Niemcy, wiadomo, Ordnung und Propaganda, zagęszczająca rywalom w gaciach jeszcze w szatni. Volksdeutche nurkują na polu karnym, jak delfiny w oceanarium, a Hummels władczym gestem odpycha od siebie frankoafrykanina i ładuje piłkę do siatki.
Francuzi? Chaos, niecelne podania, a Benzyna nerwowo kreci się po boisku jak przerażony zleceniem doliniarz po uliczkach Algieru. Zwraca uwagę Pogba, tylko że tego interesuje wyłącznie ładne, acz bezcelowe kiwanie kogo się da.
Takie mecze powinno się grać do pierwszej, strzelonej przez Niemców, bramki.
Ale może się mylę i w drugiej połowie, np. po tym, jak Neuer złamie Benzynie kręgosłup, zacznie się prawdziwa Bitwa Narodów?
To znaczy - Algierczycy przeciwko Turkom, Volksdeutsche przeciwko Niemcom, a Ghańczycy przeciwko wszystkim innym.
Inne tematy w dziale Rozmaitości