Tym razem pierwszy mecz na trawie - w Eastbourne z Anastazją Pawluczenkową - 4:6, 6:3, 6:7
Zostawiam chętnym do rozważenia, czy zrobiła tak, bo zbliża się Wimbledon, a do Eastbourne przyjechała w gruncie rzeczy tylko po startowe? Podobnie jak w Sydney w styczniu, w Dubaju, czy w tym samym Eastbourne w ubiegłym roku. Czy może dlatego, że jest w równie dobrej "formie" jak na kortach ziemnych, np podczas ostatniego Roland Garros?
Dla mnie, mimo wszystko, mniej nieciekawa dla niej, jako sportowca, choć znacznie gorzej rokująca dla jej kibiców, będzie opcja druga. Po obejrzeniu tego meczu wydaje mi się mało prawdopodobne, aby chciała przegrać, ale nikt nie zgadnie, czy był to z jej strony wysiłek na 100%. Po prostu, grała czasem tak, że aż zęby bolały od patrzenia. A Palwuczenkowa nie pokazała niczego nadzwyczajnego.
No i mamy teraz zagadkę w tym samym stylu, co przed Australian Open, kiedy w poprzedzającym go turnieju w Sydney poniosła w pierwszym meczu sromotną klęskę z Bethanie Mattek-Sands.
Będzie w Londynie chociaż coś w rodzaju tamtego ćwierćfinału z Azarenką, czy może Aga zaczyna powoli równać krok z resztą naszej, tenisowej załogi?
Inne tematy w dziale Rozmaitości