Mój znajomy, bloger Eye prosił, żebym zamieściła jego komentarz na temat sprawy Lecha Wałęsy na swoim blogu.
Komentarz do notki:
http://kate1.salon24.pl/752395,moze-walesa-byl-bolkiem-w-l-70-76-wazne-ze-potem-nie-byl
Oto on:
"Od Eye /aj, czyli ja/
Nie korzystam z facebooka, z naszej-klasy, lub innych tzw. "społecznościowych portali"
Poprosiłem Gospodynię bloga i Autorkę postu o Lechu Wałesie /pomówionym przez tzw. "biegłych sądowych"/ pod tytułem "Może i Lech Wałęsa był Bolkiem..." o zamieszczenie mojego komentarza:
Treść notki Kate1 zbulwersowała mnie. Nie uważam za sensowne odnosić się do jej treści.
Autorka zna moje zdanie i uwagi.
Pozwolę sobie na przekazanie paru informacji. W Polsce nie ma biegłych sądowych w znaczeniu "osób o szczególnej wiedzy i etyce".
Biegłym jest osoba, która w realiach rynku nie znajduje zatrudnienia, ponieważ miernoty nikt nie chce zatrudniać. Jest na to sposób, aby "czy się stoi, czy się leży..." przynosiło regularny dochód: należy spełnić wymagania formalne: posiadać kierunkowe wykształcenie, nie być karanym [tu jest lista, np. za przestępstwa przeciwko wiarygodności dokumentów (karanym - czyli prawomocnie skazanym)], złożyć wniosek. Dla przykładu, jako biegłymi z zakresu ruchu drogowego są emeryci służby mundurowej, którzy byli milicjantami i z nocy na dzień stali się policjantami, ponieważ weszła ustawa o policji państwowej.
Aby zostać "biegłym w jakimś zakresie" przy "jakimś sądzie" należy złożyć pismo u prezesa tego sądu, który je rozpatrzy pozytywnie według własnego uznania". Jest się biegłym cały czas. Nie trzeba się poddawać weryfikacji rynku w zakresie wiedzy i umiejętności, i etyki.
Ma się cały czas stałe zlecenia.
Biegły w praktyce nie ponosi za nic odpowiedzialności, więc może napisać cokolwiek mu ślina na język przyniesie. Jakość i niezależność biegłego od zleceniodawcy obnażył trójmiejski casus z żarnikiem w żarówce pomilcyjnego radiowozu policji, kierowanego przez policjanta, który parę chwil wcześniej był milicjantem.
Reasumując biegłymi przy sądzie są osoby o wątpliwej wiedzy i etyce - nie ma obowiązku ustawicznego kształcenia, nie trzeba podiadać polisy OC od błędów popełnionych z tytułu pobierania wynagrodzenia za opinie.
Inna jest sytuacja z autorytetem, którego sąd powoła na biegłego, a on z uwagi na przepisy ustaw, nie może odmówić sądowi pełnienia funkcji biegłego. Autorytet nie pozwoli sobie stracić autorytet, o ile nie jest lub nie zamierza zostać politykiem.
Pisowcy chcą poznać prawdę o katastrofie pod Smoleńskiem - ja to rozumiem jako poznanie łańcucha przyczyn i wydarzeń w kolejności, w jakiej nastąpiły, co jest dzieleniem włosa na czworo, ponieważ nie ma znaczenia, czy z marsową miną do kokpitu pierwszy wszedł generał czy urzèdnik. Każdy, kto tam wszedł musiał przejść przez salonkę za zgodą dysponenta. Samolot się rozwalił z winy człowieka.
Ale...pisowcy w tym przypadku kwestionują ustalenia biegłych, bo to nie oni ich powołali i biegli nie konsultowali z nimi zawartości opinii. Czyli patrz tekst wyżej - biegły przy sądzie działa na zlecenie, więc pisze wypracowania (nie można nadużywać słowa opinie) o treßci, która zadowala zleceniodawcę, czyli w przypadku Lecha Wałęsy - jakiegiś urzędnika z pionu "śledczego IPN".
W czasach PRLu, a może i obecnie, dokumenty, które były następnie badane przez biegłych z zakresu grafologii, pisali sami grafolodzy, aby opinia o ich autentyczności była niepodważalna...
Teczka "na Wałęsę" znajdowała się podobno w domu Kiszczaka, o czym on za życia nie wiedział a żona dowiedziała siè wtedy, gdy ją przynieśli i nabrali, że nie zabiorą jej emerytury po mężu, jeśli przyniesie przyniesioną teczkę kiedy będzie miała problemy finansowe, do Dyrektora Archiwum Akt Nowych, które mieści się na warszawskiej Ochocie i nie ma nic wspólnego z IPN. Ona wbrew ostatniej woli męża poszła do IPN. Po pieniądze.
Nikt Kiszczakowej nie odebrałby emerytury po mężu ponieważ otrzymywał on rentę, a ta nie podlega obniżeniu. Nie zdziwiłbym się, gdyby Kiszczakowa powiesiła się za te judaszowe 30 srebrników.
Autorka bloga napisała dziś post o badaniach nad opinią publiczną - kto wątpi we współpracę L. Wałęsy z SB?
Zarówno Autorka jak i sondażownia błędnie zinterpretowali wyniki. Wynik wskazuje, jaka grupa wiekowa jest najbardziej podatna na nieprawdziwą informację podawaną przez media. Zawsze przywoływałem w takich przypadkach naukowca, który powiedział w swoich pracach wszystko na temat propagandy, tj. wpływu mediów na oceny wydawane przez człowieka, poddanego strumieniowi informacji-rewelacji z mediów.
Pisiorom, z tego i innych blogów polecam:
lekturę prac Marshalla McLuhana,
lekturę Rok 1984
film Brasil.
W latach 80-ych SB upowszechniła w Telewizji rzekomą rozmowę Lecha Wałęsy z bratem, o tym co on niezrobi z tym milionem dolarów z Nagrody Nobla. Nagranie było zmanipulowane przez SB i właśnie tego Kiszczaka, który stał na czele SB.
Odpowiedzcie sobie, Pisowcy, na pytanie - dlaczego Kiszczak nie wyciągnął wtedy "teczki na Wałęsę"? Odpowiedz, że nie było wtedy kanali jak Prezes nie jest poprawna.
Teczka nie była gotowa. Kiszczak nie przypuszczał, że Polacy i świat nie uwierzą w "nagranie rozmowy Wałęsy z bratem".
:)
ps
mogą być literówki, inne drobne błędy pisarskie - tekst wpisuję w okienku telefonu"
Nie ze wszystkim co napisał Eye zgadzam się, ale wiem, że ma on bardzo szeroką wiedzę na temat realiów PRL.
Na ew. komentarze nie odpowiem z powodu braku konta na FB.
<script id="_wau6q4">var _wau =
<script id="_waumkc">var _wau = _wau || []; _wau.push(["dynamic", "3i6y8j7krw", "mkc", "c4302bffffff", "small"]);</script><script async src="//waust.at/d.js"></script>
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka