W Polsce toczy się obecnie dyskusja o niskiej dzietności, ponieważ ubywa Polaków.
Czytam wypowiedzi, że przyczyną są zmiany kulturowe. Ale co jest ich przyczyną i jakie to zmiany? Podawane są przeważnie motywacje finansowe: albo jesteśmy za bogaci i się nam nie chce, albo jesteśmy za biedni, bo nie mamy tanich mieszkań. Inni piszą o kotach i psach, które są substytutem dla realizacji troskliwości kobiet. Tylko, że to skutek raczej, a nie przyczyna. Są głosy o nierozumieniu się między płciami (dwiema, tyle wystarczy) oraz o szkodach, jakie poczyniło internetowe randkowanie, skupiające naszą uwagę wyłącznie na zdjęciu, bez kontaktu bezpośredniego. Wszystkich hipotez nie będę podawał.
Można bowiem myśleć o przyczynach braku zdecydowania się na pierwsze dziecko, ale dlaczego kobiety nie decydują się na drugie dziecko? Powodem może być trauma ze szpitala. Lekarze, położne mogą być znaczącym, negatywnym elementem. I wiem to z własnego, rodzinnego doświadczenia. Pogarda dla rodzącej wynikająca z rutyny, pośpiechu, braku empatii, braku zauważenia człowieka w pacjencie, wymuszanie decyzji, presja, aby tylko zdążyć przed zmianą i iść do domu. Nasłuchałem się opowieści bezpośrednio od kobiet, co położne i lekarze w szpitalu potrafią zrobić kobietom i dzieciom. Kilka z nich mówiło wprost, że gdyby to było ich pierwsze dziecko przy takim traktowaniu w szpitalu, to nie decydowałyby się na drugie. Miały jednak trochę więcej szczęścia przy pierwszym. Kilka powiedziało, że także z tego powodu nie zdecydowało się na drugie dziecko.
W Holandii około jednej trzeciej porodów to porody domowe. Gdzie nikt nie naciska, nie tnie, aby tylko szybciej, szybciej. Kiedyś w Polsce porody (szczególnie na wsiach) też były domowe. Tak rodziła cała moja rodzina starsza dwa pokolenia ode mnie, czyli moje babcie, prababcie. Moja mama urodziła się w domu. Nie ma w mej rodzinie przypadku zgonu noworodka, ani niemowlęcia, dziecka, a prześledziłem księgi parafialne do połowy XIX wieku. Nikt w pierwszej dobie nie przymuszał do szczepienia przeciwko gruźlicy, mimo, że gruźlica była kiedyś powszechniejsza. Kobieta rodząca i jej dziecko traktowane są nadal jak przedmiot, albo jak ubezwłasnowolnione. Choć pewien postęp jest ku lepszemu. Lekarz w Polsce nadal jednak może robić z rodzącą i jej dzieckiem bardzo wiele. I prowadzić do traum, o czym piszą kobiety. Czują się czasem - same tak określają - jak zgwałcone. Wbrew ich woli, decyzji. Nie, lekarz nie zawsze ma rację, a z mego osobistego doświadczenia napiszę, że ma rację może raz na 3 przypadki. Takie też są i statystyki, pamiętam wywiad z profesor z bydgoskiej onkologii, która oznajmiła, iż tylko 1/3 diagnoz jest poprawnych. Reszta to pomyłki lekarskie, wciskanie leków zupełnie na coś, co pacjentowi nie dolega. O urazach noworodków podczas porodów, z winy personelu, każdy słyszał lub czytał. Dzieci bywają kalekami na całe życie. Sam też znam przypadek upośledzenia umysłowego dziecka, ponieważ lekarz był obcesowy, nie reagował na prośby matki i doszło do mózgowego porażenia dziecięcego. Czy te autentyczne historie, wzbudzające lęk, mogą być także przyczyną zaniechania reprodukcji? Mogą, owszem. To nie jest kraj, gdzie lubi się dzieci.
Zróbcie porządek z lekarzami, położnymi w szpitalach, to minimalnie dzietność może się zwiększyć. Dajcie rodzić po ludzku. Dajcie egzekwowalne prawa pacjentom, zamiast coraz większego zwalniania lekarzy od odpowiedzialności za swoje działania. Przykre, że to przeważnie personel złożony z kobiet traktuje rodzące kobiety gorzej niż krowy. I nie jest to przesadą. Wychowywałem się na wsi. Krowa rodziła "flaka" (łożysko) zgodnie z naturą. W szpitalu krwawiącej kobiecie chciano momentalnie wyciągać na siłę. Bezmyślność szkodząca płodnym kobietom. Zajrzyjcie na porodówki, tam jest jedna z przyczyn. Może niewielka, ale każda cegiełka ma znaczenie dla muru osamotnienia. To nie jest kraj, gdzie lubi się dzieci.
Dodam jeszcze drobne uwagi. Gdy byłem dzieckiem, po przeprowadzce ze wsi do miasta, bawiliśmy się wszyscy na chodnikach wokół bloków. Piłka, kapsle oraz wiele innych. Dzisiaj to niemożliwe. Sami dorośli odbierają dzieciństwo najmłodszym. Gdzie oni mieliby się bawić? Te osiedlowe chodniki zastawione są samochodami i to także tam, gdzie obowiązuje ustanowiony przez zarządców zakaz ruchu wszelkich pojazdów. Własny egoizm, kosztem nie tylko cudzych dzieci, ale nawet i własnych. To nie jest kraj, gdzie lubi się dzieci.
W spółdzielni mieszkaniowej zgłosiłem projekt, aby nie naliczać sprzątania klatki schodowej za nowo narodzone dziecko od dnia jego narodzin. Przecież to oczywiste. Kobieta w połogu, noworodek przy mamie, a potem werandowany. Po jakimś czasie wynosi się go na rękach. Czy to niemowlę coś brudzi? Nie. I wiecie co? Większość zagłosowała przeciw projektowi. Aby tylko dowalić rodzinom z dziećmi. Jedna z kobiet skomentowała: "Ktoś tu nie lubi dzieci"...
W mediach historia o odebranym matce dziecku. Matka do więzienia, dziecko do rodziny zastępczej. Czteromiesięczne dziecko zmarło po 4 dniach. Zostało przesunięte jak przedmiot. Gorzej, ponieważ rozdzielono rodzeństwo! To jest bezmyślność, okrucieństwo. Jak można rodzeństwo rozdzielić? Podawane były różne hipotezy przyczyny zgonu, że zachłyśnięcie pokarmem... ale jakim pokarmem? Do 6 miesiąca dziecko spożywa tylko mleko. Jeśli nie było karmiącej matki, to mleko z butelki, ale podaje to opiekun, więc jakie zachłyśnięcie? Była hipoteza, że rodzina zastępcza chciała nadrobić "brakujące szczepienia" i podano małemu niejedno. To, że po szczepieniach może wystąpić zgon, to jest niestety możliwe. Rzadko uznawane przez lekarzy (używa się terminu "zatrzymanie krążenia" bez podania przyczyny tego zatrzymania), choć niedawno wprost tak uznano w Czechach. Przeważnie jednak lekarze "nie widzą związku" przyczynowego w tym, że zdrowe dziecko otrzymuje szczepionkę i kilka godzin później jest martwe (jak jakiś czas temu w Barcinie czy w marcu 2025 roku w Gdańsku). Przecież lekarz kwalifikował dziecko do szczepienia, badał, że jest zdrowe i dopuścił. Używa się magicznego terminu "śmierć łóżeczkowa", ale to nie jest przyczyna, tylko konsekwencja. Po sekcji zwłok orzeczono, iż u 4 miesięcznego dziecka przyczyną zgonu była "niewydolność krążeniowo-oddechowa lub pokarmowa". Jaka pokarmowa? Reakcja na mleko zmodyfikowane? Alergia? I to przeoczono? Lub? Jak to "lub"? To na sekcji nie potrafiono określić, co dokładnie było przyczyną? Niewydolność krążeniowo-oddechowa też ma swoją przyczynę. Zatorowość, zakrzepica, to jeden z możliwych skutków szczepień. Pewne preparaty mają skłonność do agregacji płytek. Stąd zatorowości, udary, o czym także informowano po szczepieniach przeciwko covid19, ostrzegając seniorów, że te szczepienia (oraz przeciwko grypie) mogą zwiększyć ryzyko udaru. Zdrowe dziecko samo z siebie dostało "niewydolności"? Jakakolwiek była przyczyna, dziecko nie żyje. I policjantki te dzieci zabrały, a także rozdzieliły. Tu zaczęła się kaskada nieszczęść. To nie jest kraj, gdzie lubi się dzieci.
To ktoś napisał, powiedział, więc nie jest to moja myśl, a dokładnie nie zacytuję, nie pamiętam też kogo mam zacytować. Iż możesz zgodnie z obecnym prawem zdecydować, aby wbić igłę w serce dziecka w macicy, przez którą to igłę popłynie chlorek potasu i dziecko umrze. Ale nie możesz zdecydować zgodnie z prawem, aby nie wbijać igły z tzw. żywą szczepionką w ramię swojego nowo narodzonego dziecka. Wszystkie przypadki gruźlicy u niemowląt w Polsce, to jest gruźlica poszczepienna. Nie ma innej w Polsce wśród dzieci. W większości zachodnich krajów nie tylko, że nie ma obowiązku szczepienia przeciwko gruźlicy, ale w ogóle nie ma tej szczepionki w kalendarzu szczepień. To nie czasy XIX wieku, czy powojenne, że z obozów wracali gruźlicy. Ale kto by się przejmował dobrem dziecka? Koncern farmaceutyczny, lekarz? Tym sposobem wracamy do wątku, czyli personelu medycznego, który niestety w jakiejś części przyczynia się do traum wśród kobiet, niechęci posiadania kolejnego dziecka, a czasem i zgonów dziecka. To nie jest kraj, gdzie lubi się dzieci.
Co III RP i dziki kapitalizm zrobił z rodziną? Kiedyś Matka Polka, o dzieci należało dbać, budowano przedszkola zakładowe, szkoły, biblioteki. A dziś? Lodziarnie dla psów, fryzjer dla psów. To nie jest kraj, gdzie lubi się dzieci. A skoro nie lubi się dzieci, to nie lubi się siebie. Może stąd taka autoagresja wśród wielu Polaków i obwinianie siebie (Polaków) o najgorsze zło, rezonując propagandę niemiecką, izraelską, czy jaką tam jeszcze można. Polska to już nie jest kraj, gdzie lubi się Polaków.
****
dzietność, poród, rodzenie, kobiety, demografia, lekarze, położne, osiedla, zakaz ruchu, samochody, szczepienia, prawa rodzicielskie, medycyna, szczepienia, Policja, dzieci, autoagresja
Zobacz galerię zdjęć:
Rzeźnia numer dwa
Inne tematy w dziale Społeczeństwo