Agnieszka Radwańska - Venus Williams - 6:4, 6:2
Nie przypadkiem to właśnie Venus Williams jest autorką chyba najlepszego i najkrótszego opisu istoty stylu gry Agnieszki Radwańskiej. Po przegranym meczu w Miami w 2012 r. powiedziała - "Zanim pomyślałam, gdzie zagrać, ona już tam była".
I chyba dobrze sobie to zapamiętała.
Nie chce mi się zgadywać, co ze zdrowiem Venus, bo może czuła się zmęczona, może znowu jej choroba, ale jeszcze wczoraj, w meczu z Sereną, śmigała po korcie jak struś pędziwiatr, bez większych objawów zmęczenia.
Ja raczej zauważyłem, że ona dość często nie wiedziała, co zrobić z tymi niskimi, "lekkimi" piłkami Agnieszki. Próbowała grać je tak jak to robi normalnie, z kontry - i wyrzucała z kortu albo pakowała w siatkę. Frustracja i lęk przed dłuższymi wymianami powodowały presję na jak najsilniejszy serwis, a to z kolei dużo błędów serwisowych, także podwójnych.
No a Agnieszka... Odniosła swój największy sukces pod względem rangi wygranego turnieju od Miami 2012 r. Przełamała "niemoc" w zdobywaniu tego, co jest na wyciągnięcie ręki.
Ten mecz w wykonaniu Polki był gorszy od półfinału z Makarową - czasem miałem wrażenie, że jakby swoją sławną rywalkę oszczędzała - ale cały czas pod spokojną kontrolą Agi, która go zakończyła asem serwisowym.
Brawo Aga i oby to był dobry początek czegoś jeszcze lepszego, bo talentu i możliwości po temu nie brakuje ci z pewnością, o czym doskonale wiesz.
Może wreszcie coś ważniejszego od czwartej rundy na US Open?
Inne tematy w dziale Rozmaitości