Z najnowszego sondażu TNS Polska wynika, że w ciągu miesiąca PO zyskała 7 procent, a PiS straciło 5.
W sumie aż 12-procentowa zmiana. Jest oczywiste, że jej główną – jeżeli nie jedyną – przyczyną była reakcja Jarosława Kaczyńskiego na artykuł Cezarego Gmyza w Rzeczpospolitej.
Rzecz jasna, politycy i żelazny elektorat PiS będą próbowali tłumaczyć to w inny sposób. Joachim Brudziński już parę dni temu powiedział, że spadek poparcia dla PiS to efekt nagonki mediów, w tym TOK FM. Na pewno powróci argument o fałszowaniu wyników i w ogóle niewiarygodności ośrodków badawczych, które – jak wiadomo – są w rękach wiadomych sił.
Być może też jakiś śmiałek wyskoczy z pomysłem, że Platformie wzrosło, bo PiS ogłosił, że na czas unijnych negocjacji budżetowych powstrzyma się z krytyką rządu Tuska. Co prawda jakoś nie widać tego powstrzymywania się, ale taka drobnostka nie powinna nikomu przeszkadzać.
Sprawa jest jednak dużo poważniejsza. Słowa o 96 zamordowanych i konieczności ukarania winnych tej zbrodni to nie to samo, co lapsus z Angelą Merkel. PiS z teorią zamachu zabrnął tak daleko, że wycofanie się z tego będzie bardzo trudne, nawet po tym, jak Jarosław Kaczyński ze stuprocentowej pewności zszedł – w wywiadzie dla Uważam Rze – do pewności 99-procentowej. No bo co, będzie co pewien czas zmniejszał tę pewność, aż powie, że zamachu nie było?
W tej sytuacji jedyne wyjście to uznanie, że Cezary Gmyz był agentem PO i świadomie sprowokował Jarosława Kaczyńskiego do tak emocjonalnej wypowiedzi. Niezawodna Jadwiga Staniszkis już wysunęła taką hipotezę. Teraz trzeba ją będzie przeoblec w naukowo udokumentowaną pewność. Antoni Macierewicz jest pewnie zbyt zapracowany, ale przecież w tej dziedzinie PiS ma fachowców na pęczki. Publicyści wyklęci czekają w gotowości bojowej, a Andrzej Zybertowicz pewnie lepi model spisku, którego grube nici prowadzą prosto do gabinetu premiera Tuska.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka