Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
2028
BLOG

Padają pomniki Krzysztofa Kolumba...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 118

Na naszych oczach dzieją się rzeczy historyczne. W wielu amerykańskich miastach padają pomniki Krzysztofa Kolumba, symbolu „odkrycia Ameryki”. To już nie jest „zwykły protest” po śmierci czarnoskórego George’a Floyda, uduszonego przez amerykańskiego policjanta, a znacznie coś więcej – to zapowiedź jakiejś innej Ameryki. Jakiej? Jeszcze nie wiem.
Coś, co u wielu budzi zdziwienie lub oburzenie, jest dla mnie oczywistym symbolem, po który sięgnęli ci, którzy od dawna mówili, że kult Kolumba i „odkrycia” Ameryki uwłacza ich godności. Amerykańscy Indianie od dawna mówią, że Kolumb stanowi dla nich symbol ludobójstwa, eksterminacji i wywłaszczania z ziem, tradycji i religii. I właśnie ten symbol obalają.
500 lat „odkrycia Ameryki” to dla nich 500 lat mordów na tubylczych społecznościach Ameryki. I na fali współczesnych nam idei ochrony praw człowieka w wielu miastach USA „dzień odkrycia” stawał się „dniem społeczności tubylczych”, bądź „dniem spotkań międzykulturowych”, podczas których miejscy Indianie mają szansę pokazać swoje dziedzictwo kulturowe, a dzieci w szkołach dowiadują się o indiańskich sąsiadach i dziedzictwie indiańskiej Ameryki.
Najwyraźniej nie był zbyt popularny obyczaj, skoro Indianie – i inni protestujący – sięgnęli po drastyczniejsze gesty. Udział indiańskich aktywistów w poparciu #BlackLivesMatter przypomina rebelię przełomu lat 60. i 70. XX, kiedy po powstaniu Black Power swój głos okazali aktywiści spod znaku Red Power, indiańskiego ruchu oporu, który dał początek nowej ery tożsamości indiańskiej dla wielu wspólnot na terenie USA i Kanady.
Red Power to pierwsza po prawie 80. latach próba zaistnienia „sprawy indiańskiej” na forum całego kraju. Pierwsza od końca XIX w., kiedy w grudniu 1890 r. nad strumieniem Wounded Knee doszło do masakry około 300 ludzi z grupy Wielkiej Stopy, wodza grupy Minniconjou. Nie była to ani pierwsza, ani jedyna masakra, jaką w ciągu osiemnastego i dziewiętnastego wieku zgotowali Indianom amerykańscy żołnierze, ale kończyła pewną epokę wojen indiańskich na amerykańskich równinach. Masakra nad Wounded Knee stała się symbolem końca „wolnych Indian”.
Po 1890 r. nastąpiła swoistego rodzaju indiańska smuta. Przed plemionami indiańskimi zamkniętymi w rezerwatach, okradanych z ich bogactw, głodzonych, dziesiątkowanych przez świadomie przywlekane choroby, poddawanych przymusowej edukacji de facto rugującej z ich plemiennych tradycji, całkowicie uzależnionych od łaski rządu federalnego rysuje się czarna przyszłość. Dla wielu z nich historia się skończyła.
Co prawda, są podejmowane różne inicjatywy przez Indian i dla Indian (w 1944 r. powstaje m.in. Narodowy Kongres Indian Amerykańskich), ale do odrodzenia indiańskiej Ameryki doszło dopiero na przełomie lat 60. i 70. minionego wieku.
W 1968 r. w Minneapolis powstaje jedna z najbardziej znanych panindiańskich organizacji, American Indian Movement (AIM), Ruch Indian Amerykańskich, który początkowo był planowany jako organizacja samoobrony przed rasistowskimi atakami ze strony białych mieszkańców miasta. Historia zatoczyła koło: w tym samym Minneapolis teraz, w 2020 r. AIM znów jest wzywany do obrony mieszkających tam Indian i prowadzonych przez nich ośrodków społecznych i kulturalnych.
Wtedy, w 1968 r. takie nazwiska, jak Dennis Banks, Clyde Bellecourt, później Russell Means stają się powszechnie znanymi twarzami tubylczego oporu w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Sława AIM nastąpiła później, bo oto 1969 r., po drugiej stronie kontynentu, w Kalifornii dochodzi do pierwszego znanego na całym świecie politycznego wystąpienia Indian – zaczyna się okupacja Alcatraz, wyspy na Zatoce San Francisco, na której znajduje się zamknięte już w 1963 r. słynne więzienie.
Indianie Ze Wszystkich Plemion (Indians of All Tribes), bo tak nazywa się organizacja, którą powołują indiańscy aktywiści pochodzący z wielu miejsc w USA, rozpoczynają okupację, podczas której wysuwają hasła autonomii politycznej, samorządowej, wolności religijnej. Chcą na wyspie powołać namiastkę indiańskiego rządu, muzeum i ośrodek kultury, a także szkołę, prowadzoną wyłącznie przez Indian, z „indiańskim programem nauczania”.
Po raz pierwszy biała Ameryka usłyszała głos współczesnych Indian, dowiedziała się, że Indianie to nie tylko historia, ale całkiem bolesna rzeczywistość: zamknięci w rezerwatach, wypędzani do miast, borykają się z problemami znanymi z Trzeciego Świata! Brak bieżącej wody i skandaliczne warunki sanitarne, narkomania, alkoholizm, bezrobocie, choroby cywilizacyjne to realia nie tylko biednej Afryki, czy Azji, ale indiańskich sąsiadów wielkich i mniejszych miast.
Indianie Ze Wszystkich Plemion – wykorzystując powszechne zainteresowanie światowej opinii publicznej – ogłaszają prześmiewczo, że rezerwat na terenie Alcatraz będzie idealnym miejscem dla tego rodzaju działalności, gdyż przypomina ono inne rezerwaty na terenie Ameryki: 
Jest odcięte od nowoczesnych urządzeń i nie ma odpowiednich środków transportu.
Nie ma świeżej bieżącej wody.
Nie ma odpowiednich urządzeń sanitarnych.
Nie ma tam praw do ropy ani minerałów.
Nie ma tam przemysłu, więc bezrobocie jest bardzo wysokie.
Nie ma tam placówek opieki zdrowotnej.
Gleba jest skalista i nieurodzajna; nie ma też na niej zwierzyny.
Nie ma tam placówek oświatowych.
Zaludnienie zawsze przekraczało możliwości.
Jej mieszkańców zawsze przetrzymywano jak więźniów i osoby uzależnione od innych.

Ponadto, byłoby stosowne i symboliczne, by statki z całego świata, wpływające w Złote Wrota, widziały po pierwsze Ziemię Indian, co przypominałoby prawdziwą historię tego kraju. Ta niewielka wysepka byłaby symbolem wielkich ziem, nad którymi panowali niegdyś wolni i szlachetni Indianie.
Dlatego w imieniu wszystkich Indian zajmujemy tę wyspę dla naszych indiańskich narodów, uznając że jest to roszczenie sprawiedliwe i właściwe, i że ziemia ta powinna być nam prawnie przyznana na tak długo, jak długo płynąć będą rzeki i świecić będzie słońce.

Przez szydercę pokazują warunki codziennego życia w wielu rezerwatach, a okrzyk „We hold the rock!” (Trzymamy skałę!) stał się bojowym wezwaniem indiańskich aktywistów, jednym z najtrwalszych symboli tej okupacji.
Alcatraz to nie wyspa, to idea. To idea, dzięki której można odzyskiwać kontrolę nad swoim życiem i przyszłością, mówił sam Richard Oakes, lider okupujących. Miał ideę, że tak jak odwiedzający Nowy Jork i Wschodnie Wybrzeże widzą Statuę Wolności, tak zmierzający ku San Francisco i mijający The Golden Gate mieli jako pierwsze napotkać Alcatraz, odzyskany symbol tubylczych praw.  
Jeden z uczestników okupacji Fortunate Eagle, Anishinaabe z Red Lake mówił, że okupujący położyli kres rządowej polityce likwidacji z 1953 r., kiedy rząd chciał zniszczyć rezerwaty, zerwać traktaty i zamknąć Biuro Do Spraw Indian: Dzięki Alcatraz ocaliliśmy Kraj Indian, bo 8 lipca 1970 r. prezydent Nixon odrzucił politykę likwidacji. Wszyscy Indianie powinni być wdzięczni weteranom okupacji.
Okupacja zakończona w 1971 r. zbrojnym wypędzeniem Indian z wyspy nie zakończyła ich walki o swoje prawa. AIM w Minneapolis i okupacja Alcatraz rozpaliły wyobraźnię współczesnych indiańskich bojowników.
Jesienią 1972 r. przez USA przemierza Karawana Złamanych Traktatów, „protest gwiaździsty” zmotoryzowanych karawan indiańskich z różnych części kraju do Waszyngtonu, gdzie następuje ogłoszenie postulatów pochodzących z wielu indiańskich rezerwatów, a dotyczących – podobnie jak na Alcatraz – trudnych warunków życia i dyskryminacji Indian. Karawana zakończyła się okupacją siedziby BIA, Biura do Spraw Indian, podczas której Indianie mogli przekazać światowej opinii publicznej swój punkt widzenia.
W 1973 r. dochodzi go innej głośnej akcji Indian w USA – tym razem w osadzie Wounded Knee w Dakocie Południowej – gdy AIM, wezwany przez indiańską starszyznę rezerwatu Pine Ridge, ciemiężona przez rządy skorumpowanego Dicka Wilsona, będącego na usługach rządu federalnego. Obok masakry w 1890 r. okupacja z 1973 stała się drugim mocnym symbolem związanym z Wounded Knee.
Okupacja przyniosła – podobnie jak okupacja Alcatraz – ofiary śmiertelne i sporo niewyjaśnionych incydentów, a sama okupacja choć nie dała bezpośrednich korzyści, stała się jednym z etapów odzyskiwania indiańskiej tożsamości w Stanach.
Rewolucja Red Power i AIM – dziś znana również pod hasłem #NativeLivesMatter – rozprzestrzeniła się po całym kraju. Ruch był inicjatorem, organizatorem i udziałowcem znacznie większej liczny akcji w kraju – za każdym razem Indianie podnosili kwestie praw obywatelskich, politycznych, społecznych, religijnych. I choć żadna z tych głośnych i nieznanych kampanii nie przyniosła żadnego bezpośredniego efektu, to działały na zasadzie kropli drążącej skałę.
Gdy w 2015 r. w Kanadzie wybuchła głośna kampania Idle No More! (INM) przeciwko konserwatywnemu rządowi premiera Stephena Harpera, który chciał „położyć łapę” na surowcach naturalnych znajdujących się na terenach tamtejszych rezerwatów i zniszczyć obszary przyrodniczo cenne, kwestia zapłonu „indiańskiego USA” było kwestią czasu.
W 2016 r. w Standing Rock w Dakocie Północnej zgromadzenie ok. 15.000 Indian z wielu plemion – od Alaski po Amazonię – protestowało przeciwko rurociągowi Dakota Access (DAPL), który naruszał obszary traktatowe Siuksów ze Standing Rock, ale także zagrażał zasobom wodnym w rezerwacie i na obszarach rolnych (zresztą uprawianych przez Białych) poniżej rezerwatu. Protest przeciwko DAPL, który trwał przez rok, był głośny również z tego powodu, że stał się symbolem sprzeciwu wobec „środowiskowej kolonizacji” wielu innych Indian w USA, którzy co chwila zmagają się z przypadkami dewastacji środowiska na swoich ziemiach przez rząd i koncerny przemysłowe.
Dodatkowo, Indianie „zachęceni” przykładem z Kanady – gdzie tubylcy na fali INM, biorąc masowo udział wyborach, przyczynili się do odsunięcia konserwatystów od władzy – chcieli ten sukces powtórzyć również w USA. Zbliżające się wybory prezydenckie, kiedy głównymi rywalami był Donald Trump i Hillary Clinton, miały być okazją do tego, by rozpocząć nową politykę wobec Indian, zapowiadaną zresztą przez ustępującego Baracka Obamę, który kilka lat wcześniej – właśnie w Standing Rock – ogłaszał nowy rozdział w relacjach rządu federalnego z narodami indiańskimi USA.
Niestety, niejednoznaczna postawa Clinton, zblatowana z koncernami, nie była przekonująca jako symbol nowej polityki i „powtórki z Kanady” nie było. Wygrał Trump i odwołał wszystkie dobre dla Indian decyzje poprzednika i rozpoczął politykę konfrontacji wobec Indian w kraju.
W tle głośnych akcji i kampanii dzieją się inne niezwykle ważne sprawy – w więzieniu cały czas siedzi, od 1975 r., Leonard Peltier, aktywista AIM, zamknięty na podstawie procesu o wątpliwych poszlakach, za rzekome zabicie dwóch agentów FBI w gorących czasach początków lat 70. 
Liczne przypadki ataków rasistowskich na Indian nie są dość dobrze znane w Polsce, tylko dlatego, że „rasizm” kojarzy się nam z aktami wobec Czarnych. O rasizmie względem Indian mało kto u nas wspomni. Liczne próby anektowania indiańskich ziem świętych (przy okazji niezwykle cennych po względem ekologicznym), fatalna polityka socjalna w niektórych rezerwatach skutkująca np. brakiem dostępu do bieżącej wody (co zwiększa zachorowalność na COVID-19), zawłaszczanie samorządności rezerwatowej, niezwykle poważny problem porwań, gwałtów i morderstw na tubylczych kobietach (kolejna głośna kampania MMIWG symbolizowana czerwonymi sukniami i odciskiem czerwonej dłoni na twarzy) to – obok wymienionych wcześniej – tylko niektóre dotykające społeczności indiańskie ze strony Białych ...
Na tym tle przypadki obalania pomników Kolumba w wielu amerykańskich miastach nie są zbyt szokujące. To w końcu symbol równie mocno znienawidzony tam, jak u nas Lenin, Stalin i inni komunistyczni władcy ery PRL.
Gdy w ubiegłym roku Indianie obchodzili 50. rocznicę początków okupacji Alcatraz, jeden z uczestników – UrbanRezLife – mówił: Teraz, po tych wielu latach, nadal tu jesteśmy. Wciąż walczymy, ale walczymy silniej niż kiedyś… Nikt nie spodziewał się, że będziemy świadkami takiej walki, jak ta dziejąca się pod pomnikami Kolumba.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka