Lektura „Kronik Sierpniowych” po 10 latach od wydania jest zarówno fascynująca, jak i dołująca. Przypomina o wielkości Sierpnia’ 80, ale również o tym, jak z czasem poddajemy się dyktatowi polityki w ocenie tych wielkich dni. Wydana w 2010 r. opowiada w formie publicystycznej o historii Sierpnia i jego kontekstach historycznych, ale też jest historią samą w sobie.
Teksty dziennikarzy „Gazety Wyborczej” z lat 2005-2010 zredagowane dla potrzeb tej książki prezentują genezę, przebieg i konsekwencje Sierpnia’ 80, osobowości strajku (po jednej i drugiej stronie), konteksty historyczne, polityczne. Pokazują dramatyzm poszczególnych etapów strajku, dylematy decyzyjne i – nie ma co tego ukrywać – przenikliwość i wyczucie liderów strajku.
Sierpień’ 80 to efekt aktywności wielu osób i środowisk politycznych – skupionych głównie w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża, Komitecie Obrony Robotników czy Ruchu Młodej Polski – wielu koncepcji politycznych, ale też wielu szczęśliwych przypadków i zwykłego szczęścia.
Gdyby do Stoczni nie dotarł Wałęsa, mający wówczas ogromny mir wśród robotników, gdyby nie decyzja o kontynuacji „dużego” strajku solidarnościowego, gdyby do Stoczni wkroczyła milicja między „małym” a „dużym” strajkiem i spacyfikowała kilkudziesięciu robotników znajdujących się wówczas na terenie stoczni – na co miała przyzwolenie – gdyby nie determinacja rozpoczynających strajk na poszczególnych wydziałach Stoczni wyłączających maszyny niezdecydowanym, gdyby nie determinacja i odwaga ludzi całego MKS z innych fabryk i zakładów pracy, to Sierpnia’ 80 by nie było. Ani jego solidarnościowych efektów.
Takich opowieści jest w książce co niemiara. Ciekawostek pokazujących strajk „od zwykłej strony”. One bowiem też decydowały o całości i efektach wielkiego zrywu.
„Kroniki Sierpniowe” są lekturą fascynującą również dlatego, że pokazują stan polskich emocji sprzed 10 laty. Pokazują zupełnie inną jakość debaty w Polsce wtedy i dziś – na niekorzyść czasów obecnych.
Okazuje się, że był taki moment, gdy o Polakach stojących po różnych stronach barykady politycznej można było mówić spokojnie i bez zacietrzewienia. W „Kronikach” można przeczytać na spokojnie i obiektywnie nie tylko o Lechu Wałęsie, ale i Annie Walentynowicz czy Andrzeju Gwieździe.
„Kroniki” pokazują też, że wystarczyła dekada, by pewne osoby pokazywać całkowicie odmiennie – przykład prałata Henryka Jankowskiego jest wymowny. Wówczas bohater Sierpnia, Stoczni i „Solidarności”, ten, co odważył się odprawić mszę na terenie Stoczni, a dziś…
Nie ma dziś żadnej woli, by rocznice Sierpnia’ 80 obchodzić wspólnie przez wszystkich historycznych liderów „S”. Nie zgadzają się na to „elektoraty” poszczególnych formacji. Nie daje się mówić o historii najnowszej bez nakładania współczesnych kalek pojęciowych i politycznych.
Szkoda.
Tracą na tym wszystkie strony, z legendą Sierpnia’ 80 na czele. Pozostają nam więc, by nie zapomnieć o tym wszystkim, takie książki jak „Kroniki Sierpniowe”.
Praca zbiorowa, Kroniki Sierpniowe. Narodziny Solidarności, Biblioteka Gazety Wyborczej, Agora 2010.
Inne tematy w dziale Polityka