przejście po składzie taboru cygańskiego, połączone z ogłuszaniem rozstrojonymi akordeonami, rytualnym wrzaskiem (śpiewem) oraz ogołacaniem podróżnych z tego, z czego się ogołocić dadzą.

Na trasie mogą się przydarzyć na przykład wyścigi pociągu ze strusiami lub - w zależności od pory roku - z zaprzęgami reniferów. Czysta egzotyka z elementami safari lub wierzeń ludowych z Dziadkiem Mrozem w tle, a odpowiednio, proekologicznie wzmożone lemingi przyjmą w pierwszym wypadku porażkę maszyny okrzykami radości. Tak jak zajadłą pogoń za wyładowanymi fantami saniami w drugim. 

Pod Malborkiem pociąg będą atakować Krzyżacy, z włączeniem tak lubianego przez lubiących minisru "Klękania polskiego Chama przed niemieckim Panem", a nawet elementami lekkiej, ekscytującej perwersji - zlizywanie bitej śmietany ze stalowych nakolanników. W końcu to byli zakonnicy, jak nie przymierzając niejaki Mądel.

Odpowiednio poluzowane tory w Trujmieście mogą zakończyć przejazd zbiorowymi zaślubinami z morzem.

Chce się ktoś założyć, że będzie super frekwencja? Tym bardziej, że mój scenariusz to amatorski szkic zaledwie i ma oczywiście charakter otwarty.  

A ile pożytku, zważywszy na to, kto jeszcze zapłaci, żeby "na dnie z honorem lec".

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka