kierdel kierdel
713
BLOG

Nauka w Europie i w Polsce w czasach Odrodzenia i Oświecenia

kierdel kierdel Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

W mojej poprzedniej notce zadałem dość prowokujące pytanie: czy Słowianie nie mają zdolności do nauk ścisłych? Wymieniłem w niej największych uczonych czasów nowożytnych (mniej więcej od XVI wieku do II wojny światowej). Faktycznie, niewielu jest na tej liście Słowian, natomiast sporo Anglików, Francuzów i Niemców. Dyskusja pod notką była bardzo ożywiona, zamieszczono wiele interesujących opinii, ale wypowiadały się też osoby, które – kompletnie nie znając tematu – tradycyjnie zrzucały całą winę na zaborców i, rzecz jasna, na Żydów. Z tego powodu postanowiłem przeprowadzić porównanie: jak rozwijała się nauka w wiekach XVI-XVIII w Polsce i w Europie Zachodniej. Myślę, że jest to okres, w którym trudno cokolwiek byłoby zwalić na Niemców, Rosjan, a nawet i na Żydów też chyba nie da rady.

W czasach Średniowiecza nauka rozwijała się głównie na uniwersytetach, które zaczęły powstawać w XI wieku. Niestety, gdzieś tak w XVI wieku zaczęły one – a przynajmniej część z nich – stawać się instytucjami skostniałymi, w których wciąż królował przestarzały arystotelesowski obraz świata. Dlatego niektórzy uczeni zaczęli zakładać niezależne od uczelni towarzystwa naukowe. Pierwsze powstawały we Włoszech na przełomie XVI i XVII wieku, a najbardziej znanym była rzymska Accademia dei Lincei (Akademia Rysi), działająca w latach 1603-1630. Towarzystwa te nie cieszyły się poparciem Kościoła, gdyż poglądy niektórych jej członków, takich jak Galileusz, były niezgodne z przekonaniami ówczesnych hierarchów duchownych. 

W Anglii na początku XVII wieku najbardziej nowatorscy naukowcy grupowali się wokół Gresham College – uczelni ufundowanej w Londynie przez finansistę Thomasa Greshama (twórcę londyńskiej giełdy i współodkrywcę prawa Kopernika-Greshama o wypieraniu dobrego pieniądza przez zły). Gresham College różniła się od uniwersytetów w Oxfordzie i Cambridge m. in. tym, że wykładano w niej po angielsku (a nie po łacinie), a tematy dotyczyły spraw praktycznych. Mimo bardzo niespokojnych czasów (chodzi o wojnę domową między rojalistami a republikanami Cromwella, w której ginęli również uczeni) grupa ta, nazywana Niewidzialnym Kolegium, przetrwała i w listopadzie 1660 roku, po jednym z wykładów w Gresham, stworzyła Kolegium Dla Promowania Eksperymentalnej Nauki Fizyki i Matematyki. W niecałe dwa lata później kolegium to zyskało poparcie króla Karola II i przyjęło nazwę The Royal Society of London for Improving Natural Knowledge (Królewskie Towarzystwo W Londynie Dla Rozszerzania Wiedzy Przyrodniczej), w skrócie Royal Society. Chociaż na Anglię spadały następne kataklizmy (Wielka Zaraza, Wielki Pożar Londynu), Royal Society cały czas prowadziła ożywioną działalność. Oprócz dyskusji i pokazów wydawała też publikacje naukowe i organizowała konkursy na rozwiązanie palących wówczas problemów. Jej członkami byli nie tylko znakomici badacze brytyjscy, tacy jak Boyle, Hooke, Newton czy Halley, ale i najwybitniejsi uczeni zagraniczni, w tym nasz Heweliusz. Instytucja ta istnieje do dzisiaj i jest jednym z najszacowniejszych towarzystw naukowych na świecie. 

W Niemczech, tuż po zakończeniu niezwykle wyniszczającej wojny trzydziestoletniej, w 1652 roku powstała Academia Naturae Curiosorum (Akademia Zainteresowanych Przyrodą). Założona przez grupę lekarzy, koncentrowała się głównie na zagadnieniach medycznych i fizjologicznych. W 1687 roku cesarz Leopold I nadał akademii różne przywileje (w tym gwarancje całkowitej niezależności jej publikacji od cenzury). Również i ta instytucja istnieje do dzisiaj pod nazwą Niemieckiej Akademii Przyrodników Leopoldina. Naukami matematyczno-fizycznymi i humanistycznymi zajmowało się w Niemczech towarzystwo stworzone przez Leibniza w 1700 roku w Berlinie, które początkowo nosiło nazwę Brandenburskiego Towarzystwa Naukowego, a które stopniowo wyewoluowało w Pruską Akademię Nauk. 

We Francji inspiratorem powstania pierwszego towarzystwa badawczego był minister Ludwika XIV, Jean-Baptiste Colbert. Stworzone przez króla w 1666 roku, formalny statut i nazwę – Królewska Akademia Nauk – uzyskało dopiero w trzydzieści kilka lat później, ale od samego początku było silnie wspierane finansowo przez państwo, dzięki czemu już w 1671 roku otwarto Obserwatorium Paryskie, będące podówczas najnowocześniejszą placówką astronomiczną na świecie. Na posiedzeniach Akademii obowiązującą zasadą był zakaz dyskusji na tematy religijne i państwowe. 

image

Colbert przedstawia Ludwikowi XIV członków Akademii

Druga połowa XVII wieku to także początek regularnych czasopism naukowych. W 1665 roku we Francji ukazał się pierwszy numer „Journal des sçavans” (Gazeta Uczonych). W tym samym roku w Anglii Royal Society zaczęło wydawać pismo „Philosophical Transactions”, które istnieje do dzisiaj. W Niemczech z inicjatywy Leibniza w 1682 roku powstało czasopismo „Acta Eruditorum”.

Ów okres to także początek porządnych publikacji popularnonaukowych, które pisali wybitni uczeni i filozofowie, tacy jak Wolter czy Maclaurin. Tak jak teraz wydawane są książki wyjaśniające szerszemu gronu teorię względności czy mechanikę kwantową, tak wówczas tłumaczono fizykę newtonowską. We Włoszech w 1737 roku ukazała się nawet specjalna pozycja „dla dam” (Newtonianismo per le dame) autorstwa Francesco Algarottiego!

A jak na tle rozwoju nauki europejskiej wyglądała sytuacja w Polsce? Na początku całkiem przyzwoicie, a nawet wręcz dobrze. W XV wieku centrum nauki polskiej znajdowało się w Krakowie, w tamtejszej Akademii. Był to na owe czasy jeden z czołowych uniwersytetów europejskich, na którym studiowali także studenci z zagranicy. Szczególnie wysoki poziom prezentowała astronomia, a wykładowcami byli znani w całej Europie uczeni, tacy jak Marcin Król, Marcin Bylica czy Wojciech z Brudzewa. Mikołaj Kopernik zawsze przyznawał, że całą swą wiedzę astronomiczną zawdzięczał Krakowskiej Alma Mater. Profesorowie Akademii cieszyli się wielkim prestiżem, o czym świadczy choćby fakt nadania przez Zygmunta Starego szlachectwa wykładowcom, którzy na tym uniwersytecie nauczali przez 20 lat. 

Niestety, w połowie XVI wieku poziom Akademii Krakowskiej zaczął się obniżać. Prawdopodobnie jedną z głównych przyczyn był panujący na tym uniwersytecie brak tolerancji religijnej. Co prawda w XVI wieku Polska, jeśli chodzi o poziom tolerancji, wyróżniała się na tle innych krajów w Europie, nie dotyczyło to jednak Uniwersytetu, który podlegał bezpośrednio biskupom krakowskim. Ci zabraniali korzystania z publikacji innowierczych, czy – ogólniej – niezgodnych w jakikolwiek sposób z oficjalną doktryną Kościoła, co spowodowało, że zagraniczni wykładowcy i studenci opuścili Akademię. Także trzy inne wyższe uczelnie, które powstały w omawianym czasie w Rzeczpospolitej – Uniwersytet Lwowski, Wileński i Akademia Zamojska – zasadniczo nie prezentowały wysokiego poziomu. Te dwie ostatnie w momencie tworzenia nie miały nawet wydziału nauk ścisłych (nazywanych wówczas „wyzwolonymi”); wykładano w nich jedynie filozofię, teologię i prawo (w Wilnie), bądź filozofię, prawo i medycynę (w Zamościu). Po co komuś nauki ścisłe?… 

Świetną ilustracją anachronizmu ówczesnego szkolnictwa polskiego jest fakt, że w Akademii Krakowskiej jeszcze po 1750 roku uczono astronomii według... geocentrycznego modelu Ptolemeusza! Ignorowanie heliocentrycznej koncepcji jej największego wychowanka, Kopernika, oraz osiągnięć podążających jego drogą Keplera, Galileusza czy Newtona, jest swoistym paradoksem, bardzo smutnym zresztą… 

Sytuacja zaczęła się nieco poprawiać dopiero w drugiej połowie XVIII wieku. Pod auspicjami Komisji Edukacji Narodowej przeprowadzono reformy wyższych uczelni (Uniwersytety Krakowski i Wileński zmieniły wtedy nazwy na Szkołę Główną Koronną i Szkołę Główną Litewską). Pojawiły się na nich osoby utrzymujące ścisłe kontakty z europejską elitą naukową; byli to astronom ksiądz Marcin Poczobutt-Odlanicki oraz bracia Jan i Jędrzej Śniadeccy. Dzięki ich staraniom powstały m. in. obserwatoria astronomiczne w Wilnie i Krakowie – nowoczesne, nie dorównujące jednak najlepszym placówkom tego typu na świecie. 

W wiekach XVI-XVIII oprócz Kopernika mieliśmy w Polsce właściwie tylko dwóch badaczy o międzynarodowej renomie. Jeden z nich, alchemik Michał Sędziwój (1566-1636), w ramach swych poszukiwań kamienia filozoficznego przeprowadzał nowatorskie doświadczenia nad spalaniem i oddychaniem. O drugim wspomniałem już wcześniej. Chodzi o Jana Heweliusza (1611-1687), znakomitego astronoma-obserwatora pracującego w zbudowanym przez siebie w Gdańsku obserwatorium. Heweliusza wysoko poważali królowie Jan Kazimierz i Jan Sobieski. Jan Kazimierz chciał nawet nadać mu szlachectwo, ale akt nobilitacji nie został zatwierdzony przez Sejm.

image

Największy teleskop Heweliusza (rycina z jego dzieła „Machinae coelestis pars prior” z 1673 roku)


Na przykładzie Heweliusza widać, jak bardzo przez sto lat spadł w Polsce prestiż uczonych. Za Zygmunta Starego byli oni nobilitowani; za Jana Kazimierza panowie szlachta, z których część pewnie umiała tylko machać szabelką, uznali, że jakiś gwiazdołap, co z tego, że wielce ceniony w całej Europie, nie jest godzien być im równy…

Skoro w Polsce w owym czasie było tak mało uczonych, trudno się dziwić, że nie powstawały towarzystwa naukowe o istotnym znaczeniu. W XVII wieku podjęto ze dwie próby, które natychmiast jednak upadły – z braku zainteresowania. Pierwszym towarzystwem naukowym założonym na ziemiach polskich, które przetrwało dłużej, było utworzone w Gdańsku w 1743 roku Societas Physicae Experimentalis (Towarzystwo Fizyki Doświadczalnej). Przeprowadzano w nim ciekawe doświadczenia z elektrycznością. Towarzystwo starało się uzyskać poparcie króla polskiego, ale bez skutku, dlatego pozostało instytucją o znaczeniu lokalnym. W takim charakterze przetrwało do lat 30. XX wieku, chociaż pod zmienioną nazwą Naturforschende Gesellschaft in Danzig (Towarzystwo Przyrodnicze w Gdańsku). Powstałe nieco później Warszawskie Towarzystwo Fizyko-Chemiczne działało raptem przez trzy lata (1767-1769). W Polsce przedrozbiorowej nie było też żadnego towarzystwa lekarskiego. 

W takiej sytuacji nie może też dziwić brak polskich czasopism naukowych. Heweliusz krótsze prace wysyłał do „Philosophical Transactions” i „Acta Eruditorum”, natomiast dłuższe drukował we własnej drukarni. Jedynym polskim czasopismem, które można uznać za popularnonaukowe, były „Nowe Wiadomości Ekonomiczne i Uczone”. Wydawca i redaktor, Wawrzyniec Mitzler de Kolof, umieszczał w nich głównie tłumaczenia z niemieckiego i francuskiego, choć pojawiały się też teksty oryginalne (zapewne samego Mitzlera). Zostały pomyślane jako miesięcznik, ale w ciągu czterech lat (1758-1761) ukazało się tylko 12 numerów. Później „Nowe Wiadomości” przestały wychodzić – znowu z braku zainteresowanych czytelników… 

Z powyższych faktów widać wyraźnie, że podejście do badań naukowych wyglądało zupełnie inaczej w Europie Zachodniej i w Polsce. Różnice te narastały w wieku XVII, a stały się ogromne w wieku XVIII, słusznie nazywanym wiekiem Oświecenia. Przyniósł on wielki rozwój matematyki, mechaniki teoretycznej i astronomii. Stworzono w nim również podstawy nauk o elektryczności, cieple, płynach, a także chemii i biologii. Niestety, wkład Polaków w te dziedziny wiedzy był wówczas praktycznie zerowy. 

Dlaczego tak się stało? Nie można wszystkiego zwalać na „trudne czasy”, bo trudne czasy mieliśmy wówczas w całej Europie. Zapewne spory wpływ miała kontrreformacja, która zwalczała wszelkie „podejrzane” dla Kościoła nurty, w tym nowatorskie koncepcje naukowe. Wszechświat Arystotelesa wydawał się przecież taki bezpieczny światopoglądowo… Ale nie może to być jedyne wyjaśnienie. Nauka świetnie rozwijała się we Włoszech, a jeszcze bardziej we Francji – też przecież krajach katolickich. 

Moim zdaniem przyczyna takiego stanu rzeczy tkwi gdzie indziej: w społecznym braku zainteresowania i szacunku dla nauki i zajmujących się nią badaczy. Powszechne lekceważenie dla wiedzy przyrodniczej pojawiło się w Polsce w połowie wieku XVI, a później ten stan tylko się pogłębiał. Nie mam jednak zielonego pojęcia, dlaczego.

kierdel
O mnie kierdel

Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska. Trollem się nie jest; trollem się bywa. Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”. Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami. Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat. Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu salonowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu. Tymon & Transistors - D.O.B. (feat. Jacek Lachowicz)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie