Autor na zdjęciu, fot. K.Mączkowski
Autor na zdjęciu, fot. K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
156
BLOG

Dialog pokoleń, solidarność, co to dziś dla ciebie znaczy

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

W roku 2005 r. nie działo się – poza śmiercią Jana Pawła II – zbyt wiele znaczącego i przełomowego. Dawno już było po Sierpniu’80 i po wielkim przełomie ustrojowym lat 1989 – 1991. Lech Wałęsa już dawno zakończył swą jedyną kadencję pierwszego prezydenta wolnej Polski. Polska była w NATO, od roku w Unii Europejskiej. Obóz „Solidarności” w wyniku „wojny na górze” już dawno się podzielił na kilka zajadle zwalczających się obozów. III RP z jej wszystkimi zaletami i wadami trwała już 15 lat.


Nie wiem, nie pamiętam, dlaczego właśnie w tamtym roku ogłoszono kampanię „Dialogu Pokoleń”, w ramach której na billboardach dużych polskich miast pojawiły się hasła pisane „solidarycą”: Solidność, Serdeczność, Sensowność, Społeczność, Samodzielność, Skuteczność.


Uznano, że są one owocem tego, co narodziło się w Sierpniu’80 i co stało się nie tylko impulsem do zmian politycznych, ale i do zmian społecznych. Adresatami mieli być starsi ludzie pamiętający Sierpień’80 i „karnawał” oraz młodzi, którzy mieli odpowiedzieć sobie na pytanie: co to dla nich dzisiaj znaczy. Mieli do dyspozycji specjalnie stworzoną platformę internetową pod adresem www.cotoznaczydlaciebie.pl, gdzie mogli publikować swe refleksje. A jedni i drudzy mieli prowadzić ten międzypokoleniowy dialog.


Ja pamiętam dwa pierwsze hasła, bo brałem udział w konkursie i wygrałem koszulkę z napisem „Serdeczność”, ale uparłem się ją wymienić na „Solidność”, bo uznałem, że najlepiej oddaje ono istotę solidarnościowej rewolucji: solidne państwo z solidnymi instytucjami i solidnym życiem politycznym i publicznym. Z dzisiejszej perspektywy nawet ja zadziwiam się swoją ówczesną naiwnością.


Niemniej jednak do dziś uważam, że „Solidarność” odcisnęła największe piętno w najnowszej historii Polski. Nie tylko poprzez Porozumienia Sierpniowe, cały „karnawał Solidarności” i polityczne osiągnięcia po 1988 r. (tak, tak, przełom zaczął się od wiosennych i sierpniowych strajków w 1988 r.!), ale również przez zmianę społecznej mentalności – Polacy w 1980 r. odrodzili się, jako społeczeństwo, na nowo. Przeżyli ciemne lata stanu wojennego i po 1989 r. stworzyli zupełnie nowy kraj.


Ta zmiana ku dobremu trwała dość krótko, bo rozpadający się ruch Komitetu Obywatelskiego „S”, „wojna na górze” i tworzące się we wzajemnej opozycji partie z „korzenia Solidarności” odarły Polaków ze złudzeń i wielkich nadziei. Owszem, Akcja Wyborcza Solidarność była na kilka lat zatrzymaniem upadku tych nowych narodowych nadziei.


Nie ostało się z tego już prawie nic.


Niewielu dziś wie lub pamięta, że PiS i PO to partie wywodzące się z „Solidarności, że wszyscy (jeszcze) znaczący dziś politycy to ludzie związani niegdyś z opozycją polityczną PRL – oni wszyscy byli związkowcami Wolnych Związków Zawodowych, może Konfederacji Polski Niepodległej, może Komitetu Obrony Robotników albo Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, że tworzyli NSZZ „Solidarność”, później komitety obywatelskie „S”, niekiedy AWS i siostrzaną Unię Wolności.


Dziś stoją naprzeciw siebie i obrzucając się najgorszymi wyzwiskami zaprzeczają, że kiedykolwiek tworzyli jakąkolwiek wspólnotę. Pisząc nieco wyżej, że z tego wspólnego dziedzictwa prawie nic nie zostało, kieruję się (znów) naiwną nadzieją, że może gdzieś tli się jakiś żar solidarnościowej wspólnoty? Że są gdzieś ludzie, którzy nie tylko pamiętają „karnawał”, ale szczerze kierują się zasadą, że można „różnić się pięknie”.


Nie miejmy złudzeń, „Solidarnością” w 1981 r. też targały różne namiętności i różnice poglądów. Na Krajowym Zjeździe Delegatów – i zjazdach regionalnych – wiele razy dochodziło do karczemnych awantur. Były kliki, frakcje i towarzystwa wzajemnej adoracji. Ale była świadomość jedności i większego wyzwania, jakim było odbudowanie Polski według jakichś moralnych zasad.


Chciałoby się więc, by współcześni politycy mieli jakiś moralne hamulce, by swoich kolegów z drugiej partii postsolidarnościowej potraktować, owszem, krytycznie, ale bez nienawiści.


Nie widzę na to szans, bo jak widać, odwoływanie się dziś do „wspólnego” Sierpnia’80 nic nie daje, nic nie dała śmierć „polskiego papieża” w 2005 r., ani katastrofa smoleńska w 2010 r. I nic nie daje bardzo aktualna pandemia koronawirusa.


Czy to oznacza, że wypłowiał już sens serdeczności, solidności? Co to dla mnie dziś oznacza? Co dla mnie oznacza dziś solidarność? Polityka nie jest spoiwem żadnej solidarności i serdeczności, ale społeczeństwo? Wspólnoty lokalne? Parafie? Sołectwa? Organizacje społeczne? Organizacje pozarządowe?


Jak się okazuje, tu solidarności jest znacznie więcej. Obok postaw podłych, są postawy wspaniałe, które udowadniają, że ze społeczną solidarnością nie jest aż tak źle. Koronawirus tylko uwydatnił te postawy, nie zbudował, choć wzmocnił. Gdyby ich nie było wcześniej, pandemia zrobiłaby większe spustoszenie.


Moja koszulka, co widać na zdjęciu, jest mocno sfatygowana, ale nadal ją noszę po domu – zwłaszcza teraz – i darzę ją sentymentem. Bo „Solidarność” ma dla mnie nadal ogromne znaczenie; bo wierzę z siłę serdeczności; bo wierzę w sens budowania solidnych instytucji, pracy, relacji międzyludzkich.


Wydaje mi się, że warto dziś wrócić do pytania „co to dla nas dziś znaczy”, by przypomnieć sobie, co dla nas znaczy solidarność, serdeczność, solidność, sensowność, społeczność, samodzielność, skuteczność, a może jeszcze coś innego ważnego społecznie. I to nie tylko przy okazji 30-lecia odrodzenia samorządności terytorialnej i 40-lecia Sierpnia’80. Takie pytania warto stawiać bez okazji i poznawać na nowo ich znaczenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo