Pisałam już o tym kilka razy, ale nigdy dość przypominania, jak głupi, pazerni i bezduszni się staliśmy. A przynajmniej znaczna część nas. A wszystko za sprawą uświęconego przez powtarzalność i aprobatę władzy konsumpcjonizmu:
Wielkie korporacje żerują na naszym chorobliwym pragnieniu podwyższenia swojego statusu społecznego. Niektóre mogą nawet odwoływać się do patriotyzmu: kupuj polskie produkty, napędzasz w ten sposób rodzimą gospodarkę. Marketing, reklamy, ogłoszenia – wszystko ma na celu usidlić nas i skłonić do wydania dużych pieniędzy na rzeczy, które uszczęśliwią nas tylko na chwilę.
Że co? Że to Was nie dotyczy? Że Wy jesteście inni? To wspaniale. Tylko że jakoś machina konsumpcjonizmu się kręci. Wiecie, jaka jest na to inna nazwa? Turbokapitalizm. Bezustanny wzrost gospodarczy na planecie z ograniczonymi zasobami. To taki sam idiotyzm jak twardy komunizm. Ani całkowicie wolny rynek, ani totalne centralne zarządzanie się nie sprawdziły. Jedno i drugie jest wyniszczające dla jednostek, a masom przydaje się na chwilę.
Oczywiście kto jest bez winy, ten niech pierwszy rzuci kamieniem. Ja sama wykorzystałam kiedyś dodatkowe pieniądze z limitu odnawialnego na koncie, żeby móc „napchać się” książkami. I wciąż chciałabym dokupić sobie ileś tam rzeczy. Tak, bywam chciwa. Ale wiem, że to nie jest dobre. Ani dla mnie, ani dla środowiska.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości