Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień
1210
BLOG

Funkcjonariusze medyczni rodzicami polskich dzieci?

Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień Rodzina Obserwuj temat Obserwuj notkę 71

1 lipca 2018 r. na portalu wRealu24 wyemitowany został dokument o sprawie rodziny z Białogardu z września 2017 r., która odmówiła wykonania czynności medycznych na swoim dziecku (między innymi: "osuszeniu dziecka, ogrzaniu pod napromiennikiem ciepła, wytarciu z mazi płodowej, kąpieli dziecka w oddziale, podaniu witaminy K domięśniowo lub doustnie, szczepieniom ochronnym, ewentualnemu dokarmianiu dziecka, gdyby tego wymagało, wykonaniu badań przesiewowych, profilaktyce zakażenia przedniego odcinka oka"). Sprawa rodziny obiła się w naszym kraju dość szerokim echem, gdyż po tym jak odmówili wykonania tych czynności na swoim dziecku, funkcjonariusz medyczny zgłosił sprawę do sądu rodzinnego, aby ten odebrał rodzicom dziecka prawa rodzicielskie. Odebranie tych praw pozwoliłoby na zrobieniu funkcjonariuszowi medycznemu z ich córeczką tego co by tylko, w zakresie medycyny, chciał. Innymi słowy, dziecko przeszło by pod prawną opiekę obcego człowieka, w tym wypadku Funkcjonariusza medycznego (słowo lekarz to duże słowo, nazywajmy zatem tego Pana i innym mu podobnych Funkcjonariuszami medycznymi).

Sprawa sądowa odbyła się już na drugi dzień od złożenia wniosku do sądu rodzinnego, na terenie szpitala, w gabinecie funkcjonariusza medycznego. Ten sam funkcjonariusz medyczny, który złożył wniosek do sądu rodzinnego był powołany jako biegły w tej samej sprawie (wtf?!). Rodzice widząc co się szykuje zabrali dziecko i uciekli ze szpitala. Odbyła się nawet obława policyjna! NA RODZICÓW DZIECKA, KTÓRZY ZABRALI ZE SZPITALA SWOJE WŁASNE DZIECKO! Jak to w ogóle brzmi? Normalni rodzice, w trosce o swoje dziecko, w dobrej wierze zabrali swoje dziecko, bo nie zgadzali się na to, żeby ktoś obcy, zdecydował o tym co jest dla niego dobre, a co nie. Od razu uprzedzę komentarze w rodzaju, że "lekarz wie lepiej bo skończył studia, a rodzice nie", bo kimkolwiek by nie był, a mógłby być nawet Dr. Housem, to nie ma w ogóle żadnego znaczenia! Tym bardziej, że to normalni, a nie mający patologiczne zamiary ludzie. Sprawa zakończyła się tym, że przywrócono rodzicom prawa rodzicielskie i obecnie żądają od Państwa odszkodowania w wysokości 500 tys. zł. Jeżeli odszkodowanie dostaną to zapłacimy za nie my wszyscy. Zapłacimy za pychę i butę lekarzy, zapłacimy za debilne prawo, które daje więcej władzy urzędnikom niż rodzicom. Zapłacimy za lepkie ręce funkcjonariuszy medycznych, którym "robią dobrze" firmy farmaceutyczne, a Ci w zamian za to gotowi są poświęcić zdrowie i życie dzieci oraz innych pacjentów. 

Jednak wracając do samego reportażu, który świetnie opisuje również inne przypadki podobnych działań funkcjonariuszy medycznych względem rodziców i dzieci, który pokazuje także kilka ciekawych faktów dotyczących szpitali i tego pod czyim są zarządzaniem. Na końcu pojawia się jeden z funkcjonariuszy medycznych ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie prof. dr hab med. Pan Ryszard Lauterbach, który zrównuje zdrowie i życie dziecka oraz święte prawo rodzicielskie ze swoim "kacem moralnym", którego by doznał gdyby dziecku coś się stało przez to, że nikt się nie zastosował do jego zaleceń. No wobec tego, myślę, że gdyby rodzice tylko wiedzieli, że narażają prof. dr hab med. na "kaca moralnego" to nigdy w życiu nie zdecydowaliby się choćby szczeknąć czegoś niezgodnego z jego zaleceniami. Takie kwiaty Polskiej nauki, jak widać są niezwykle lekkie i delikatne, więc nie warto się upierać przy swoim nawet jeżeli dotyczy to własnego dziecka. Być może niefortunnie określił to co myśli, nazywając kacem moralnym fakt, że nie mógłby podjąć decyzji za rodzica, ale w każdym bądź razie przekaz jest jasny: TO JA JAKO FUNKCJONARIUSZ MEDYCZNY III RP W OSTATECZNOŚCI JESTEM RODZICEM TWOJEGO DZIECKA, CZY CI SIĘ TO PODOBA CZY NIE. Chwilę później nawet tak powiedział: "To ja powinien podjąć decyzję, a nie On mimo że jest ojcem dziecka" (mówił tu o biologicznym ojcu dziecka). Później jeszcze mówi jak to mu ciężko, bo urzędnicy zmuszają lekarzy do wypełniania różnych dokumentów, które są niepotrzebne itd. Generalnie odpowiedzialności za ewentualne niepowodzenie zabiegów na dziecku na siebie nie bierze, bo to "u góry" jest źle zorganizowane. On jest stworzony do rzeczy wyższych, takich jak decydowanie o cudzych dzieciach, ale już nie do tego, żeby powiedzieć chociażby przed tą kamerą, że prawo dotyczące odpowiedzialności rodzica za dziecko, w różnych obszarach życia, jest w naszym kraju lewicowe (żeby już nie pisać, że komunistyczne czy faszystowskie, bo zaraz będą komentarze, że nie wolno porównywać tego co jest teraz, a tego co było wtedy), czyli złe.

Genezą obecnego stanu polskiej rzeczywistości medycznej, jest oczywiście to, że służba zdrowia jest państwowa i że istnieje choćby jedna ustawa która wtrąca się rodzicowi swoim brzmieniem w wychowanie jego własnego dziecka. Bo jak już jest jedna, to dlaczego nie kolejna itd. Nie chodzi o to, że ktoś jest przeciwny szczepieniom, czy jakiemuś innemu zabiegowi medycznemu, bo brak takiego zabiegu jest dobry, albo zły. To zupełnie nie o to chodzi. Najważniejsze jest, żeby gdzieś na samym końcu, już po wszystkich dyskusjach za i przeciw, głos decydujący miał rodzic, a nie funkcjonariusz medyczny.

Chodzi tylko i wyłącznie o wolność i święte prawo rodziców do decydowania o własnych dzieciach. 30 mln ludzi nie musi się znać na szczepionkach i medycynie, ale powinno móc na podstawie zebranych informacji zdecydować czy szczepić czy nie. Niektórzy ludzie, mogą się szczepić, a niektórzy nie mogą. Każdy jest indywidualnością, jednemu to zaszkodzi, a innemu nie i wrzucanie wszystkich do jednego wora z napisem PRZYMUSOWO ZASZCZEPIĆ jest po prostu złe.

Polemika i dyskusja TAK, ale przymusowe decydowanie bez słowa wyjaśnienia NIE.

salonowe podziemie, na to wygląda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo