Igor Janke ogłosił konkurs na najlepsze teksty o Viktorze Orbánie. Tym samym został zwycięzcą tego konkursu, wcześniej bowiem napisał o nim genialną książkę.
Wiem, że choćbym nie wiem, jak się naprężał, nie przebiję takich pochwał:
„Zawsze był zdecydowany. Radykalny. Zwykle kilka kroków przed innymi. Zawsze widział daleki cel. Ktokolwiek go pamięta z wcześniejszych czy późniejszych lat, przyznaje: to niezwykle twardy, pracowity i konsekwentny facet.
Chłopak z biednego, prostego domu na samym końcu małej wsi. Od dzieciństwa musiał walczyć o siebie. Do wszystkiego dochodził sam. Wie, ile kosztuje każdy krok, wie, ile trzeba pracować, żeby coś zdobyć, ile trzeba się uczyć, by do czegoś dojść. Musiał pracować i uczyć się więcej niż inni. I po kolei pokonywał wszystkich.
Pełen emocji w środku i opanowany na zewnątrz. Kiedy trzeba – czarujący, wyluzowany i dowcipny. Kiedy trzeba – brutalny i zimny. Piekielnie inteligentny. Niezwykle wymagający. Na co dzień – normalny, miły, uprzejmy. Dobry kompan do rozmowy, sympatyczny gość. Ale umie też grać ludźmi, przestawiać ich tak, by nikt nie zagroził jego pozycji. Pilnować, by w jego rękach były wszystkie decyzje.”
Mimo to – z drobną pomocą moich rosyjskich mocodawców – spróbuję odpowiedzieć jak umiem najlepiej na to szlachetne wezwanie.
U fryzjera
Pewien dziennikarz, niejaki Igor Janke, przyjechał w sprawach służbowych do Budapesztu, do siedziby Fideszu. Janke przyjechał z kondominium rosyjsko-niemieckiego, by opowiedzieć o państwie podziemnym, oddziałach partyzanckich i społeczeństwie alternatywnym.
Spełniwszy swoje zadanie z czystym sumieniem wybrał się na spacer. Przechadza się po Budapeszcie, mając nadzieję, że w końcu uda mu się zobaczyć Viktora Orbána, to jest spełnić swe największe marzenie.
Niestety Orbána nigdzie nie spotkał i w bardzo kiepskim humorze ruszył w stronę zakładu fryzjerskiego obok Fideszu, aby się ostrzyc i ogolić. Przecież z taką gębą nie może wrócić do domu! Ludzi u fryzjera było mnóstwo. Strzygło i goliło dwóch mistrzów. Igor Janke zajął kolejkę. Siedział już ze dwadzieścia minut, wciąż żałując, że nie widział Viktora Orbána. Nagle drzwi się otworzyły i wszedł nowy klient. Był to sam Viktor Orbán. I wszyscy, którzy przyszli do fryzjera, wstali i słowami: „Dzień dobry Orbánie Viktorze” - przywitali go.
Nasz dziennikarz, Igor Janke, również powitał Orbána, nie wierząc własnemu szczęściu. Wpatruje się w niego bacząc, by nic nie uszło jego uwadze. Przecież musi wszystkim opowiedzieć o tym spotkaniu! Orbán również kłania się i pyta:
- Kto jest ostatni? - chce tak jak wszyscy ustawić się w kolejce. Pytanie wywołało zdumienie. Jak to wygląda, żeby Orbán czekał. Przecież jest premierem i każda minuta jest dla niego cenna - pomyśleli.
I przekrzykując się nawzajem wołają:
- Panie premierze, to nieważne, kto ostatni. Właśnie zwalnia się fotel u mistrza. Prosimy, niech pan zajmie to miejsce bez kolejki.
Na co Orbán:
- Dziękuję wam, obywatele, ale tak nie można. Należy przestrzegać porządku. Sami tworzymy prawo i łamać go nie wolno.
Z tymi słowami Orbán bierze stołek, siada, wyciąga z kieszeni Salon24 i zaczyna czytać. Wtedy wstał nasz dziennikarz Igor Janke i stremowany mówi do premiera Orbána:
- Właśnie nadeszła moja kolej, ale wolę nie golić się pięć lat, niż pozwolić panu czekać. Jeśli pan, panie premierze Orbánie, nie zgadza się na naruszanie porządku, to ja mam prawo odstąpić panu swoją kolejkę i zająć ostatnie, pana, miejsce.
Wszyscy, którzy byli u fryzjera, powiedzieli:
- On dobrze mówi. Orbánie Viktorze, trzeba będzie zrobić tak, jak mówi dziennikarz - powiedzieli mistrzowie fryzjerscy, zabrzęczawszy nożyczkami.
Orbán uśmiechnął się. Widać było, że nie chce nikogo urazić: ani mistrzów, ani klientów, ani Igora Jankego. Chowając Salon24 do kieszeni, ze słowami: Dziękuję wam, panowie, Orbán usadowił się w fotelu.
Wszyscy w wielkim skupieniu patrzyli, jak fryzjer ostrożnie i delikatnie golił samego Orbána.
- Wielki to człowiek, a przy tym jaki skromny - pomyśleli patrząc na Orbána.
Mistrz skończył i Orbán wychodząc z zakładu powiedział:
- Do widzenia, obywatele. Dziękuję wam.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka