Przeczytałam właśnie bardzo prosty, lecz jakże ujmujący artykulik o pewnej mądrej kobiecie, która – że tak to ujmę – odkryła sens życia: cieszyć się tym, co się ma, nie trzymać się kurczowo majątku, być dobrym dla innych. Wspaniałe. Polecam:
Nigdy nie miała specjalnych pragnień, nie goniła za modą, nie marzyła o wielkim majątku. Nie rozumie ludzkiej potrzeby posiadania rzeczy w nadmiarze, bezsensownego kupowania, tylko po to, by za dwa dni i tak nowa rzecz przestał cieszyć.
— Ludziom się wydaje, że zaspokoją swoje lęki, mając coraz więcej i coraz więcej — mówi Katarzyna. — A to nie jest prawda. Rzeczy nie pomogą w rozwiązaniu problemów. Więc po co tyle chcieć?
Chciałabym móc osiągnąć kiedyś podobny komfort życia i spokój ducha. Tak właśnie należy żyć: bez chciwości, pazerności, ale i bez skąpstwa, ciesząc się każdą chwilą, każdym pięknym drobiazgiem. I warto pomagać innym (to nauka dla mnie). Taka postawa jest mi jeszcze dość obca, zamartwiam się i wegetuję, marząc o lepszym, ciekawszym bytowaniu. Wiem jednak, że to mrzonki. Nie wygram w Totka, nie będę bogata, mogę liczyć jedynie na najpodlejszą pracę. Co mi pozostaje? Staram się, naprawdę się staram oddzielić to, co ważne, od tego, co nieważne. Nie ma sensu załamywać rąk nad każdym długiem, każdą porażką, każdą ludzką podłością. Trzeba żyć i cieszyć się życiem, choćby to była marna egzystencja. Prawda?
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości