Najpierw krótkie wyjaśnienie. Trochę się ponaśmiewałem ze spiskowych teorii dziejów (głównie tutaj i tutaj), to teraz dla odmiany postanowiłem napisać coś zupełnie innego. Dzisiaj będę robić za gorszą wersję blueslovera, który z Salonu zasadniczo przeniósł się na swój własny wspaniały blog, chociaż ostatnio nas znowu odwiedza. Chciałbym pokazać, w jak różny sposób można wykonać tę samą, na pozór prościutką piosenkę.
Chodzi mi o utwór Baby please don’t go. Gdy sięgam w zakamarki mojej pamięci, nie jestem w stanie przypomnieć sobie, w czyim wykonaniu tę piosenkę usłyszałem po raz pierwszy. Być może była to wersja zagrana na festiwalu w Woodstock przez grupę Ten Years After z solo „najszybszego gitarzysty świata”, Alvina Lee? A może nagranie zespołu Them ze strony A singla, którego strona B – Gloria – stała się wielkim przebojem? A może jeszcze inne wykonanie? Tak czy inaczej, musiało to być dynamiczne rockowe granie, gdyż przez długi czas żyłem w przekonaniu, że jest to wyłącznie rockowy ostry kawałek, w czym utwierdzały mnie kolejne nagrania coraz to innych wykonawców.
Dopiero znacznie później dotarło do mnie, że Baby please don’t go skomponował i jako pierwszy wykonywał Big Joe Williams, jeden z najważniejszych przedstawicieli bluesa z delty Mississippi. Oto jego oryginalne nagranie z 1935 roku:
W podobnym, klasycznym stylu nagrali tę piosenkę też inni bluesmani, m.in. Big Bill Broonzy. Ja jednak chcę zademonstrować wykonanie innego wielkiego mistrza, Muddy Watersa. Choć charakter bluesowy utworu pozostał zachowany, wersja ta jest o wiele nowocześniejsza i bardziej dynamiczna, w czym z pewnością udział ma zastąpienie gitary akustycznej elektryczną:
Folkową wersję Baby please don’t go stworzył Bob Dylan, a bardzo piękną soulową – Ray Charles:
No i wreszcie najbardziej znane ostre wersje rockowe. Lista wykonawców tego utworu jest niezwykle długa; oprócz wymienionych wcześniej znajdują się na niej m.in. Gary Glitter, Budgie, Van Morrison, a także najwięksi: The Doors i moi ukochani The Animals z Ericem Burdonem (choć muszę przyznać, że ich nagranie średnio mi się podoba). I wielu, wielu innych... Ja wybrałem koncertowe wykonanie AC/DC z 1975 roku:
i Aerosmith z roku 2004:
Na zakończenie istna perełka, którą wynalazłem na jutubce. Jest to znowu Muddy Waters, ale tym razem występujący w jakimś klubie. W trakcie wykonywania Baby please don’t go dołączają do niego sami Rolling Stonesi (a konkretnie – trójka z nich)! Po raz kolejny można się przekonać, że The Rolling Stones to nie tylko „the greatest rock band ever”, ale że chłopaki także fantastycznie czują bluesa; nieprawdaż?
Prawdaż! :)
Sześć praw kierdela o dyskusjach w internecie: 1. Gdy rozum śpi, budzą się wyzwiska. 2. Trollem się nie jest; trollem się bywa. 3. Im mniej argumentów na poparcie jakiejś tezy, tym bardziej jest ona „oczywista”. 4. Obiektywny tekst to taki, którego wymowa jest zgodna z własnymi poglądami. 5. Dyskusja jest tym bardziej zawzięta, im mniej istotny jest jej temat. 6. Trzecie prawo dynamiki Newtona w ujęciu internetowym: każdy sensowny tekst wywołuje bezsensowny krytycyzm, a stopień bezsensowności krytyki jest równy stopniowi sensowności tekstu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura