Nie bardzo rozumiem, dlaczego zwolenników dyktowania innym, co mają robić, żeby być postępowi, nazywa się lewakami. Przecież to są prawacy! Cały czas się domagają jakichś praw albo, jeśli są u władzy, jakieś prawa wymyślają! A to prawo do bycia równiejszymi niż reszta społeczeństwa, a to prawo do zabijania ludzi którzy im się nie podobają...
Lewicowe myślenie sprowadza się do zasady "To, co nie jest dozwolone, jest zabronione." Stąd właśnie dziwne pomysły tych ludzi na wymyślanie kolejnych praw, ustaw i przepisów, żeby tylko wszystko urawnić, zglajchszaltować, upchnąć do formy, równo przyciąć i zaprasować w jedynie słuszny kant. To zabija potrzebę myślenia i zdrowego rozsądku - zamiast nich, należy wykuć na blachę oficjalne formułki i nie pytać "dlaczego". Tak uformowane społeczeństwo (?) idiotów będzie posłusznie dreptać w kieracie, potem oddawać się ściśle określonej przepisami rozrywce, potem znów wracać do kieratu i tak w kółko. Jednostka się nie liczy, mimo wszystko - na pierwszym miejscu jest tak zwany "porządek", opracowany dla świętego spokoju władzy. Chcecie przykłady?
Politpoprawność - wygłaszanie niepolitpoprawnych opinii spotyka się z takim samym "moralnym oburzeniem" jak niegdyś luźne prowadzenie się i oddawanie pewnym rozrywkom. Nawet argumenty te same: bo godzi w "porządek społeczny". Moja odpowiedź? Fuck you. Moje prowadzenie się przeszkadza ci w czymś? A w czym? Pewnie nie mieszczę się w tej ciasnej szufladce w twoim mózgu i stąd twój ból głowy. Bo jak można się "postępowo" luźno prowadzić, "postępowo" nie lubić kościoła, "postępowo" uważać świętej pamięci Oralną Fellatio czy jak jej tam było za starą wariatkę, "postępowo" słuchać "satanistycznej" muzyki, grać w "brutalne" gry komputerowe i jednocześnie "niepostępowo" wrzucać turbaniarzom, pedziom, Eurosojuzowi i Donkowi-Teflonkowi? Otóż można.
Globalne ocipienie - twierdzenie, że to pic na wodę jest taką samą zbrodnią jak niegdyś niewierzenie w boga. Wszyscy modlimy się do lodowca, żeby nie topniał, powstrzymujemy się od jeżdżenia samochodem w piątki i hojnie płacimy dziesięcinę za wydychanie CO2. Ludzie! Czy wy nie widzicie, że oto banda hochsztaplerów robi was w wała i zdziera z was ciężki szmalec za pomocą wymyślonych przez samozwańczego proroka bajek? Chcecie chronić środowisko, to zacznijcie myśleć, jak to się robi, a nie wpierdalacie medialną papkę i kiwacie główkami, jacy to wy ekologiczni.
Polityka ugłaskiwania społeczeństwa - teraz się twierdzi, że każdy bandzior był w dzieciństwie za słabo przytulany i tkwił w patologii, przez co teraz należy go łagodnie zresocjalizować i przystosować do społeczeństwa. Podejście tak samo ekstremalne, jak średniowieczne wieszanie za kradzież bochenka chleba, ale tam przynajmniej istniał niezaprzeczalny plus w postaci skutecznej likwidacji prawdziwych patologii (bo i ślepej kurze czasem się trafi...). Stąd właśnie dziwne przepisy o nieczęstowaniu kolegów cukierkami w przedszkolu i innych takich bzdurach, w nadziei, że jak się zawczasu dzieci postraszy, to wyrosną na porządnych ludzi. Oczywiście prawdziwe problemy się ignoruje, albo wystawia się na nie bzdetne papierki i wymyśla kretyńskie uzasadnienia o ADHD czy jakichś tam dysmózgowiach. Tak samo wymyśla się tu i ówdzie (głównie w Gejrmanii i krainie kangurów) przepisy zakazujące importu "brutalnych" gier dla dorosłych, w obawie, że dorwą się do nich dzieci - przepraszam kurwa bardzo, dorośli mają wolny wybór, a to, żeby dzieci się do takich gier nie dorwały, to już ból głowy rodziców, a nie państwa! Tak czy tak, efekt jest prosty do przewidzenia: patologie i tak się szerzą, bo nikt się nimi nie zajmuje, porządnych obywateli nęka się idiotycznymi przepisami, a władza jest zadowolona z półśrodków, bo nikt nie może jej obwiniać o bezczynność. Poza tym - grałem w Dooma, Quake'a i GTA, i jakoś nie wyrosłem na lumpa i łajdaka, i nawet rodzice nie wygłaszali mi żadnych umoralniających pogadanek.
Kobiety - starożytni Gejrmani mawiali, że życie kobiety powinno się składać z trzech K: Kinder, Kirche, Kuche, czyli dzieci, kościół i kuchnia. Ma baba siedzieć w domu i się nie wychylać, bo jak nie, to kijem od męża przez łeb (byle nie grubszym niż kciuk). Obecnie próbuje się kobiety uszczęśliwiać na siłę, wciskając im, jaki to postępowy jest wolny seks w wielkim mieście, kariera i równouprawnienie. A ja powtórzę bo lubię: chętnie bym popatrzył, jak takie feministki zostają przeczołgane w pełnym oporządzeniu po izraelskim poligonie - tam to jest równouprawnienie! Wtedy może by im się odechciało wpadać na głupie pomysły o parytetach i innych takich bzdurach, bo takie przepisy to półśrodki, patrz wyżej zresztą. Jak się baba zaweźmie, to i do komandosów wstąpi, ale to jeszcze nie znaczy, że każda ma takie marzenia.
A poza tym... Zauważyliście, że w tej argumentacji jest sporo punktów wspólnych z problemami, jakie z postrzeganiem świata ma tak zwana konserwa? A rozwiązanie jest proste - live and let live. Wystarczy, żeby każdy człowiek miał prawo do wolności i świętego spokoju - przy czym to drugie ma ograniczać, jak daleko można się posunąć w tym pierwszym. Niestety, w naszym kraju bardziej znane jest inne porzekadło. Mianowicie "chłop żywemu nie przepuści."
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka