Andrzej Tadeusz Kijowski Andrzej Tadeusz Kijowski
243
BLOG

Zosia Kucówna – czyli Przyjaciele, Opis obyczajów…r. XCV

Andrzej Tadeusz Kijowski Andrzej Tadeusz Kijowski Rozmaitości Obserwuj notkę 13
W 90 roku życia zmarła w Skolimowie Zofia Kucówna. Wielka aktorka. Pierwsza gwiazda Teatru Powszechnego i Narodowego przez czas jakiś połączonych pod dyrekcją jej męża i mentora Adama Hanuszkiewicza. W młodości urocza piosenkarka kabaretów, ozdoba filmów, profesor szkoły teatralnej. Osoba bardzo ciepła. Przez 50 lat opiekowała się z ramienia Zasp Domem Aktora Weterana w Skolimowie, w którym spędziła ostatnie lata życia.
Opis Obyczajów w 15-leciu Międzysojuszniczym 1989 - 2004
 

Rozdz. XCV

 

Zosia Kucówna  – czyli  Przyjaciele

 

Nigdy nie wyartykułowałem mojej prestensji. Zawodu. Może przewrażliwienia – nie wiem. Kiedy jednak po VII Konkursie Teatrów Ogródkowych na Mariensztacie yopuściło mnie całe jury pod wodzą Cywińskiej ( która jednak wraz z Maciejem Wojtyszko nadal firmowała moją Fundację), okazało się, że w szczególności wybitniejsi młodsi aktorzy nie byli już do zdobycia na cały sezon w każdy letni poniedziałek. Powód był prosty - zwiększyła się oferta serialowa często latem kręconych polskich telenowel. Musiałem więc zwrócić się do starszych – z moszczącą się właśnie w Akademii Teatralnej, ze znaną od lat Zosią Kucówną na czele. 

VII Konkurs Teatrów Ogródkowych na Mariensztacie bił rekordy frekwencji, jednak stracił charakter azylu dla wtajemniczonych. Jeszcze nie do końca to sobie uświadamiając zaczynałem wszak poszukiwania organicznie obcej powojennym elitom z partyjnego przydziału (choćby kwaterunku czy meldunku w Warszawie) -  autentycznej, dalekiej „klerkom” i „dark roomom” autentycznej inteligencji polskiej.

Elitom z Krakowskiego Przedmieścia, które mnie dotąd wspierały przestało się zatem podobać i  to miejsce i festynowa aura, jaka tam zaczynała się  tworzyć.


image

Zosia  Kucówna w maju 1973 w Domu Aktora w Skolimowie. Fot. Andrzej Tadeusz Kijowski 



Zosię Kucównę już  wtedy znałem lat  trzydzieści bez mała.  Zosia ciepła, wrażliwa, domowa. Widzę ją wśród włóczek w ich mieszkaniu w Alei I Armii LWP, dziś znowu aleją Szucha nazwanej. To było w roku ’73, roku mojej matury, inicjacji, zdawaniu do Szkoły Teatralnej. Mieszkanie przy Szucha, w którym mieszkała ze swym ówczesnym mężem i dyrektorem - Adamem Hanuszkiewiczem było ogromne.

Pozyskali je jakoś za wczesnego Gierka. W tym samym czasie Senior sprowadził w bonach dolarowych nagrodę Jurzykowskiego, która umożliwiła rodzicom zmienić mieszkanie przy Armii Ludowej na apartamencik przy Jaworzyńskiej.

Wszyscy się urządzali: Hanuszkiewiczowie przeprowadzali się ze skromnej kawalerki na Solcu na wspomniane Salony przy Szucha. Zaprzyjaźnieni z nimi, a i coraz bardziej z moimi rodzicami Jarek Marek i Ewa Rymkiewiczowa przyjmująca w Narodowym pod komendą J.S.Sito stanowisko sekretarza literackiego wili sobie gniazdko na Podwalu po przenosinach z Łodzi.

Tak zapamiętałem te moje szesnastoletnie czasy gierkowskiej prosperity. Rysowanie planów mieszkań. Wizyty w "Desie" na Staromiejskim Rynku. Przeprowadzki i remonty wykonywane siłami rzemieślników Teatru Narodowego. Pan Modzelewski – tapicer obijał ściany materiałami, Dobroński szył garnitury. Cóż, bawili się, dorabiali, cieszyli. Choć z zupełnie innych źródeł płynęły ich dochody. Hanuszkiewiczowie dostawali wszystko za lojalność wobec czerwonych. Seniora wspierał Zachód za to, że godnie trwał w oporze. Czuło się jednak w latach siedemdziesiątych zmianę atmosfery. Czuło narastającą potrzebę solidarności.

Pewnie dlatego Senior, któremu nie było wolno po marcu 68 roku publikować pod nazwiskiem zdecydował się podać rękę Adamowi, a przeto i jego w końcu poślubionej ( po rozwodzie z Rysiówną) Zosi Kucównie. Uczynił to pod  czytelnym dla całego środowiska pseudonimem „Dedal” publikując w „Twórczości” pochlebną i zdejmującą z Hanuszkiewicza odium kolaboranta, recenzję z Kordiana, w którym Kucia zagrała z Andrzejem Nardellim Laurę. [1]

Wyglądało to na przyjaźń. Nawet na opiekę. Dowiedziawszy, że matka moja pragnąc wyjechać do ojca do Stanów ,w momencie, gdy ja miałem zdawać maturę za nic nie chce samotnie pozostawić mnie w mieszkaniu, zaś ja się młodzieńczo buntuję przed pomysłami pozostawienia mnie – już pełnoletniego –pod opieką lekko już zesklerociałej babci: Zosia i Adam ofiarowali moim rodzicom i mnie bym przeniósł się do nich i skończył szkołę pod ich opieką. Skusiła mnie ta oferta. Lubiłem ich oboje, a ponadto byli to bardzo znani i ciekawi ludzie.

Zosia wprawdzie najwięcej czasu zawsze spędzała z kobietami: panią Anną Orłowska, którą poznała śledząc losy Heleny Poświatowskiej, koleżankami z teatru, młodymi dziewczętami z Agatką Tuszyńską na czele. Ale wydawało mi się, że i dla mnie ma trochę uwagi. Uważnie obserwowała moje stosunki z rodzicami. Szczególnie napięte od zawsze relacje z matką.

Co się stało potem ? Dotyczy to Zosi, Julci Hartwig, Rymkiewiczów. Wszyscy poodsuwali się po wczesnej śmierci Seniora ( w ’85 roku nie miał 57 lat!) od mojej matki. Temu się nie dziwię. Ale to odium, a może i wieść o naszych coraz gorszych stosunkach przeniosła się w jakiejś mierze na mnie. Pozbawiony świadomie przez uciekających z Krakowa rodziców krewnych, skazany na zastępczą rodzinę tych: Międzyrzeckich, Rymkiewiczów, Kazimierzów Brandysów, jeszcze Herbertów no i Hanuszkiewiczów – zostałem po śmierci Ojca osierocony i ... jakoś naznaczony. Czułem jak odsuwają się ode mnie.

Od czegoś więcej ? - Od mojej wiedzy ? Pamięci siły Ojcowskiej diagnozy ? – Nie wiem. Wiem, że w każdej próbie publicznego zaistnienia po roku ‘89 czułem się odosobniony. W oczach ludzi, których szanowałem z Kucówną na czele dostrzegałem, co najwyżej obojętność lub – tak nieprzyjemnie po niefortunnym występie Strzałów z Aurory – zademonstrowaną przez Zośkę – dezaprobatę.

Pierwszy raz -  poszło o werdykt. Powiedzmy: nie do końca przemyślany. Panie (Kucówna, Borys-Damięcka, Wyżyńska przy cichym udziale Adama Kiliana) postanowiły bowiem nagrodzić Małą Ogródkową Nagrodą Teatralną - 5 tys. zł warszawski kabaret "Strzały z Aurory" za spektakl "Kompendium wiedzy ogólnej z zakresu kabaretu amatorskiego" według tekstu i w reżyserii Tomasza Jachimka.

image

Zofia Kucówna w Skolimowie 1973. Fot. Andrzej Tadeusz Kijowski 

Spektakl jak uzasadniano:  :  przygotowany przez - jak sami o sobie mówią – „kabaret amatorski" zagrano z wdziękiem, świeżością i autoironią. "Strzały z Aurory" w swoim skromnym, acz nie pozbawionym poczucia humoru przedstawieniu, poszukiwały odpowiedzi na pytanie: co to jest kabaret”. Mówiąc szczerze troszkę mnie ten werdykt zdziwił, bo kabaret średniawy ( jak się z czasem okazało dostosowany do poziomu późniejszych widzów TVN-owskiego "Szkła Kontaktowego), ale skoro tak, to zaprosiłem ich do finału prosząc by w tym dniu uroczystym, w którym nie było już czasu na powtórzenie nagrodzonego spektaklu, przygotowali jakiś skrót. Taki “The best of...Aurora”. – W sumie Jachimek i jego koledzy zaprezentowali po prostu nowy dużo słabszy program i niestety wybór ten odsłonił średniość gustu kolegi Jachimka i jego kompanów. Wyszło marnie w finale. Reakcja Kucówny z Damięcką w tle przekroczyła jednak znacznie granice dobrych tetralnych obyczajów. Zamiast skomentować to drobne w końcu nieporozumienie z cicha – wywaliły publiczną kupę. Kucówna powiedziała coś przy wręczaniu nagród i do telewizji. Damięcka dowaliła mi w Wyborczej: “Wystąpił również laureat Małej Nagrody Ogródkowej - kabaret Strzały z Aurory, który zaprezentował zupełnie inny program niż ten nagrodzony przez jury.

- Żałuję, że organizator zgodził się na inny program koncertu laureatów. Nie nagrodzilibyśmy dzisiejszego przedstawienia - skomentowała Barbara Borys-Damięcka”.[Gazeta Stołeczna z dnia 2000/08/29, str. 3].

No ale po śp. Borys-Damięckiej, czystej SLD-ówce (do niedawna Senator  PO), członkini komitetu wyborczego Kwaśniewskiego, osobie która tworzyła TVPOLONIĘ jako odpowiedź na moją POLONIĘ 1 - lojalności nigdy się nie spodziewałem.

Co się jednak tej Zosi stało? Taka była niegdyś serdeczna, prosta, kochana. Świetna aktorka, choć dziś – jako, że od czasu jeszcze PRLowskich “Dziewcząt z Nowolipek” (Bronka) - nie występuje w kinie ani w serialach - nieco mniej już pamiętana. Zafunkcjonowała jednak, po rozstaniu z Adamem Hanuszkiewiczem bestsellerowymi książkami: Zatrzymać czas (1990), Zdarzenia potoczne (1994), Zapach szminki (2000).

Dość trudno było mi ją namówić do udziału w jury i przez cały czas naszych kontaktów ciążyło na nich jakieś napięcie. W ogóle, odkąd na początku mijającego 15 lecia wymknąłem się ze Szkoły Teatralnej, pozwoliłem utożsamić z „Tygodnikiem Solidarność” Kaczyńskich, potem telewizją Grauso i Chojeckiego, czułem na sobie spojrzenie niechęci. Szczególnie większości dawnych przyjaciół mego nieżyjącego od ’85 roku ojca. Jakbym naruszał jakiś niepisany zakaz chcąc czegoś więcej niż możliwości pisania ( bez prawa do etatu) w „Dialogu” czy „Twórczości”, wygłaszania felietonów kulturalnych w radio, czy wykładaniu estetyki teatru w Szkole Teatralnej.

W oczach Adama Michnika, Julii Hartwig, Zosi Kucówny dostrzegałem jakąś dezaprobatę dla mojej aktywności. Dla tego samozwańczego pragnienia bycia ważnym. Spełnienia się poprzez bycie wśród ludzi, poprzez poszukiwanie takich, którym okażę się potrzebny, którzy i mnie dostarczą tego poczucia, którym tak szczyci się  Zosia – dowartościowania.

Czy nie chodzi przypadkiem o to, kto nas dowartościowuje i pod jakimi warunkami ?

Zofia Kucówna  – co by nie mówić to wszakże (abstrahując od talentu) pieszczoszka komunistycznych propagandystów. Laureatka "Złotego Ekranu" za rok 1968 i 1969 -  nagrody przyznawanej przez zdecydownie moczarowskie pismo “Ekran”. W tym samym,  1969 - Nagrody Komitetu ds. Radia i Telewizji za twórczość radiową i telewizyjną za rok 1968. W 1970 - Odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1971 otrzymała - Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki za twórczość artystyczną, II stopnia za osiągnięcia aktorskie w teatrze oraz teatrze telewizji. W 1974 - Nagrodę  Komitetu ds. Radia i Telewizji za rolę w "Opowieściach mojej żony", w 1974 -  nagrodę m. st. Warszawy. W 1975 - Odznaczenie - medal 30-lecia. W 1977 – Odznaczenie: "Za zasługi dla Warszawy". W 1978 Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Wreszcie w 1998 - otrzymała z rąk Aleksandra Kwaśniewskiego tytuł naukowy profesora, a także – z tych samych, nagradzających całe swe zaplecze polityczne rąk -  Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. Żeby nie pomylić skali - nie są to apanaże ani Mai Komorowskiej,  ani Haliny Mikołajskiej...

Czyżby więc stale była między nami jakaś nieoznaczona granica ? Zbliżano się do mnie, gdy wydawało się, że tacy jak ja zaczną coś znaczyć w Polsce. Wskazywano drzwi, gdy po raz kolejny pragmatyzm tak przez Jarosława Kaczyńskiego – może najdelikatniej nazwanych – “łże elit” triumfował. Gdy porozumiewano się ponad podziałami, a Komandoria przyznana Zosi w III RP  w roku 1998 roku przez słynnego ze swej towarzyskiej polityki orderowej Aleksandra Kwaśniewskiego, stawała się naturalną kontynuatorką: Krzyża Oficerskiego otrzymanego z rąk jakiegoś Tejchmy czy Jabłońskiego 20 lat wcześniej ...

O zmarłych tylko dobrze! De mortui aut bene aut nihil.  Zosia była dobra i diablo zdolna. Nazywano ją polską Massiną. A w teatrze sięgnęła szczytu! 

Nigdy nie zapomnę  kreacji Zofii Kucówny, owej towarzyszącej Hanuszkiewiczowi w artystycznej drodze przez lata mistrzyni obecności bezpośredniej w „Panu Tadeuszu” . Był rok 1982. Stań Wojenny. A ona w tym spektaklu wypowiadała wstrząsajce ludźmi świeżo zakneblowanymi po wybuchu sierpniowej wolności słowa:

O wiosno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju,

Pamiętna wiosno wojny, wiosno urodzaju!

[...]

Obfita we zdarzenia, nadzieją brzemienna!

Ja ciebie dotąd widzę, piękna maro senna!

Urodzony w niewoli, okuty w powiciu,

Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu.

Przyszło potem wiosen wiele. Teatrów, ogródków,  kaprysów.  Spędziliśmy wspólnie bodaj czy nie ostatnie wspólne święta na Adama i Zosi na Szucha. 

Ostatni telefon już do Skolimowa wykonałem bodaj dwa lata temu. Trwał krótko bo Zosia stała przy jakimś wiszącym stacjonarnym aparacie. Ale ten tekst znała i nie czuła się urażona. „Skoro tak to widzisz…”. Podsumowała!

Tak to widzę i Jej obraz  uroczy i roześmiany  na zawsze zostanie mi przed oczami. Niech odpoczywa w pokoju ! 


 

[1] Kordian Dziecko, [w:] Andrzej Kijowski „Rytuały Oglądania”, Gdańsk 2005, s.322-327

Kawaler Krzyża Komandorskiego Polonia Restituta     Moje poglądy polityczne są - gramatyczne.      Nie głoszę takich, które źle brzmią po polsku.            „Opis obyczajów w 15-leciu międzysojuszniczym 1989-2004”  „Organizacja kultury w społeczeństwie obywatelskim na tle gospodarki rynkowej. Czasy kultury 1789-1989”.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości