Karolina Nowicka Karolina Nowicka
223
BLOG

Nie bójcie się tęczowych opasek. Są one waszym najmniejszym zmartwieniem.

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 33


Na portal pch24.pl zawsze można liczyć. Jego troska o chrześcijańską tożsamość Polski i gromy ciskane na „promotorów antywartości” dostarczają jak zwykle niezłej rozrywki. Czy jednak można tutaj mówić o solidnie podbudowanym argumentami przekazie? Przeczytajmy poniższy artykuł:

Kiedy na zakopiańskiej scenie sylwestrowej „Dwójki” widzimy artystów z tęczową opaską na ramieniu, którzy przyjechali tam m.in. po to, by uczyć Polaków tolerancji wobec mniejszości seksualnych, to nie łudźmy się, że chodzi tu o walkę ze społecznym wykluczeniem tzw. osób LGBT.  W istocie bój toczy się o dusze Polaków, a szczególnie o młodzież. Jest to swoisty kulturkampf, który przeobrazić ma polski naród na modłę zachodnich, zlaicyzowanych, społeczeństw. Wszyscy, którzy łudzili się, że procesy te może powstrzymać aktualnie sprawująca władzę formacja, nie powinni mieć już żadnych złudzeń. Ogłoszenie przez premiera PiS-u partią tolerancji, w odpowiedzi na nachalną agitację amerykańskich muzyków, pokazuje dezercję tego ugrupowania z linii frontu walki o cywilizację chrześcijańską, nawet jeśli wciąż przy tym słyszymy o dbałości rządzącej partii o polską rodzinę.

Zacznijmy od tego, że nawet największa ilość tęczowych opasek na ramieniu nie sprawi, że Polacy staną się bardziej „tolerancyjni” czy „otwarci” na wszelkie odmienności (w tym seksualne). Robienie szumu z takiej błahostki i sugerowanie, że wkroczyliśmy w etap wojny o dusze Polaków to kpina z rzeczywistości. Owszem, kultura ma wpływ na człowieka, ale nie jest to takie proste, jak uważa autorka tekstu. Przede wszystkim żeby wpływ ten był skuteczny, musi być jednoznaczny, długotrwały i przyciągać do siebie odbiorców. Tymczasem nachalnie lansowana różnorodność, czy to rasowa, czy seksualna, czy religijna, budzić może wręcz opór starszego widza, słuchacza czy uczestnika (rozmaitych imprez). Moda na czarnoskóre królowe i elfów, wtryniany wszędzie homoseksualizm czy od czapy lansowana egzotyka w miejsce „białej” kultury prędzej zirytują lub znużą niż rozbudzą autentyczne zapędy do stawania w obronie nowych wartości (zwanych przez prawicę antywartościami, gdyż według prawicy istnieje tylko jedna moralność – ich moralność).

Co jednak z dziećmi i młodzieżą? Te grupy są znacznie bardziej podatne na światopoglądowe manipulacje, za to zdecydowanie mniej zdolne do wychwycenia fałszywej nuty, na jaką grają rozmaite „woke'owe” produkcje. Faktycznie, tutaj należałoby się trochę przestraszyć: nasi potomkowie są bardzo plastycznym materiałem, który, uformowany przez lewicowe media, wejdzie w dorosłe życie z gotowym zestawem „postępowych” przekonań. Tyle tylko, że jest to poniekąd wina samej prawicy. Tak jak ekologia nieubłaganie kojarzy się już z lewicowością, tak kultura została zdominowana przez tzw. nowoczesność i liberalizm (żeby nie napisać libertynizm). Prawica chyba zrejterowała, porzuciła atrakcyjny świat filmów, seriali, muzyki, książek. A może... nie jest dopuszczana do głosu? Co o tym sądzicie?

Tak czy siak, to nie mało znaczące szczególiki na ubraniu Black Eyed Peas powinny niepokoić starszą część populacji. Znacznie poważniejszym zadaniem jest kontrolowanie, co nasze dzieciaki oglądają i słuchają w Internecie, jedynym już prawdziwie wolnym medium. Trzeba mieć bowiem na uwadze, że lewicowe treści są dla dorastającej progenitury po prostu ciekawsze i przyjemniejsze w odbiorze niż konserwatywne pouczenia. Czujny rodzic powinien postępować tak, jak rodzina „polskich Amiszów”: samodzielnie formować swoje dziecko poprzez racjonowanie mu dostępu do informacji, a tym samym do nadzorowania, co dziecko robi w Internecie. Niby wszyscy to wiedzą, ale ile osób stosuje?


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura