Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal
51
BLOG

Liberalizm do kasacji

Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal Polityka Obserwuj notkę 9

Oto salonowiec GPS.65 pyta "Jak zlikwidować liberalizm?", przyciągając tym pytaniem różnego rodzaju frustratów, obsesjonatów, domorosłych stalinków i zwykłych idiotów (jakże pożytecznych). Odpowiadając na to pytanie, należałoby odwołać się do doświadczeń największego nowoczesnego przeciwnika liberalizmu, zwalczającego sztukę zdegenerowaną, swingową młodzież i żydowskich spekulantów. Tak, dobrze wiecie o kim mówię. A poza tym, cytując salonowca do-kasacji, "Przede wszystkim aby coś zniszczyć trzeba coś mieć. A w Polsce liberalizmu nie mamy, mamy republikę bananową, państwo postkomunistyczne co pokazała afera hazardowa." To samo mówiłem wielokrotnie. U nas nie ma liberalizmu, tylko burdel i biurokratyczny absurd. Przepisy są nieprecyzyjne, niekiedy wprost bezsensowne, procedury skomplikowane tak, aby odstraszyć przedsiębiorczego obywatela i zmusić go do dreptania w szeregu oraz zachować status quo pt. "władza przy korycie, ludność przy kieracie" - ot, relikt komunistycznej dyktatury wykorzystywany na potęgę przez stado rządzących nami sępów, hien i innych takich zwierzątek.

Przykład naszego "liberalnego" prawa przytacza salonowiec Grzegorz Makuch w komentarzu pod dzisiejszą notką RPO: "powiem tylko, że jako jedyne państwo w Europie (i jedno z nielicznych w świecie) mamy prawo prasowe (komunistyczne, z roku 1984! (wytłuszczenie - KK)), które nakłada na dziennikarza obowiązek uzyskania autoryzacji od polityka raz wypowiedzianych słów". Gdzie indziej jest tak samo - we wczesnych latach 90. na chwilę odkręcono Polakom śrubę, to zaczęli się bogacić. Pasożyty od koryta zauważyły to i stwierdziły, że jak to, łachy się bogacą, a my nie? I dawaj, wymyślać procedury, koncesje, licencje, opłaty... Fajny liberalizm, co?

Dalej, opacznie rozumiany zarówno przez zwolenników, jak i przeciwników "liberalizm obyczajowy". Ponownie odczyt z GPSa: "proponuje się ograniczyć do liberalizmu obyczajowego. Jak wiadomo polega on na akceptacji dla wszelkiego typu zboczeń, dla rozwiązłości płciowej, stosunków pozamałżeńskich, stosunków homoseksualnych, pornografii, erotyki, antykoncepcji, perwersji seksualnych, prostytucji itd..." Więc, jak to mawiają Amerykanie, first things first: należy zapytać, czy każda z tych rzeczy szkodzi ludziom i na ile. Szkodzi na ten przykład prostytucja, a dokładniej stręczycielstwo - bo o ile nie ma żadnych przeszkód, by kobieta puszczała się za pieniądze, to mamy spory problem, kiedy robi to pod przymusem. Bo na ten przykład może nie chcieć. Pedofilia też, jak by nie obracał, szkodzi, na tej samej zasadzie co gwałt. Jest to wykorzystanie przemocą lub podstępem innej osoby, która dodatkowo nie może się bronić i/lub którą łatwiej manipulować. I mnie to nie obchodzi, że "sama chciała" - jak się takiemu dziecku nawkładało durnot do głowy, to nic dziwnego, że chce.
Machanie swoim homoseksualizmem publicznie i domaganie się z tego powodu jakichś specjalnych przywilejów też niewiele ma wspólnego z liberalizmem - ja nikomu nie zaglądam pod kołdrę i nie życzę sobie, żeby siłą wtykał tam moją głowę, a tym bardziej domagał się akceptacji tego działania. Bo do homoseksualistów nic nie mam, ale niektórych gejowskich aktywistów chętnie trzasnąłbym w mordę za dorabianie ideologii do głupot.

Poza tym, ja lubię być wolny. Dlatego szlag mnie trafia na kolejne pokazy "liberalizmu" w naszym kraju, takie jak np. próba odwołania koncertu artystki Ciccone przez jakichś domorosłych madonnologów, bo tak jakoś dziwnym trafem wypadał w święto obchodzone tylko w naszym smutnym chorym kraju czy robienie wielkiej awantury z tego, że "pedał szatanista" miał na zamkniętym koncercie, na który bilet można było kupić albo nie (i DVD takoż), scenografię obrażającą podobno uczucia katolików. Ale cóż, Polska to ojczyzna idiotów i sterczących w oknach babć plebanijnych, które z braku lepszego zajęcia szpiegują i plotkują. Chyba się wkręcę na podyplomowe studia historyczne, żeby mieć pretekst do grzebania w archiwach IPN za donosami takich właśnie babć.

Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię. Jestem także utalentowanym słowopotfurcą. Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda. Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka