Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień
2714
BLOG

Walka o życie dzielnego Szymonka vs. "wentylowanie zwłok"

Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Poszczepienny dramat

Mały Szymonek 16 stycznia 2019 roku został zaszczepiony na pneumokoki. Po czterech dniach występują u Szymonka wysoka gorączka oraz drgawki. Lekarze stwierdzają zapalenie mózgu. Pięć dni później dziecko trafia do Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie. Dziewięć dni później 25 stycznia 2019 roku rodzice małego Szymonka dostają od szpitala informację, że dziecko zostanie odłączone od aparatury podtrzymującej życie. Matka nie wyraża zgody na odłączenie swojego dziecka. W odpowiedzi słyszy, od lekarza, że: "zwłok nie będą wentylować!" (pada również stwierdzenie, o "maltretowaniu zwłok"). Kiedy zostały przeprowadzone procedury stwierdzające śmierć mózgu Szymonka zebrała się komisja, a jeden z badających dziecko lekarzy wyczuł tętno, dzięki czemu zauważył, że diagnoza postawiona wcześniej może być błędna. Dziecko nadal walczy o życie. Rodzina Szymonka twierdzi również, że dziecko ma odruchy, które w śpiączce oznaczają to, że mózg wcale jeszcze nie umarł. Szymonek ruszał paluszkami i wykonywał ruchy rączką. Szymonek cały czas walczy o życie. Oczywiście zaraz znajdą się doktorzy internetu i wyszperają na googlach komunały o tym, że to przecież ruchy od rdzenia lędźwiowego i że zwłoki nawet po śmierci wykonują jakieś ruchy. 

Geneza dramatu

Fakty są takie, że dziecko zostało uszkodzone przez szczepienie, a do tej pory producent szczepionek nie wycofał ich z obrotu. Państwo kompletnie nie zareagowało w tej sprawie i nie zbadało czy szczepionka na pneumokoki, która nieomal zabiła Szymonka nie była stosowana również u innych dzieci w przeciągu ostatniego miesiąca. Jak się do czegoś zmusza bądź nagabuje poprzez kampanie telewizyjne to trzeba brać za to odpowiedzialność - Panowie i Paniusie z sanepidów i innych instytucji czerpiących zyski z krzywdy dzieci, które nie mają predyspozycji do tego, żeby być szczepione takim świństwem!

Nie mam wiedzy czy dziecko przed szczepieniem na pneumokoki zostało dokładnie przebadane. Zawsze należy jednak wykluczyć jakąkolwiek możliwość wystąpienia Nieoczekiwanego Odczynu Poszczepiennego. Znając realia polskiej służby zdrowia, takiego dokładnego badania nie było bo dzieci są traktowane jak cyferki w tabelkach, które muszą się zgadzać. Podejście lekarzy, ale i pielęgniarek pozostawia bardzo wiele do życzenia.

NOP został wpisany, ale nie jako ciężki NOP. A więc pytam co się musi stać, żeby wpisać status ciężkiego NOP-u?! Dziecko musi umierać w bolesnych konwulsjach przez siedem dni i siedem nocy?! Czy stan w jakim Szymonek został przywieziony do szpitala nie wskazuje na coś nawet gorszego niż ciężki NOP?! Po raz kolejny, nikt nie bierze na siebie odpowiedzialności!

Zrozpaczona matka walczy o życie dziecka, a żaden z funkcjonariuszy medycznych nie chce wziąć na sobie odpowiedzialności za to że ZMUSIŁ, BĄDŹ NAGABYWAŁ do tego, żeby zaszczepić dziecko przeciw pneumokokom nie robiąc przy tym wcześniej dokładnych badań, które całkowicie wykluczyłyby możliwość wystąpienia NOP-u!

Lekarzem powinno się być, a nie bywać...

Najboleśniejszy fakt jest jednak taki, że po tym jak mały Szymonek został niemal zabity przez szczepienie, przed którym nie został wcześniej przebadany, to kiedy został przywieziony do szpitala lekarze - dość pochopnie - stwierdzili śmierć mózgu, a matka nie chcąc zgodzić się odłączenie od aparatury swojego dziecka usłyszała w odpowiedzi od Ordynatorki skandaliczne, obrzydliwe i niegodne lekarza słowa o tym, że jej dziecko to "zwłoki", a szpital nie będzie ich "wentylować", ani "maltretować". To jest sytuacja, która nie powinna mieć miejsca w normalnym świecie. W świecie gdzie lekarz jest na usługach pacjenta, a państwo nie wtrąca się w wychowanie i zdrowie dzieci swoich obywateli taka sytuacja nigdy by nie zaistniała. Ta Pani ordynator powinna biegać przy tym maluszku jak perszing, powinna zarywać noce żeby ulżyć mu w cierpieniu, powinna próbować go stymulować (jak radził prof. Talar z Bydgoszczy u którego rodzina zasięgała opinii), powinna zrobić wiele innych pozytywnych rzeczy do których została powołana, ale na pewnie nie do tego, żeby go obrażać i uwłaczać jego godności.

Rok po Alfiem

Sprawa jest niemalże bliźniaczo podobna do tej, która miała miejsce zaledwie rok temu z Alfiem Evansem. Sprawa Alfiego dogłębnie mnie poruszyła i nie spodziewałem się, że tak szybko podobna sytuacja zaistnieje w naszym kraju. Trzeba powiedzieć sobie jasno: na takie zachowanie jak zaprezentowała Pani ordynator warszawskiego szpitala nie może być zgody i tolerancji! Powinna przeprosić tą matkę i jednocześnie przeprosić wszystkich rodziców, za to, że część lekarzy nie patrzy na nich jak na ludzi, tylko jak na statystki i zwykłe cyferki. Przede wszystkim każdą decyzję o swoim dziecku podejmują rodzice. Nie wiem jak było w przypadku Szymonka, czy rodzice przed szczepieniem się wahali, czy mieli dość informacji o szczepieniu i jego konsekwencjach, czy po prostu nie mieli kompletnie świadomości tego, że zaszczepienie za namową lekarza może doprowadzić do takiej tragedii. W każdym bądź razie prawda jest taka, że nie każdy ma na tyle silny organizm, żeby wytrzymać szczepienie i na sto przypadków dziewięćdziesięciu dziewięciu dzieciom po szczepieniu nic poważnego nie będzie, ale w tym jednym przypadku może dojść do utraty zdrowia do końca życia. Jeżeli ktoś ma choć cień wątpliwości nie powinien być zmuszany do tego, żeby szczepić swoje dziecko.

Nie dajmy sobie wmówić, że brak przymusu szczepień spowoduje w Polsce z dnia na dzień epidemie. W całej europie tylko w naszym kraju i w Rumunii jest taki przymus, a w pozostałych państwach nie ma żadnych epidemii!

Nie dajmy się terroryzować funkcjonariuszom medycznym i nagłaśniajmy takie przypadki jak ten Szymonka i ten Alfiego z przed roku!

Wielkie brawa dla mamy i cioci Szymonka! Życzę im powodzenia w dalszej walce o Jego życie!

salonowe podziemie, na to wygląda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo