A skoro dzieci nie należą do rodziców (patrz: poprzednia notka), to dorośli tym bardziej nie należą do państwa czy do społeczeństwa. Tym samym „upupianie” dorosłych, wmawianie im wyimaginowanych win, zrzucania na nich odpowiedzialności za grzechy ojców i dziadów, narzucanie im tzw. moralnych obowiązków, wmuszanie w nich jakiegoś etosu, etc, etc – jest w najlepszym razie dość niestosowne. Im agresywniej będzie się ludziom coś narzucać, tym większym oporem odpowiedzą. Bo nie po to weszli w dorosłość jako istoty odpowiedzialne za swoje życie, by ktoś im teraz to życie układał.
Tymczasem co i rusz jakiś pojeb z krainy pojebów, jak mawiał główny bohater „Las Vegas Parano”, zaczyna tyradę o patriotyzmie i patriotycznych powinnościach jednostki. Co bardziej zaangażowane pojeby twierdzą nawet, iż rodzimy się obciążeni moralnymi powinnościami wobec reszty pobratymców, zaś po wejściu w stan dorosły także długiem za darmowe kształcenie i opiekę medyczną (który to dług zresztą bezustannie rośnie, gdyż jednostka korzysta z wszelkich dobrodziejstw opłacanych przez podatki). Niby nic w tym dziwnego, w końcu pieprzyć każdy może, a że nie każdy ma dziewczynę... Tyle, że ja, jednostka dziwna, introwertyczna i mocno aspołeczna, na emocjonalny szantaż reaguję wysypką, alergią, bólem pępka, durem brzusznym, tyfusem plamistym oraz kacem kości ogonowej. Bez sensu? Podobnie jak większość propaństwowych czy prospołecznych piań.
Perspektywa, że człowiek rodzi się po to, by służyć innym, wydaje mi się dość smutna i bezsensowna. Oczywiście doceniam wartość pracy, altruizmu, kooperacji wreszcie – ale wyłącznie na zasadzie zarówno moralnej, jak i materialnej korzyści, jaką odnosi jednostka. Wierzę, że człowiek jest czymś więcej niż nosicielem i przekaźnikiem DNA, czymś więcej niż komórką społeczeństwa, której wartość zależy od pożyteczności dla ogółu. Mądrzy czy głupi, dobrzy czy podli, pożyteczni czy niepożyteczni – jesteśmy jednostkami, każde z osobnym rozumem, sumieniem i postrzeganiem świata. A próbuje się z nas scalić na siłę w zbiorowość taką czy inną, narzucić wspólnotę myśli, poglądów i obyczajów. Obrzydliwość.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo