Karolina Nowicka Karolina Nowicka
1222
BLOG

Dlaczego człowiek jest taki bezmyślny???

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 86


Pamiętacie historię dwóch lesbijek, które CELOWO zrobiły sobie z głuchoniemym mężczyzną głuchego dzidziusia? Mnie się ta sprawa zaledwie „obiła” o oczy, a przypomniała mi się teraz w związku z przemyśleniami na podobny temat. Czy moralnym jest CELOWE produkowanie (wybaczcie słownictwo) upośledzonego potomstwa? Chyba nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy aborcji, którzy wierzą w świętość każdego życia, uznaliby takie postępowanie za obrzydliwie egoistyczne. Am I right?

Oho, już widzę, jak ktoś zjadliwie cedzi przez zęby, że problemem dzisiejszych czasów jest raczej postępowanie odwrotne: dążenie do doskonałości za wszelką cenę (także bulimii, anoreksji, tysięcznych operacji plastycznych) tudzież eliminacja ze społeczeństwa jednostek odbiegających mocno od fizycznej czy intelektualnej normy (aborcja, eutanazja). Ależ zgadzam się, moi drodzy, ocipieliśmy na punkcie urody, młodości, sprawności ciała, produktywności... I pewnie dlatego zachowanie dwóch wspomnianych lesbijek prawie każdemu wyda się nienaturalne i niewłaściwe.

A teraz uwaga: nie zamierzam dyskutować o kulcie młodości, piękna i zdrowia, o aborcji, eutanazji czy homoseksualizmie. Powyższe akapity stanowiły wstęp do głównego zagadnienia. A brzmi ono: jeżeli CELOWE produkowanie ludzkich kalek uznajemy za coś zdecydowanie nagannego, to dlaczego nie stosujemy tej samej zasady, kiedy chodzi o nasze zwierzęta?

No właśnie – przecież podobno tak bardzo je kochamy. Zbieramy kasę na wiezione w tragicznych warunkach tygrysy, domagamy się zaprzestania eksperymentów na zwierzętach, a cyrki będą musiały niedługo całkowicie zrezygnować z pokazywania sztuczek większych i mniejszych futrzaków. Jak to więc możliwe, że przy takim nawale miłości do wszelakich stworzonek nie mamy żadnych oporów, żeby wspierać istnienie ras, które nigdy by nie powstały w sposób naturalny? Ras, które mają wpisane w swój genotyp cierpienie z powodu kłopotów z chodzeniem, porodami, lizaniem własnego tyłka czy nawet – o zgrozo! – oddychaniem. Zastanawiacie się, o kim mowa? Zapraszam do lektury:

Obecnie modne są te pocieszne pieski z krótkim pyskiem (lub w ogóle bez pyska), z obfitymi fałdami skóry, krzywymi nóżkami, zwyrodniałą czaszką. Człowiek tworzy nowe rasy psów dla potrzeb kapryśnych konsumentów. Dla zabawy.

Tak, chodzi o istoty, które są nam – podobno – z całego świata fauny najbliższe. Uwierzycie, że dzielny owczarek niemiecki, piękny labrador tudzież słodziutki pekińczyk są tak naprawdę kalekami? Na zdjęciach prezentują się pięknie, jednak w rzeczywistości cierpią na poważne schorzenia wynikające z chorobliwego „dopracowywania” określonych cech wyglądu.

Psy są gatunkiem zwierząt, w którym zróżnicowanie cech fizycznych jest największe ze znanych wśród ssaków. Wystarczy porównać wilczarza irlandzkiego z grzywaczem chińskim czy doga z jamnikiem, by zrozumieć, jakie efekty może dać staranna selekcja. Ale ostatnie sto lat, gdy hodowla psów stała się niezwykle intratnym biznesem, doprowadziło do tak daleko idących zmian w budowie popularnych ras, że psy do nich należące w wielu przypadkach stały się niepełnosprawne.

Nasi najwierniejsi przyjaciele, których oswojenie było jednym z najrozsądniejszych posunięć ludzkości, padli ofiarą naszego potwornego egoizmu, zdziecinnienia, bezmyślności... Coś pominęłam? Wiem, że zapewne wielu z Was się oburzy i zacznie zapewniać, że ich piesek stanowi okaz zdrowia, biega, pływa, lata w powietrzu na ogromnych niczym u słonia Dumbo uszach – więc o co kaman? Przecież ja tak uwielbiam tę rasę, jest taka wspaniała, taka inteligentna, taka wierna, no i przede wszystkim piękna – jak więc można krytykować jej twórców? Tak zapewne powiedziałby niejeden posiadacz wymienionych w artykule psiaków. I w ogóle co ja, zboczona i czepialska baba, zamierzam zrobić z tymi wszystkimi cudownie zdeformo... yyy... wyrzeźbionymi zwierzętami? Wpakować do komory gazowej, potopić, zakopać żywcem?

Otóż drogi Czytelniku, jeżeli jesteś wielbicielem jednej w wymienionych ras, to wiedz, że nie mam do Ciebie pretensji. Będąc tylko prostodusznym ignorantem, z pewnością nie skrzywdziłbyś muchy, a co dopiero swojego pieska. Wiedz jednak, że problemy, z jakimi boryka się Twój pupil, są realne. Mnie wierzysz nie musisz, poszukaj informacji u kilku weterynarzy, poczytaj fachową literaturę. Może dojrzejesz do decyzji o tym, żeby... nie, nie żeby zabić swojego przyjaciela, Boże broń! Masz obowiązek opiekować się nim do końca jego i tak nieszczególnie długich dni. Po prostu przyjmij do wiadomości jedną rzecz: celowe rozmnażanie takich psów (czy jakichkolwiek innych kalekich zwierząt) jest wyjątkowo nieetyczne.

Może niektóre rasy nie powinny istnieć, skoro z założenia narażamy je na choroby, defekty i wady genetyczne, a nawet gorzej – deklarujemy miłość, a jednocześnie akceptujemy, że cierpią, bo taki a nie inny wygląd jest naszym zdaniem atrakcyjny? Czy hodowanie rasy, której szczeniaki w ogromnej większości przypadków nie są w stanie się urodzić bez ingerencji człowieka jest moralnie i etycznie ok?

Co możesz jeszcze zrobić? Nie wspieraj handlu takimi stworzeniami. Uświadamiaj znajomych. A jeśli nadarzy się po temu okazja, lobbuj za zakazem – tak jest, zakazem! – hodowli takich psów lub przynajmniej doprowadzeniem tych ras do stanu, w którym najważniejszą cechą dziedziczną nie będzie wynaturzony wygląd, lecz zdrowie. Tylko czy jest to możliwe w przypadku większości z nich? Zdrowy rozsądek wyklucza gargantuiczność, skarłowacenie, nazbyt szeroki rozstaw bioder, zbyt nisko zawieszony brzuch, zbyt długie uszy, zbyt krótkie łapki, pofałdowane mordki, wyłupiaste oczka, obwisłą skórę. I dlatego chyba jednak najlepiej będzie, jeśli pewne rasy po prostu znikną.

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że najlepiej jest być od kilku pokoleń mieszańcem: przerysowane cechy ulegają uśrednieniu, standardowa budowa psiego ciała pozwala na normalne życie. Niestety, jeszcze długo snobizm i wypaczone poczucie piękna (?) będą owocować powielaniem, czy wręcz dalszym pogarszaniem wadliwych genów. Kiedy patrzę na zdjęcia idiotek noszących miniaturowe pieski w torebkach, oglądam program o wystawach psich arystokratów, na których utrefione futrzaki są odzwierciedleniem ego lub chciwości swoich właścicieli czy słucham o słodkich mordkach takich potworków jak buldog francuski, to ogarnia mnie wstręt i politowanie. Zwierzę nie jest zabawką, remedium na Twoje kompleksy ani plasteliną, którą można dowolnie lepić. Mogę zrozumieć próbę wyhodowania zwierzęcia jak najbardziej sprawnego i zdatnego do np. polowania, lecz wzmacniania wad, aberracji czy skrajności w celu osiągnięcia wyimaginowanego ideału nie zrozumiem nigdy.

Podsumowując: pies to podobno najlepszy przyjaciel człowieka. A czy człowiek jest najlepszym przyjacielem psa? Historia psich ras, których powstanie jest dowodem na niebotyczną próżność i egoizm homo sapiens, wskazuje raczej na coś odwrotnego.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości