Darek O. Darek O.
640
BLOG

Głos repatrianta: W Kazachstanie priorytety są inne

Darek O. Darek O. Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Kolejne fragmenty moich rozmów z repatriantami1. Dziś proponuję wyjątki z rozmowy przeprowadzonej z mieszkańcem Gdańska, który do Polski z Kazachstanu przyjechał na początku lat 90. jako student. W jego przypadku trudno mówić o „klasycznej” repatriacji, bo przyjechał tu, kiedy program repatriacyjny nie funkcjonował w żadnej sformalizowanej formie. Po zakończeniu studiów skorzystał z okazji i rozpoczął pracę w dużym polskim przedsiębiorstwie.  

Wywiad w całości, tradycyjnie trwa ok. 1,5 godziny. Dlatego zdecydowałem się na publikację niewielkich fragmentów, za to - mam nadzieję – interesujących z punktu widzenia pewnych różnic kulturowych (a czasem i podobieństw) oraz autentyczności wspomnień z radzieckiego Kazachstanu. Kontekst czasowy, w którym ulokowany jest wywiad – lato 2017 r.

- Jak wspomina pan swoje dzieciństwo w Kazachstanie, dzieciństwo ucznia w kazachskiej szkole?

Kiedy chodziłem do szkoły w Kazachstanie obowiązywał system dwuzmianowy. To dlatego, że było bardzo dużo dzieci i było po kilka klas z jednego rocznika. W każdej klasie było ponad 30 uczniów. To był miks kulturowy. W klasie było nas 10 Polaków, 15 Niemców, kilkoro Rosjan i bodaj 8 Kazachów. A dodam jeszcze, że poziom edukacji był naprawdę niezły.

Poranna zmiana uczyła się w godzinach 8-14. Jeśli chodzi o czas wolny po szkole, to miałem szczęście, bo w naszym mieście działał bardzo fajny ośrodek sportowy prowadzący sporo sekcji. Była siatkówka, piłka nożna, karate, zapasy i jeszcze inne. Kiedy nie miałem treningu, to po przyjściu ze szkoły rzucałem plecak i szedłem na podwórko. Bawiliśmy się poza domem do 21. Miałem dużo kolegów. Wszyscy sąsiedzi mieli po dwoje, a nawet czworo dzieci. Bawiliśmy się na dworze, a w dniach wolnych jeździliśmy na ryby. Cały czas mieliśmy ze sobą kontakt.

A w wakacje pracowałem. Oczywiście nie całe i w zależności od moich dziecięcych możliwości. Zbierałem owoce i warzywa, składałem skrzynki pocztowe. W mojej rodzinie panował pogląd, że dzieci od najmłodszych lat powinny oswajać się z pracą. Ja zacząłem w wieku 8 lat.

- Czy z pańskiej, wówczas dziecięcej i młodzieńczej perspektywy, w radzieckim Kazachstanie odczuwalne były różnice międzykulturowe?

Różnic, czy sporów międzyetnicznych nigdy nie odczuwałem. Być może dlatego, że mieszkałem w północnym regionie kraju, gdzie mieszanka narodowościowa była naprawdę bardzo duża. Te wszystkie kultury się równoważyły i to był plus ówczesnego Kazachstanu. Zresztą, wszyscy żyli wtedy na mniej więcej podobnym poziomie, co w ogóle tłumiło ewentualne punkty zapalne.

Dziś jest tak, że duże miasta rozwijają się bardzo dynamicznie i większości ludzi żyje się tam całkiem dobrze. Niestety, na prowincji, tam gdzie nie ma dużych ośrodków przemysłowych czy administracyjnych, sytuacja jest tragiczna. Stąd duże rozwarstwienie w poziomie życia miedzy mieszkańcami poszczególnych punktów geograficznych Kazachstanu.

- Jak kultywowana była polskość w pańskiej rodzinie? Na jakich symbolach się opierała?

Jednym z ważniejszych materialnych nośników polskości były w moim domu obrazy o tematyce religijnej wiszące na ścianach. Oczywiście, w tamtych czasach nie do końca były one mile widziane przez władze. Mimo to, bez względu na to, czy przychodzili do domu milicjanci, czy pracownicy skarbówki, obrazy nie miały prawa zniknąć ze ścian.

Co do sytuacji osób wierzących to przypomnę choćby, że nie mieliśmy wtedy swoich katolickich księży. Ich działalność była zakazana. Polacy jednak nie rezygnowali z praktyk religijnych. Osoba świecka, ale najbardziej świadoma religijnie, doświadczona i uznana za autorytet, udzielała chrztów. Podobnie było z pogrzebami i innymi ceremoniami. W domach śpiewało się pieśni religijne i modlono. Więzi społeczne między Polakami opierające się na religii i tradycji były bardzo silne.

Pamiętam, że jednym z najważniejszych przedmiotów w naszym domu był stary, XVII-wieczny modlitewnik, który rodzice babci zdążyli zabrać ze sobą zanim wpakowano ich do bydlęcych wagonów i wywieziono do Kazachstanu. Babcia wyciągała ten modlitewnik podczas wszystkich uroczystości domowych. Miał dla niej bardzo duże znaczenie osobiste i historyczne. Dziś ta księga jest w Polsce u mojego wujka mieszkającego w Wielkopolsce.

- W czym dostrzega pan różnice w stylu życia współczesnych Kazachów i Polaków?

Współcześnie te różnice się zacierają. Globalizacja postępuje, społeczeństwa się upodabniają. Nawet systemy zarządzania, pochodzące głównie z USA, są wszędzie podobne. Atmosferę tworzą ludzie, zależy ona także od obowiązującej w danym kraju kultury pracy. W Kazachstanie relacje międzyludzkie w pracy są nadal w dużej mierze oparte na schematach rodzinnych. Ludzie są bardziej towarzyscy. Relacje koleżeńskie przenoszą się poza miejsce pracy. Współpracownicy spotykają się na zewnątrz przynajmniej raz z w tygodniu, a realnie to jeszcze częściej. W Polsce relacje między współpracownikami są podobne, jednak na mniejszą skalę. Ludzie bardziej pochłonięci są własnym życiem. Kiedy odwiedzałem znajomych w Kazachstanie, to ich krewni, którzy na przykład mieszkają i pracują w Niemczech opowiadają ze zdziwieniem, że tam ludzie chcąc odwiedzić swoich rodziców wcześniej dzwonią i umawiają się, czy mogą przyjść z wizytą. W Kazachstanie tak to nie działa. Ludzie odwiedzają się bez zapowiedzi i to jest normalne. Zwłaszcza w przypadku odwiedzin u rodziców. Z tego co widzę, ten model „niemiecki” obowiązuje już coraz częściej także w Polsce.

Moim zdaniem Polacy należą do najbardziej odpowiedzialnych, pracowitych i elastycznych pracowników w Europie. Tę elastyczność zilustruję przykładem, który znam z własnego doświadczenia: klient podjeżdża samochodem żeby załadować towar. Tego towaru jest sporo i trzeba go odpowiednio warstwowo poukładać żeby się pomieścił, a przy tym nie uszkodził. Polacy rozwiązują problem w mig i robią to, o co prosi klient. Kiedy ten sam towar trzeba załadować do podobnego samochodu w Niemczech, robi się problem. Niemcy mówią, że transportu nie da się załadować, bo system komputerowy pokazuje, że towar do tego auta się po prostu nie zmieści. Oni nawet nie próbują rozwiązać problemu. Zero elastyczności. W Kazachstanie elastyczność jest podobna do tej w Polsce, a może nawet większa.

- Co po tylu latach życia w Polsce irytuje pana w Polsce?

To, co może trochę dziwić a nawet właśnie irytować, to zjawisko polegające na tym, że w Polsce człowiek za bardzo utożsamia się z pracą w tym niekoniecznie najlepszym aspekcie. W skrócie: Polacy w pracy mówią o odpoczynku i o tym, jak bardzo mają dość roboty, ale kiedy odpoczywają i spotykają się towarzysko ze znajomymi to o czym najczęściej mówią? Oczywiście o pracy.

To niebezpieczne zjawisko. W Kazachstanie rodzice więcej czasu poświęcają dzieciom. W Polsce bywa tak, że ludzie są przepracowani i zestresowani pracą. Wracają do domów i chcą natychmiastowego odpoczynku i odstresowania. Mężczyźni rzucają się na kanapę, biorą piwo do ręki i włączają telewizor. Rodzina, dzieci, schodzą na plan dalszy. Życie rodzinne nie jest pielęgnowane. Człowiek jest bardzo przywiązany do pracy, a tymczasem to rodzina jest najważniejsza. w Kazachstanie priorytety są trochę inne. Praca jest bardzo ważna, ale rodzina i przyjaciele, sąsiedzi, są na planie pierwszym.

- Czy wyobraża pan sobie sytuację, w której wróciłby pan na stałe do Kazachstanu?

Od 27 lat, czyli przez większą część życia mieszkam w Polsce. Bardzo trudno byłoby mi teraz rzucić wszystko i wrócić do Kazachstanu. Cenię sobie to, że w Polsce mamy wolność osobistą i wolność prawną. Mogę prowadzić dowolny biznes wiedząc, że zachowane są standardy unijne. Poza tym, ważne jest to, że Polska należy do NATO. Ma to szczególne znaczenie w okresie zawirowań wynikających związanych z zagrożeniem terrorystycznym. Uważam, że dziś kraje Europy Środkowowschodniej należą do najbardziej przyjaznych do zamieszkania. Obserwuje jak Polska się rozwija po wejściu do Unii. W ciągu 10 najbliższych lat to może być najlepszy kraj do zamieszkania w Europie. Między innymi dlatego, że nie ma tu problemów związanych z migracją.

Nie jestem rasistą, ale dam przykład: w Gdańsku w godzinach okołopołudniowych widuję w centrum miasta głównie matki z dziećmi i przedstawicieli wolnych zawodów. W Szwecji, w centrum Sztokholmu widywałem bardzo mało Szwedów za to bardzo wielu imigrantów. Dlaczego oni w tych godzinach nie są w pracy? Z tej perspektywy Polska wydaje się być całkiem stabilnym krajem.  

1 Fragment pierwszy: Głos repatrianta: Kazachstan wspominam pozytywnie

Darek O.
O mnie Darek O.

Dariusz Olejniczak - #socjologia #polityka #repatriacja #Kazachstan #AzjaŚrodkowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo