Pewnie dzisiaj już mało kto pamięta, kim on był, jeszcze mniej osób może powiedzieć, że widziało go podczas gry, a najmniej chyba porównać, bez wzdrygania się i półuśmiechu na widok starych, czarnobiałych filmów, jego klasę ze współczesnym futbolem.
Dla mnie to była legenda mojego dzieciństwa, symbol piłkarskiej doskonałości i geniuszu.
A jeśli już koniecznie chcemy porównań, to proszę bardzo. Kto i kiedy zdobędzie jeszcze pięć razy z rzędu klubowy Puchar Europy?
I nie zasłaniajmy się tym, że teraz są inne czasy, bo mi się czasem wydaje, że wówczas, kiedy jeszcze nie produkowano taśmowo prawie identycznych, boiskowych atletów, mordując czasem w zarodku indywidualności, wielkich talentów piłkarskich było na boiskach więcej.
R.I.P. Alfredo.
Inne tematy w dziale Rozmaitości