Do pana Cejrowskiego żywię ambiwalentne uczucia. Z jednej strony jest to samodzielnie myślący, odważny krytykant naszej rzeczywistości, z drugiej – durnowaty bubek, który uważa, że człowiek powinien dbać wyłącznie o własną dupę, bez oglądania się na zasoby, przyrodę czy dobrostan zwierząt. Inteligentny i spostrzegawczy, a jednocześnie zadufany w sobie i ciemniacki.
Kiedy pan Cejrowski krytykuje wymowę obcych nazw, wykracza poza dotykające nasz (i pewnie nie tylko) kraj absurdy. To już jest demagogia. Podkreślanie, że przepisy unijne zostaną zrównane z nauką biologii, przez co młody człowiek będzie „żyć w świecie fałszu” (czy jakoś tak), również trąci intelektualną szarlatanerią. Wątpię, by jakikolwiek urzędas czepiał się podręczników czy encyklopedii, a do tych prędzej będzie taki młodzian czy panna zaglądać niż do unijnego prawa. A nawet jeśli będzie mieć z owym prawem do czynienia, to tylko westchnie, przewróci oczami i... pewnie się dostosuje. Tak jak my wszyscy dostosowujemy się do rozmaitych idiotyzmów.
Pan Cejrowski to demagog. Ideolog. A ja ideologii nie lubię. Rodzą się w umysłach ludzi bystrych, lecz cwanych lub neurotycznych. I zarażają głupiutkich, łatwowiernych, sfrustrowanych, zgorzkniałych. Oferują proste wytłumaczenie rzeczywistości, banalny podział na „naszych” i „onych”. Większość naszych bolączek da się wytłumaczyć sabotażem, kradzieżą, manipulacją czy inną podłością tych drugich. I już człowiek czuje się lepiej. Kto wie, może nawet zaczyna wierzyć, że kiedyś się odegra, powstrzyma nieprzyjaciela, uwalniając odeń uciskaną ojczyznę, a wtedy i dobrej pracy, i pieniędzy, i piwa będzie w bród. (Trzy najważniejsze „p” w życiu Polaka?)
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości