Ze względu na obsesyjne przywiązanie trenera Makowskiego do kilku zawodniczek w sile wieku lub pod trzydziestkę, które szczyt formy miały kilka lat temu, a od tego czasu notują systematyczny regres (Różycka, Kaczor, Kasprzak, Maj), skutkujący przesiadywaniem na ławce w ich klubach, trudno nawet powiedzieć, czy ta zapaść, jaką zaprezentowały, dotyczy całej, polskiej, żeńskiej siatkówki.
Czy rzeczywiście w Polsce nie ma młodych, zdolnych dziewczyn, na których można by oprzeć drużynę i zbudować przez dwa lata coś liczącego się w Europie i na świecie? A nie oglądać totalny chaos na boisku w wykonaniu czasem zupełnie nie rozumiejących się zawodniczek, sprawiających wrażenie jakby nie wiedziały, co mają na nim robić. Zostawiających puste pole lub prawie zderzających się głowami we trzy, podczas próby odebrania tej samej piłki.
Nie asekurujących bloku z takim uporem, że kolejne drużyny urządzają sobie kopalnię punktów plasami na trzeci metr. Bez żadnej korekty i reakcji ani ze strony trenera, ani polskich zawodniczek. A wszystko bez przyjęcia, bez serwisu i z niebywale anemicznym atakiem. Po paru tygodniach Makowskiemu udało się nawet dopasować poziomem do reszty drużyny Katarzynę Skowrońską, której się chyba zwyczajnie odechciało.
W takiej sytuacji pewni możemy być tylko jednego. W tym składzie i pod tym trenerem nic pozytywnego raczej nas nie czeka i nie powstanie. Co gorsza, słuchając różnych, powiązanych w rozmaity sposób z PZPS "ekspertów" można odnieść wrażenie, że ich ten stan rzeczy satysfakcjonuje, a powtarzaną bez końca mantrą jest zawołanie "Dajmy Makowskiemu więcej czasu". Najlepiej dwa lata.
Niebawem ruszają Mistrzostwa Europy mężczyzn. Czy czeka nas to samo?
Jedyna, pozytywna "jaskółka" to to, że trener Anastasi dojrzał wreszcie, po ponad dwóch latach, do dramatycznej decyzji o rozstaniu ze swoją, sportową miłością, czyli Zbigniewem Bartmanem. I że w pierwszej szóstce może wreszcie spokojnie grać nasz najlepszy w tej chwili atakujący, w ostatnim meczu z Rosją podczas Memoriału Wagnera jedyny nasz zawodnik na światowym poziomie - Jakub Jarosz. Anastasi doszedł więc wreszcie i z mozołem do tego, co ja wiedziałem (są dowody w postaci wpisów) już dwa lata temu.
Ale co my możemy osiągnąć z jednym zawodnikiem?
Inne tematy w dziale Polityka