Darek O. Darek O.
1608
BLOG

Polscy uczniowie powinni jeździć do Kazachstanu

Darek O. Darek O. Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

Poza dwiema wizytami Pierwszej Damy u repatriantów podczas kampanii wyborczej (w ośrodku adaptacyjnym w Pułtusku i w  domu repatrianckiej rodziny w Łochowie), trudno dostrzec większą aktywność prezydenta w kwestii wspierania tej grupy migrantów przybywających do Polski. Zresztą słowo „przybywających” nie oddaje stanu rzeczy należycie. Żeby było zgodnie z rzeczywistością, trzeba byłoby dookreślić - sporadycznie przybywających do Polski.

Warto próbować, przypominać, naciskać

Tymczasem prezydent RP jest najwłaściwszą osobą, która powinna w proces repatriacyjny być zaangażowana (nie zdejmuje z niego tej powinności fakt, że to marszałek Senatu jest patronem Polonusów, a Senat opiekuje się Polonią). Niestety, w czasie kampanii wyborczej żaden z kandydatów na urząd prezydenta nie doniósł się do problemów, z jakimi borykają się nasi rodacy mieszkający w środkowoazjatyckich byłych republikach radzieckich oraz do trudności z ich powrotem do ojczyzny przodków.

O ile pamiętam, na konieczność sprowadzenia z tego regionu świata wszystkich Polaków i obywateli polskiego pochodzenia do kraju, wskazywał jedynie program wyborczy Konfederacji w okresie ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych. W kampanii prezydenckiej ten temat był skrzętnie pomijany w deklaracjach kandydatów. Być może dlatego, że kwestia repatriacji jest gorącym ziemniakiem i kukułczym jajem, które podrzucają sobie kolejne gabinety w kolejnych kadencjach parlamentu. Być może dlatego, że mimo nowelizacji ustawy w 2017 r. i utworzenia raptem dwóch ośrodków adaptacyjnych, nic więcej w tej materii się nie wydarzyło. Repatriantów osiedlających się w ciągu każdego roku w Polsce liczymy nie w tysiącach, a w setkach. Ilu dokładnie w poszczególnych latach? Cóż, z danych przytaczanych przez „Rzeczpospolitą” za rok 2017 wynika, że było ich 525, a z informacji ówczesnego wiceszefa MSWiA Sebastiana Chwałka, że… 300. Ten sam wiceminister deklarował, że w roku 2018 r. przyjedzie do Polski na stałe 1000 repatriantów. Z danych resortu wynika, że przyjechało ich ok. 600.

Czy kolejna kadencja Andrzeja Dudy będzie w tej dziedzinie przełomem? Dziś mogę powiedzieć stanowczo – nie będzie. Tak, jak nie będzie w przypadku kolejnych prezydentów, którzy przyjdą po Dudzie. Aż do samoistnego, naturalnego rozwiązania problemu.

Skoro więc polski rząd, Senat i prezydent nie dość skutecznie dbają o jak najszybsze i dokonane w jak najprostszy sposób, przyspieszenie procesu repatriacyjnego dla wszystkich chętnych, to może nie warto zaprzątać umysłów naszych decydentów kolejnym, kłopotliwym i wymagającym wysiłku nie tylko budżetowego, pomysłem?

Mimo wszystko spróbuję.

Polskie ślady w Kazachstanie

Kazachstan jest w świadomości historycznej Polaków częścią ogromnego obszaru zwanego nieludzką ziemią, w której wchodzą obszary Syberii i środkowoazjatyckich stepów. Na dzisiejsze terytorium tego kraju Sowieci deportowali w latach 30. I 40. tysiące obywateli polskich. Wśród materialnego świadectwa tego zbrodniczego działania są miejsca zesłania, w których przetrzymywano naszych rodaków. Pamiątka po jednym z takich miejsc jest Muzeum Ofiar Represji Politycznych i Totalitaryzmu nieopodal Nur-Sułtan. Muzeum powstało by uczcić ofiary działającego w latach 1937-1953 AŁŻIR-u (АЛЖИР), czyli Akmolińskiego Obóz Żon Zdrajców Ojczyzny (Акмолинский лагерь жён изменников Родины). W obozie na stałe więziono ponad 7250 kobiet. Łącznie, przez obóz przeszło ponad 18 tys. kobiet. W tej grupie były 173 Polki. Ślady po deportowanych Polakach znaleźć można w Tajnyszy, dokąd przyjechały transporty ludzi wiezionych w bydlęcych wagonach. Polacy więzieni byli także w karagandyjskim poprawczym obozie pracy (Карагандинский исправительно-трудовой лагерь – Карлаг). Obóz ten, wchodzący w system Gułag, istniał od 1931 r. i działał do roku 1959. Przetrzymywano tam w sumie 75 tys. naszych rodaków. Karłag to w zasadzie zespół mniejszych i większych obozów rozsianych po całym regionie.

Do dziś w Kazachstanie mieszka ok 34 tys. Polaków i osób polskiego pochodzenia, będących potomkami deportowanych w latach 30. I 40. ub. stulecia. Żyją zarówno na północy, jak i na południu kraju. Wśród śladów polskości nie brakuje polskich ośrodków kultury i parafii. W Ałmaty działa przedstawicielstwo Polsko-Kazachstańskiej Izby Handlowo-Przemysłowej.

Proponuję nową inicjatywę

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ uważam, że wziąwszy pod uwagę te fakty warto rozważyć możliwość wprowadzenia do programu nauczania – niekoniecznie obowiązkowo – zajęć edukacyjnych w formie wycieczek szkolnych do Kazachstanu celem odwiedzenia miejsc związanych z tragiczna historią Polaków na tym terenie. Zajęcia te powinny oczywiście zostać poprzedzone lekcjami o przyczyna, przebiegu, historii deportacji.

Młodzież szkolna, np. klas 3. lub 4. szkół średnich (może najlepiej uczniowie pełnoletni) mogłaby brać udział w tygodniowych lub nieco dłuższych wyjazdach do Kazachstanu, w których programie znalazłyby się wizyty miejsc takich, jak AŁŻIR, spotkania z Polonusami, rozmowy o ich losach i życiu codziennym. Równocześnie warto, by odbywały się spotkania z kazachskimi rówieśnikami. Wyjazd tego typu powinien być również okazją do przełamania stereotypów dotyczących tej części świata i jej mieszkańców, dałby szansę na poznanie innej kultury, a przy okazji także niebanalnej przyrody Kazachstanu.

Z powodów wyżej wymienionych – to po prostu część nieludzkiej ziemi. Ponadto polskich śladów w Kazachstanie nie brakuje, nasze relacje dwustronne są zdecydowanie lepsze, niż z Federacją Rosyjską, z którą najpowszechniej kojarzymy okres zsyłek, deportacji, łagrów, Gułagu. Relacje polsko-kazachstańskie nie podlegają okresowym wahnięciom wywołanym kwestiami, ani polityki historycznej, ani tej bieżącej. Po prostu sowietyzacja ziem kazachskich odcisnęła się negatywnym piętnem na tym kraju i jego mieszkańcach, w pewnym sensie Polskę oraz Kazachstan łączy wspólnota losów. Kazachowie zapisali się raczej pozytywnie w pamięci pokolenia deportowanych i ich potomków.

Oczywiście, program takich wycieczek powinien zostać opracowany w najdrobniejszych szczegółach, zarówno pod kątem edukacyjnym, jak i logistycznym, z uwzględnieniem wielkości Kazachstanu i uwarunkowań komunikacyjnych. Rzecz jasna, nie jest to niemożliwe.

Korzyści poznawcze, tożsamościowe i kulturowe wynikające z takich wyjazdów uważam za warte podjęcia wysiłku organizacyjnego i budżetowego. O szczegółach można rozmawiać.

Darek O.
O mnie Darek O.

Dariusz Olejniczak - #socjologia #polityka #repatriacja #Kazachstan #AzjaŚrodkowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka