Karolina Nowicka Karolina Nowicka
1902
BLOG

Nie chcesz? Nie musisz.

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Dziecko Obserwuj temat Obserwuj notkę 287


Rozczarowanie  to uczucie pojawia się w moim życiu dość często. Spodziewa się człowiek czegoś ładnego, oryginalnego, ciekawego, ubogacającego (słówko zapożyczone bodajże z jakiegoś prokościelnego tekstu), a tymczasem najczęściej pozytywnie nastrajający początek przechodzi w stabilne i przytłaczające zniechęcenie.


Tak też jest z tekstem użytkownika Norach o spadającej dzietności. Na początku fajnie, a potem... już nieco mniej. Stereotypowy atak na mężczyzn, klechy, rząd... Nuda, panocku, nuda – myślę. A może to nie panocek, tylko panienka? Trudno bowiem posądzać osobnika o chromosomach XY o tak wysoki poziom autoagresji. Ale nie, końcówki czasowników zdradzają samczość. Cóż, mężczyźni też mogą być feministkami.


Fakt, Kościół ogłupia ludzi swoją (nie tylko prodzieciecą) narracją, ale to samo można powiedzieć o każdej instytucji promującej określoną ideologię. Najmądrzej jest słuchać własnego rozumu i sumienia, jakkolwiek by nie były ułomne, gdyż to my ponosimy konsekwencje dokonywanych wyborów. Czy nie lepiej, byśmy wybierali samodzielnie, a nie pod dyktando tzw. autorytetów? Owszem, częściej wybierzemy głupio niż mądrze (tak mi się wydaje). W końcu częściej się mylimy, niż mamy rację. Niemniej wyznaję zasadę, że lepiej żyć po swojemu i spieprzyć sobie życie niż bezmyślnie podążać za stadem i osiągnąć rzekomy sukces. Zasada ta może wydawać się idiotyczna (ba! może i jest idiotyczna), niemniej opiera się na założeniu, iż życie jest procesem, a nie tylko rezultatem. Podróż jest równie ważna, co jej cel (jeśli nie ważniejsza).


No dobrze, ale wróćmy do dzietności. Pod koniec notki bloger Norach sugeruje, iż „jedynie budowa lepszego, przyjaźniejszego człowiekowi świata, świata, w którym człowiek nie jest kartką do glosowania pionkiem, portfelem, mięsem armatnim dla żądnych władzy i dóbr czarowników w czarnych, czerwonych i brunatnych szatkach może zachęcić kobiety do powierzania swojego potomstwa przyszłości.” Hmm, nie byłabym tego taka pewna. Nie przeprowadzałam żadnych badań, nie wypełniałam ankiet ani nie przepytywałam znajomych pod kątem liczby wyprodukowanej dzieciarni, mogę się wypowiadać wyłącznie za siebie: ja po prostu nie chciałam być matką. Moje ukochane dzieciątko jest efektem beztroskiego nadużywania pewnej bezsensownej, acz ekologicznej metody pseudoantykoncepcyjnej. Możecie mi zarzucić confirmation bias (patrz: tu), ale wydaje mi się, iż większość celowo bezdzietnych kobiet kieruje się podobnymi pobudkami: po prostu nie mają na ten cały bajzel ochoty.


I bardzo dobrze. Co prawda część z nich byłaby pewnie (domniemywam) świetnymi matkami, a może nawet będzie gorzko swojego wyboru żałować  ale co z tego? Ja żałuję wielu rzeczy, lecz po namyśle dochodzę do wniosku, że skoro w tamtym czasie, w tamtych okolicznościach, takie a nie inne wybory uznałam za słuszne, to nie ma co teraz dywagować, jak by być mogło, gdybym jednak wybrała inaczej. (Jakąż to nadzwyczajną mocą dysponuje ludzki umysł: potrafi się sam do wszystkiego przekonać. :)) Tak też i panie, które celowo odsuwały na święty nigdy swoje biologiczne powołanie, będą przynajmniej mogły po sześćdziesiątce westchnąć: Cóż, przynajmniej żyłam tak, jak chciałam...


...a nie tak, jak życzyłyby sobie tego baby z mojej rodziny. Albowiem wbrew temu, co wypisuje bloger Norach, większy nacisk na płodność kładą nie mężczyźni, a kobiety. Ci pierwsi mają swój świat, swoje pasje, cele, marzenia. Są zdecydowanie bardziej otwarci na świat, ryzyko, zmiany oraz ewentualną porażkę. Panie wybierają bezpieczeństwo, wsparcie, akceptację, trzymanie się konwenansów  stąd też i większa nietolerancja dla tych, które wyłamują się ze schematów. Oczywiście paskudnie uogólniam, no ale taki przywilej każdego, najmarniejszego nawet grafomana.


Czy dzietność ma szansę wzrosnąć? Teoretycznie wszystko jest możliwe, ale nie daję tej opcji wielkich szans. W świecie oferującym multum ciekawych alternatyw dla zmiany pieluch ranga macierzyństwa znacznie się obniżyła. Panowie w czarnych czy czerwonych sukniach nie mają z tym nic wspólnego. Za to ma dużo naturalny, zdrowy egoizm.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości