Porządnie znużyło mnie śledzenie mediów rozpamiętujących osławione nagrania i pomstujących na cały świat blogów. Uciekłam więc do, od lat zaprzyjaźnionego, blogu, gdzie odetchnęłam od gadulstwa i zatrzymałam się na przeciekawej rozmowie Joanny Lichockiej z Barbarą Fedyszak-Radziejowską:
http://dixiet.blog.onet.pl
Nie wiem, kto z was tego słuchał, ale powinien każdy, kto wypowiada się publicznie na tematy związane z polityką w Polsce. Nieco irytowały mnie wtręty red. Lichockiej, ale na szczęście nie było ich wiele. Ja naprawdę ciągle nie rozumiem, dlaczego dziennikarz zapraszający rozmówcę, którego uważa za wartego wysłuchania, z uporem maniaka mu w wypowiedziach przeszkadza, przerywa i uważa, że koniecznie musi wtrącać swoje cztery grosze! Fakt: w TVRepublika nie jest to ani w jednej setnej tak powszechne, jak w TVN24, ale to żadna pociecha. Tego w o g ó l e nie powinno być!
Szczególnie ciekawe, a dla dziennikarzy bardzo pouczające, były te momenty, kiedy Lichocka praktykowała dokładnie to, co krytycznie adresowała jej rozmówczyni! Fedyszak Radziejowska, to kobieta niezwykłej cierpliwości i otwartości wobec rozmówcy, ale jednak nawet na tej anielskiej :) twarzy momentami widać było czystą irytację wtrętami Lichockiej.
W zlinkowanym wyżej tekście krótko podsumowuję o czym mówiła F-R. Całkowicie się z jej zaleceniami zgadzam, a szczególnie podzielam jej głębokie przekonanie, że MOŻNA, DA SIĘ - ostro wycelowane w szeroko rozlewajace się w mediach ( wliczam w to także blogi) silnie dołujące mantry o niemożliwości dokonania jakichkolwiek sensownych zmian, poprawienia kondycji Rzeczpospolitej. Czytając je, odnoszę wrażenie, że cofnęłam się do schyłku lat 70tych, kiedy w PRL zaczęło się już naprawdę źle dziać, ale panowała ogólna, silnie depresjogenna zgoda, że nic się nie da zmienić, a nawet jeżeli da, to może kiedyś, ale nie teraz. Pamiętam czyjś esej w którymś z publikowanych na Zachodzie periodyków, eksponujacy wszeogarniajacą apatię i wyrokujacy, że jeżeli “coś sie stanie”, to nieprędko. Esej, napisany jakoś tak wiosną 1979. Gdyby autorowi pokazać w magicznej szklanej kuli, co się będzie działo za raptem kilkanaście miesięcy uznałby to, zapewne, za rojenia ciężko chorego człowieka!
Da się. Można. Skupmy się na myśleniu pozytywnym i raz na zawsze pozbądźmy tego chyba najpotworniejszego dziedzictwa komuny, które przeżera mózgi poczuciem totalnej bezradności. Zostawmy drwiny, szyderstwa, zacznijmy poważnie rozmawiać, wspólnie poszukując r e a l n y c h do wykonania rozwiązań. Wspólnie z każdym, kto tego c h c e. Trolle rozbijająe rozmowę ignorować, albo zwyczajnie wywalac z blogu. Niech się gdzieś tam drą, że "Cenzura!", nie ma co sobie głowy tym zawracać. Naprawde, nie mamy na to c z a s u.
.....................................................................................................................................................
To nie jest zadanie ani łatwe, ani przyjemne. Tu trzeba unurzać się po łokcie w paskudnej brei, która sie w Rzeczpospolitej p o r o b i ł a i ją, punkt po punkcie, centymetr po centymetrze przyzwoicie szorować, aby nie paskudziła nowym pokoleniom. Oni będą mieli inne wyzwania, spróbujmy się nauczyć, jak sobie z przeciwnościami losu radzić i tym młodszym pokoleniom to pokazać, pomóc im uzbroić się intelektualne narzędzia rzeczowego oglądu i konstruktywnej, doinformowanej polemiki.
Kaśka
Panie, daj mi odwagę, aby zmienić to, co zmienić mogę, pokorę, aby w pokoju pogodzić się z tym, czego zmienić nie mogę, i daj mi mądrość, aby odróżnić jedno od drugiego.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka