Po przeczytaniu komentarzy pod ostatnim wpisem Qwardiana przypomniała mi się rozmowa, jaką miałam przyjemność odbyć na portalu YouTube pod jednym z filmów. Moim interlokutorem był bystry, oczytany jegomość, zapewne mniej lub bardziej ode mnie starszy, który zadziwił mnie swoim podejściem do książek: otóż zanim w ogóle zaczął lekturę, miał w zwyczaju zgłębiać życiorys jej autora, a jeśli ten mu nie odpowiadał, nie zabierał się nawet za czytanie jego dzieła.
Byłam lekko zszokowana. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, żeby odrzucić twórcę (nie tylko literatury) za to, jakim żywotem się pohańbił. Książka, film, muzyka – powinny bronić się same. A jeśli kogoś gorszy czytanie, oglądanie bądź słuchanie tego czy innego skurczybyka... to trudno. :)
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura