O ile Kaczyński jest pamiętliwy i mściwy i nie wybacza zdrady, to jak widać u Ziobry ten mechanizm działa inaczej. Ziobro jest bardziej przebiegły, pamiętliwy i mściwy. Jego wysokie ego ma mentalność zero tolerancji i poczucia sprawiedliwości. Jego pamięć oraz chęć zemsty jest silniejsza jakiejkolwiek pokory. Sam zdradzając Kaczyńskiego w perfidny dość sposób, sam poczuł się jak by to jego zdradził prezes. Kaczyński wprowadzając go na ministra sprawiedliwości, zrobił to wbrew woli premierów. Nie zrobił tego na przekór i na złość Szydle czy Morawieckiemu, lecz tylko po to, żeby Ziobro firmował swoim nazwiskiem niszczące zmiany w sądownictwie. Ziobro do takich zniszczeń nadawał się idealnie. Wprost był stworzony do takich zadań. Jeśli na początku wszystko było po myśli Kaczyńskiego, to w pózniej Ziobro wymyślał rzeczy, które albo trzeba było poprawiać, albo pod naciskiem opinii zagranicy totalnie się wycofać.
Jaki jest plan Ziobry na swoje istnienie u boku Kaczyńskiego, pokazuje ostatnia afera z jego zastępcą w roli głównej. Osłabienie nie tylko Kaczyńskiego, lecz całej formacji. Może wydawać się dziwne, że osoba tak decyzyjna i władcza jak prezes, który jak w przypadku Kurskiego pozwala na niszczenie oponentów politycznych, ma zielone światło, to w przypadku tej afery został po prostu wpuszczony w kanał. Brutus zaczął pokazywać swoje prawdziwe oczekiwania. Jeśli uchodziło mu do tej pory wszystko na sucho, gaszone pożary, które stworzył nikogo nie zastanowiło dlaczego i po co jej robił, to teraz już jest alarm o największym zagrożeniu wewnątrz PiSu. Można wszystko przypisać Kaczyńskiemu, lecz nie to, że powierzył komuś spoza kręgu zaufanych, zlecenie na hejt, oszczerstwa i manipulacje. Znając jego lęki obawy, nie maił takiego planu.
O tym, że afera była z inspiracji Ziobry można wywnioskować z maili między zastępcą Ziobry a hejterką. Tutaj Ziobro już nie ma pola manewru wytłumaczeniu, że o niczym nie wiedział. Wszyscy łącznie z Kaczyńskim zdają sobie sprawę o randze i powadze skandalu. Każde tłumaczenie będzie tylko pogłębianiem afery. Tutaj nawet dymisja Ziobry nic nie zmieni, bo będzie się przyznaniem do błędu. Dymisja wiceministra to już i tak przyznanie się do winny.
Ziobro stał się już za grozny dla Kaczyńskiego. Jemu nie chodzi o zajęcie miejsca po prezesie. On chcę, żeby to jego partia była najważniejszym graczem na scenie politycznym. Jego dziecko nie może tkwić gdzieś na marginesie polityki. Tak naprawdę chcę, żeby PiS przestał istnieć. To ta partia z Kaczyńskim na czele w swoisty sposób pozbawiła go przywództwa na prawicy. Był a raczej chciał być delfinem, lecz jego wysokie ego zniszczyło to marzenie. Teraz widząc i po części przyczyniając się w różnorodnych aferach i skandalach, doprowadzi w za niedługiej perspektywie do rozbicia PiSu. Czy mu się uda? Walka delfina z rekinem wydaję się nie dawać mu szans. Ale Ziobro jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Ma ukryte argumenty i asy w rękawie, chociażby taśmy Falenty, nagrania z Morawieckim w tle, czy Kaczyńskiego konflikt z wieżowcami. Na te ataki Kaczyński jest nieprzygotowany, chciałby wyrzucić jego, ale sondażowo mu się nie opłaca. Za duży szeryf mu urósł pod bokiem. Jego ewentualna męczeńska dymisja spowoduje upadek w poparciu. Jest szach, ruch po stronie Kaczyńskiego.
Inne tematy w dziale Polityka