"Wyszedłem jednak i zobaczyłem trzecią żałobę. Ulica miała swój własny rytm przeżywania śmierci w roztrzaskanym samolocie. Nie było podniosłego nastroju i łez „zwykłych ludzi” widzianych w telewizorze. Było natomiast napięcie, by zająć dobre miejsce przy przejeździe konduktu z trumną prezydenta, a potem jak najszybciej się rozejść. Ludzie nie byli dla siebie szczególnie mili i wcale nie miałem poczucia solidarności. Kilka razy usłyszałem, że nie powinienem pchać się tu z wózkiem. Omal nie rozjechał mnie motor ze spontanicznej kawalkady podążającej za konduktem, kiedy właściciel choppera z rykiem silnika slalomem jechał przez tłum. Lepiej było już na placu Piłsudskiego, gdzie stały stragany z narodowymi flagami, zniczami i można było kupić watę cukrową."
więcej
Inne tematy w dziale Polityka