Zapowiada się walka na śmierć i życie między PiS a PO, między opozycją a rządem. To, co widzieliśmy do tej pory w polityce polskiej, było tylko rozgrzewką. Rzeczpospolita ustaliła, że brutalną zmianę tonu spowodowali podobno „Talibowie” w PiS walczący o wpływy. Są zazdrośni o wielki sukces skrzydła liberalnego, które dzięki zmianie języka i stylu uzyskało dla Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich 47 procent głosów poparcia, czyli wzrost o 20 procent.
Nie można uważać Kaczyńskiego za marionetkę w rękach starej gwardii. Wydanie wojny rządowi jest jego decyzją i on ponosi za to pełną odpowiedzialność. Trzeba wyjaśnić katastrofę smoleńską i trzeba krytykować rząd, bo jest za co. Ale trzeba to robić w sposób, który nie podważa resztek zaufania obywateli do urzędów państwa. Stary, a od poniedziałku nowy/stary styl polityki PiS jest szkodliwy też dla samej partii, zniechęcając umiarkowanych, centrowych wyborców. W takich warunkach PiS nie utrzyma wysokiego poparcia do wyborów parlamentarnych. Prawdopodobnie spadnie ono do 25 procent twardego elektoratu, który "broni krzyża" pod pałacem prezydenckim. Z tej okazji Gazeta Wyborcza już podgrzewa antysemickie nastroje. A resztę wkrótce zobaczymy.
Wyobraźmy sobie dzisiaj, że Kaczyński wygrywa wybory prezydenckie i z pozycji głowy państwa oskarża rząd o „zbrodniczą politykę” oraz niegodną uległość wobec Rosji. Byłoby to piekło. A tak mamy piekiełko starej, polskiej anarchii. Kto uwierzył w wielką strategię Jarosława Kaczyńskiego powrotu do władzy przez budowę rozsądnego centrum, ten mocno się rozczarował.
No chyba, że wielka strategia zakłada rewolucję.
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka