karlin karlin
1093
BLOG

Tenis "rewanżystów" - Radwańska vs. Szarapowa

karlin karlin Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 53

Pierwsze miesiące tegorocznego sezonu to dla Agnieszki Radwańskiej czas rewanżów. A nawet rewanżów konkurujących z innymi rewanżami. Czasami z turnieju na turniej. Czasem po dwa w jednym turnieju.
 
Ponieważ Agnieszka gra nieco "w kratkę", jej "zmory i demony" w tym roku przychodzą i odchodzą. Jedne ubijane osikowym kołkiem, a drugie powstające z grobu, w którym leżały od kilku lat, gdy w tym czasie Aga regularnie z nimi wygrywała.

Rewanż to groźne słowo, kojarzące się z odwetem, zemstą, ale już w zwrocie "zrewanżować się komuś" raczej bezzębne.

Na pewno nie tak jak zombie, do którego Peter Bodo, znany komentator amerykańskiego portalu "Tennis.com", z charakterystycznymi dla siebie, specyficznymi, wyobraźnią i  wdziękiem porównał Agnieszkę po meczu z Caroline Garcia.

Zombie, czyli w tenisie ktoś, kto - jak pisze Bodo - broniąc kilka piłek meczowych, tak jak Aga w meczu z Kuzniecową, staje się istotą niezwykle groźną, praktycznie nie do zabicia i pobicia. Nawet dla wychodzącej ze skóry Francuzki.
 
Ten rok zaczął najsłynniejszy do tej pory odwet Agnieszki, czyli zwycięstwo, po siedmiu porażkach z rzędu, w rewelacyjnym meczu nad Wiktorią Azarenką w ćwierćfinale Australian Open. 

Potem przyszedł czas na rewanże za wpadki z tego roku. Po porażce z Simoną Halep w półfinale w Dubaju, Agnieszce udało się jej zrewanżować już w półfinale w Indian Wells. Niestety, po tym triumfie objawiła się wspomniana przeze mnie, tegoroczna konkurencyjność rewanżów. 

Ogromny wysiłek, włożony w mecz z Rumunką sprawił, że przeciążeniowy ból kolana przeszkodził w zrewanżowaniu się w finale tego turnieju Flavii Penetcie za wcześniejszą przegraną w Doha. 

Madryt to najpierw powrót do tradycji rewanżów odwiecznych.

W drugiej rundzie Agnieszka pokonała wreszcie, po sześciu przegranych z rzędu, ostatnia z nich miała miejsce w 2012 r. podczas turnieju Roland Garros, po świetnym, choć w końcówce nieco szczęśliwym meczu, bardzo groźną dla niej zawsze, a w tym roku będącą w wysokiej formie, Swietłanę Kuzniecową. 

Ciekawe, w jakim stopniu ten sukces pomoże, a w jakim przeszkodzi w szykującym się właśnie, kolejnym rewanżu w meczu półfinałowym z Marią Szarapową. Oczywiście, rewanżu za niedawną przegraną w Stuttgarcie. 

Biorąc pod uwagę opcję Petera Bodo, niewątpliwie powinien pomóc. Jeśli się jednak zestawi ten morderczy, trzysetowy mecz z długim, wyczerpującym pojedynkiem z Garcią, trzeba również brać pod uwagę niebezpieczeństwo powtórzenia się sekwencji Halep-Pennetta z Indian Wells. 

Szarapowa w ćwierćfinale z Li Na grała długimi okresami tenis pełen błędów, ale jest to tenisistka, która w tym roku nie przegrała na kortach ziemnych jeszcze żadnego meczu, i to ona w meczu z Agnieszką niewątpliwie będzie faworytką. Jaka jest szansa na inny wynik, niż w Stuttgarcie? 

Recepta jest oczywiście niezwykle "prosta" - dwa sety identyczne, jak pierwszy z Kuzniecową lub takie, jak pierwszy i trzeci z meczu z Azarenką. 

O porównaniach z Białorusinką warto zresztą pamiętać. Szarapowa to także wysoka dziewczyna, która nie za bardzo lubi i umie się poruszać po korcie, zwłaszcza w przód i w tył. Można jej "splątać" nogi.

Jest gorsza od Wiktorii w obronie, jednak znacznie lepiej od niej serwuje. No i nie ma ostatnich problemów Azarenki z nadwagą, co oznacza, że na jej opadnięcie z sił na przykład w trzecim secie są zdecydowanie mniejsze szanse. A to właśnie bilans wytrzymałości może zadecydować o wygranej.

Choć o tym, ile rzeczywiście sil zostało jeszcze Agnieszce przekonamy się dopiero podczas meczu,  bo ja podejrzewam, że starała się oszczędzać je w ćwierćfinale, jak się tylko dało, Aga chyba nie może liczyć na tyle energii do biegania, jak podczas pamiętnego, wygranego finału z Szarapową w Miami w 2012 r. A to oznacza, że musi skracać wymiany i więcej ryzykować.
 
Nie mamy wyjścia - pozostaje zaufać opcji Petera Bodo, choć aż strach pomyśleć, do czego on ją porówna, jeśli Agnieszka wygra.

Ale najpierw, zanim na korcie zrobi się naprawdę głośno, pierwszy półfinał - Simona Halep vs. Petra Kvitova.

Czyli także z jednej strony - wysoka, mocno i ryzykownie bijąca oraz świetnie serwująca, ale nie będąca tytanem defensywy i ruchu na korcie Czeszka, która ostatnio chyba trochę poprawiła swoje przygotowanie fizyczne. Z drugiej zaś - drobna, bardzo szybka, świetna w obronie, którą umiejętnie łączy z dynamicznym przejściem do ataku Rumunka.

Rumunka, która w ostatnim roku zrobiła ogromne postępy, wdzierając się do ścisłej czołówki, i nie kryjąca w wywiadach swojego podziwu dla stylu gry i klasy Agnieszki Radwańskiej.

To będzie z kolei szansa rewanżu dla Petry, bo ich jedyny do tej pory, ubiegłoroczny pojedynek w finale turnieju w New Haven wygrała Simona. 

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport